- Miałem wpaść. - odparłem do Louisa. - Czego chcesz? - schowałem kluczyki od auta, do spodni.
- Wejdź. - poprosił. Otworzył szeroko drzwi, zapraszając mnie do środka. Pewnym ruchem wszedłem do pomieszczenia. Dom Lou był nie za wielki, jednak czysty, i przytulny- cały Louieh.
Usiadłem na skórzanej białej sofie, prosząc o szklankę wody. Szatyn po chwili, przyniósł mi ją. Usiadł koło mnie. Wziąłem łyk wody.
- Harreh, nie sądzisz, że jesteśmy dla siebie stworzeni? - zapytał kładąc swoją dłoń, na moje kolano. Zachłysnąłem się wodą. Odkaszlnąłem.
- C-co ty gadasz? Nie interesujesz mnie, psychiczny jesteś? - krzyknąłem, kładąc szklankę na stole. Kierowałem się w kierunku drzwi.
- Harry.. - zawołał uśmiechnięty Lou. - Ja Cię kocham ty kochaj mnie. - zaśmiał się delikatnie. - Ty jesteś psychiczny! Lou, co z Tobą? - krzyknąłem. - Przecież ty, interesujesz się wyłącznie kobietami.
- Do t e r a z, Harry. T y to z m i e n i ł e ś. - złapał moje ramię. Przełknąłem mocno ślinę.
- Idę Louis, ogarnij się. Wyślę do Ciebie Liama. - odparłem.
- Głupi jesteś Harry. Liam mi nie pomoże. Teraz nikt mi nie pomoże.
- Gadasz jak potłuczony, Louis. Cześć.- machnął ręką, po czym wyszedłem. Co za idiota. Wyszedłem na zewnątrz. Louis wychylił się przez okno.
- Odwiedzę Ci jutro, Harry. - uśmiechnął się. - Będę tęsknił! - pokiwał.
- Walnij się w łeb, cioto. - odpowiedziałem, idąc przed siebie. Poczułem wibrujący telefon, w kieszeni. To moja Nessie. "Tak, słucham Cię? [...] Za jakieś 10 minut będę w domu, nie uwierzysz co ten kretyn gada [...] Niee, opowiem Ci w domu. Przygotuj mi herbatkę. Zaśmiałem się. [...] I ja Ciebie, narazie.
Przed pójściem do domu, postanowiłem zrobić zakupy. Próbujemy zachowywać się jak normalna para, już prawie jako rodzina, więc próbujemy zrobić dobre wrażenie. Wpadłem do Tesco- było najbliżej.
Wszedłem do środka, wziąłem wózek i skierowałem się do działu z pieczywem i nabiałem. Zrobiłem najpotrzebniejsze zakupy. Wszedłem w dział z alkoholem, wziąłem czerwone i białe wino, postanowiłem też kupić mojej Ness, kwiaty i jakieś czekoladki. Po skończonych, i zapłaconych zakupach, wyszedłem z marketu. Zmierzając do domu, zastanawiałem się o sytuacji z Lou. Zdaję mi się, że to po prostu kolejny ich nie udany żart. Jego i chłopców oczywiście. A może, rzeczywiście coś mu się we mnie spodobało? Ależ, to i tak bez wątpienia debilnie. On i tak mnie nie interesuje.
Dotarłem do mieszkania, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Ness siedziała na kanapie, oglądając jakiś program telewizyjny.
- O hej, daj. Pomogę Ci. - zabrała ode mnie, torbę z zakupami, a drugą odłożyłem sam. Zaraz do mnie podeszła, i całusem przywitała się ze mną.
- Proszę, dla Ciebie. - uśmiechnąłem się, wręczając jej drobny prezent.
- Aww, kochany ty. - przytuliła mnie. - Dziękuję. Hazz, masz jakiś wazon może? - zapytała, idąc w kierunku kuchni.
- Ehm, chyba właśnie nie.- zaśmiałem się. - Zaraz poszukam. Tymczasem dziewczyna, nalała wody do zlewu, i włożyła tam kwiaty.
- Dobra, gadaj o co chodziło Louisowi. - oparła się o blat, w trakcie kiedy ja się rozbierałem.
- Wyobraź sobie, że kazał mi do siebie przyjść, po to aby wyznać mi miłość. Rozumiesz to?! On się we kocha. Padnę. - odparłem, zdejmując buty.
- Żartujesz chyba. Co za frajer no. - skrzywiła się. - Ej, a może on coś bierze.. wiesz, ćpa?
- Louis... hm, wątpię. Ale może.. Zayn kiedyś miał ten problem, ponoć miał jakieś wtyki do dilerów. Ale serio tak myślisz? - zapytałem, odwieszając kurtkę. - W ogóle, on gadał jak potłuczony, śmiał się co chwila. Szaleństwo.
- Harry, pogadaj z Zaynem. Wyciągnij coś z niego, przyjaźnicie się. - poradziła dziewczyna.
- I tak zrobię. - postanowiłem.- Jutro do niego zadzwonię. - podszedłem do Ness, całując ją w usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
łapcie rozdział. Tak czy siak, do dupy jak nie wiem kurde co.0 komentarzy, na co ja licze.:c?
Świtnie : D
OdpowiedzUsuń