sobota, 6 lipca 2013

Larry Stylinson- 5.

Rozdział 5|
- Dokąd idziesz? - zapytała mama, wkładając pieczeń do piekarnika. - Zaraz będzie kolacja. 
- Idę do kolegi, mamo. - uśmiechnąłem się delikatnie, stojąc obok drzwi, czekając na dalsze pytania.
Mama chwilę milczała, przyglądając mi się biegle. Zaraz zapyta. Zaraz zapyta, czy się z nim spotykam. 
- Nie spotykam się z nim, jeśli o to chciałaś zapytać. To kolega, dobry przyjaciel.. to chyba, dobrze, że kogoś poznałem, prawda? - zapytałem, uchylając drzwi. 
- Baw się dobrze, skarbie. - podeszła do mnie, w tych swoich już starych domowych, koturnach. Pocałowała mnie delikatnie w policzek, życząc udanej zabawy. 
- Pa, mamo. - odpowiedziałem, wychodząc z domu. 
Harry mieszkał, zaraz koło mnie. Nasze domu, niemal prawie się stykały. Kiedy znalazłem się na dworze, moje oczy ujrzały już z daleka, stojącego na balkonie Harry'ego, który uśmiechał się do mnie słodko.
- A ty co? - zaśmiałem się, krzycząc do chłopaka.
- Czekam na moje słoneczko. Mam złą wiadomość. - zaśmiał się. 
- Słucham? - przystałem, patrząc w górę. 
- Popsułem DVD. - zrobił podkówkę, śmiejąc się po chwili.
- Ty ośle! co zrobiłeś? - zapytałem, uśmiechając się. 
- Ta pepsi sama się wylała! przysięgam! - krzyknął zdenerwowany. Przyłożyłem rękę do czoła, nie mogąc uwierzyć, jaki to palant. Ale mój, słodki, wspaniały i przystojny palant. Mój.
- Nie ważne, coś się wymyśli. Wpuść mnie, skarbie. - podszedłem do drzwi, widząc jak Harry wychodzi z balkonu. 
- Zapraszam. - uchylił drzwi, wpuszczając mnie. Przytulił mnie na powitanie, zamykając za mną drzwi. - Chcesz coś do picia? Mam piwo, wodę i jakiś sok z przed dwóch tygodni.. - zaśmiał się, otwierając lodówkę. 
- Skoro jesteś już pełnoletni, daj piwo. - usiadłem na kanapie, zauważając popsute dvd. 
- Hm, Loueh.. co ty na pójście do klubu? - zapytał Harry, przysiadając się do mnie. 
- Lecimy.. - uśmiechnąłem się, odpijając piwo. Pociągnąłem go za rękę, lecąc do jego pokoju. Usiadłem na łóżko. 
- Przebieraj się. Albo wiesz, co? Ja Ci wybiorę. - wypchnąłem go z szafy, szukając czegoś odpowiedniego.
- Masz fajny tyłek Harry, musisz ubrać coś co go podkreśli. - uśmiechnąłem się. Wyjąłem z szafu, super obcisłe rurki, koloru szarawego i czarny t-shirt. Rzuciłem mu ubrania, czekając na jego reakcje. Ciuchy te, leżały na samym dnie szafy. 
- Te spodnie, są tak ciasne, że masakra. - odparł Harry, ubierając je. Zaraz ubrał koszulkę, pokazując mi się w całej okazałości.  Trochę zaniemówiłem, gapiąc się na niego z otwarta buzią, co musiało wyglądać komicznie. 
- Może powiesz w końcu, że wyglądam bardzo, bardzo pociągająco i, że masz ochotę się ze mną przespać.- zaśmiał się.
- Zamknij mordę. - odpowiedziałem, rumieniąc się. - Wyglądasz świetnie, więc możemy iść? 
- Tak, tylko wezmę kasę, nie będziemy przecież, pić wody. - zaśmiał się. 
- Widzę, że korzystasz z bycia pełnoletnim. - odparłem, wychodząc z jego pokoju.
- Pewnie, że tak. To są najlepsze lata. - oznajmił, klucząc dom. - Więc, zmieniając temat. Znam tu fajny klub, duuuży dla homoseksualistów. Jest naprawdę świetny, dobra muzyka, drinki wszyscy na równi. - powiedział. 
- W porządku, jeśli polecasz. - uśmiechnąłem się. - Eh, Harry mogę Cię złapać za rękę? jako przyjaciel, będzie.. tak słodko. - spuściłem głowę.
- Jasne. - zaśmiał się, podając mi rękę. Od razu, nabrałem pewności siebie. Mając przy sobie, takiego chłopaka, który trzyma Cię za rękę. Tak przystojnego, w tych cholernie obcisłych rurkach. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc już wychodzących z tego klubu ludzi, patrzących się na nas. Szczególnie chłopaków, niektórzy nawet zagwizdali na widok Harry'ego. Się nie dziwie. 
- Co za ludzie. - zaśmiał się głośno. 
- Dziwisz się? bo ja nie. Jeszcze mi Cię ktoś odbiję w klubie. - klepnąłem go w tyłek, śmiejąc się przy tym. 
Podeszliśmy do ochroniarzy. 
- Pozwól, że na chwilę puszczę twoją dłoń. - wyszeptał mi do ucha, na co przytaknąłem. - Cześć, Mark. Możemy wejść prawda? - zapytał, podając rękę ochroniarzowi.
- Jasne, że tak. Harry, ty zawsze. - odpowiedział tamten, wpuszczając nas do środka.
- Nie pytam ile razy, tu byłeś.
- Haha, nie pytaj. - odparł, łapiąc mnie znów za rękę. Pierwszy raz jestem w tym klubie. Sami faceci, tańczący obok siebie, spoceni, pijani, przystojni.. 
Razem z Harry'm, podeszliśmy do baru po drinki. Zamówiliśmy kolejkę, siedząc i nabijając się z innych ludzi. Kiedy to nagle, na twarzy Harry'ego, pojawiło się, nagłe zdenerwowanie. 
- Co jest? - zapytałem, przybliżając się do niego. 
- Nic.. - uśmiechnął się delikatnie. 
- Harry.. co jest? - zapytałem, ostrzej. Chłopak pociągnął mnie do siebie.
- Odwróć się delikatnie i, zobacz tego kolesia w niebieskich rurkach, w czarnych włosach. Widzisz? 
- Mhm, widzę. To ten, Zaayn? - zapytałem cicho. 
- Tak.. jeny, muszę stąd iść Lou. - odparłem. 
- Nie przejmuj się. Mamy się dobrze bawić. - dotknąłem jego kolana. - W porządku, jestem z Tobą.
- Dobrze.. ale Louis.. musisz udawać dziś mojego chłopaka. - odparł uśmiechnięty. - Chcę mu pokazać, że mogę się umawiać z przystojniejszymi od niego. - odparł. 
- A więc jestem przystojny, to miło. No, dobrze. Jeśli w ten sposób, masz się rozluźnić.. 
- Dzięki, a teraz mnie pocałuj, patrzy tu. - zaśmiał się krótko, przysuwając mnie bliżej. Stało się tak, że on siedział na wysokim krześle, a ja między jego nogami. - Ok. - wysapałem krótko, rozprostowując palce, na jego biodrach. Kazałem mu się nachylić, po czym pocałowałem go. - Dobrze, tylko mocniej. Proszę, to jest jednocześnie, bardzo przyjemne. - wymruczał mi do ucha, na co chytro się uśmiechnąłem. Zdjąłem go z tego krzesła, tak mi wygodniej. Oparłem go o blat, baru zerkając na Zayna, którego dosłownie zżerała zazdrość. 
Splotłem nasze dłonie, mocno przysuwając się do Harry'ego, mocno wpiłem się w jego wargi, które za każdym razem, rozchylały się coraz bardziej. Ręką, jechałem ciut wyżej, wylądowała na jego dolnych partiach pleców, jednak po chwili zjechała już całkiem nisko. Harry zaśmiał się przez krótki czas. 
- Dobrze, Louuu. - pochwalił mnie, kiedy delikatnie zacząłem drażnić pocałunkami jego szyję. Podobało mi się i, coraz bardziej żałuję, że na serio nie jestem z Harry'm. 
- Przepraszam.. - podszedł Zayn, przerywając nam. - Kim ty jesteś. - zapytał mnie. 
- Chłopakiem Harry'ego? - objąłem go w pasie. - Jakiś problem? - zapytałem ostrzej. 
- Nie, żaden problem. Miło było Cię zobaczyć, Hazz. - uśmiechnął się krótko, odchodząc od nas. 
- Dzięki Lou.. - odsapnął przez chwilę. - Było miło. - oblizał niepostrzeżenie górną wargę. 
- Nawet bardzo. Idziemy potańczyć, kochanie? - zapytałem, popijając drinka. 
- Jasne. - Harry wypił swój ciągnąc nas na parkiet.
Tańczyliśmy przy piosence - (możesz włączyć). Louis był niesamowity, wyświadczył mi wielką przysługę, a przy okazji świetnie się z nim bawiłem. Tańczyliśmy, hmm dość niestosownie..Tańczyliśmy dopóki, Harry nie wypowiedział pewnego zdania. 
- Chodźmy do mnie, Lou. Pragnę Cię. - wyszeptał do mojego ucha, łapiąc moją rękę. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo wam dziękuję, za poprzednie koemntarze, bardzo miłe i wspierające.:)x - Rozdział, trochę dziwaczny, po raz kolejny nie jestem zadowolona .:c wybaczcie.. :)) 
Teraz poproszęo hm.. 6 koemnatrzy!?:D Musicie dać radę, tylko doszło nowych czytelniczek.:)

piątek, 5 lipca 2013

Larry Stylinson-4.

Rozdział 4|
Długo się nie zastanawiałem nad propozycją Harry'ego, w sumie stał się pełnoletni, w takim razie nie złamię żadnego przepisu, a Harry był zbyt seksowny, jak na dziś. Wlecieliśmy do jego domu, wisząc na sobie, dosłownie. Harry objął mnie mocno, zdaję mi się, że przypomniał sobie co wcześniej oboje obiecaliśmy- Przyjaźń, nie chcieliśmy tego zepsuć. 
- Nie jestem pewien.. - odsunął się ode mnie, łapiąc nasadę nosa. - Przepraszam, Louis. 
- Nie, przepraszaj.. to ja zacząłem, wybacz. Po prostu, wyglądasz tak pociągająco.. cholera. - przygryzłem wargę, śmiejąc się donośnie. 
- Jesteś zły. - obwiniał się, nie wkroczył jeszcze w ten świat, w świat dorosłości. Usiadł na kanapie, każąc usiąść mi koło siebie. 
- Hazz. - złapałem jego dłoń, przykładając do swojego policzka. - Nie podobam Ci się, lub coś w tym stylu? czy..
- Nie! jesteś cudowny pod względem charakteru i, bardzo przystojny, boże tak bardzo, że nie potrafię utrzymać rąk przy sobie. - zaśmiał się cicho. - Ja przeżyłem straszne zerwanie. - odparł. - I wiem, że zależy nam obojgu, ale uwierz.. bycie zdradzonym, jest straszne. Najgorsze co może być, ja przez miesiąc, z nikim nie rozmawiałem. Jedyne co mówiłem to " Zayn, proszę wróć. " nic więcej.. więc.. byłbym Ci wdzięczny, gdybyś na mnie poczekał.. jeśli nie to, zrozumiem. 
- Będę czekał, bo zależy mi na Tobie, jednak mam nadzieję, że ty się nie rozmyślisz. - pocałowałem jego dłoń.
- Też mam taką nadzieję, Lou. 

~~

Najgorsze słowo świata. 
Kac, dziś właśnie to on mnie męczył. Marze tylko o tym, aby nikt mi nie przeszkadzał i nikt nie wparował do mojego pokoju, no może.. Harry Styles był wyjątkiem. 
Tak bardzo polubiłem tego gówniarza, chcę spędzać z nim jak najwięcej czasu.. chciałbym z nim być, ale jeśli on na razie nie jest w stanie, to okej. Kocham, to poczekam. 
To mojego pokoju, wparowały bliźniaczki. 
- Louis, mieliśmy iść na plac zabaw! - krzyknęła jedna z nich, skacząc po łóżku. 
- Ja to bym wolała wykąpać się w morzu.. co Lou, pójdziemy? - zapytała Daisy, kładąc się koło mnie. 
- Wyjdźcie dobrze? LouLou, jest zmęczony. - odparłem, przykrywają się. 
- Boli Cię coś? zawołać mamę?
- Nie nie boli, aniołku. Jeśli mi się polepszy, zejdę na dół i się pobawimy, ok? - uśmiechnąłem się. 
- Dobrze, to śpij. - pocałowały mnie w policzek i, zbiegły na dół. Czasami naprawdę potrafią, rozweselić człowieka.


~~ 
Po południu, usłyszałem ponowne pukanie do drzwi. 
- Prooszę. - powiedział cicho, przykrywając się kołdrą. Do pokoju, wszedł mój Harreh. 
- Cześć, Lou. Oo, widzę kac męczy? to nie dobrze, dlatego twój skarb przyniósł, Ci dużo truskawek i koktajl owocowy, babcia mi kazała Ci zanieść. Polubiła Cię. - zaśmiał się, kładąc mi na szafce. Podniosłem się z łóżka, do pozycji siedzącej. Nachyliłem się do Harry'ego i musnąłem jego policzek. 
- Kochany jesteś, dziękuję. - wziąłem koktajl, po czym wypiłem go na jednym tchu. - Pyszny, podziękuj babci. Co dziś porabiasz? - zapytałem. 
- Nic, dziś nic. Rodzice, babcia i Gemma wychodząc, do znajomych rodziców. Zostaję sam, możesz wpaść na film. Mam "Kac Vegas, w Bangoku"
- Jasne! miałem obejrzeń, nie miałem kiedy. Świetnie się składa, o której? 
- 21:00. - odpowiedział. - Wybacz, że tak późno, dopiero o tej godzinie wychodzą, a nie chcę, żeby zadawali setki pytań, kim jesteś, kiedy przyjechałeś, czy.. um, jesteśmy parą.. tacy już są. 
- W porządku, poczekam do wieczora. - uśmiechnałem się. 

5 koemntarzy- next.:D - dacie radę? :D:c

czwartek, 4 lipca 2013

Larry Stylinson-3.

Rozdział 3|
Szkoda tylko, że to wszystko działo się pod wpływem alkoholu. Te wszystkie uśmiechy, sygnały, spojrzenia. 
Louis był świetny, był moim wymarzonym partnerem. Szkoda, że dziś chciał tylko pocałunku.. i wiem, że w moje urodziny powie mi to, co dzisiaj; Jesteś za młody, Harry. Bądźmy przyjaciółmi. Ale dziś się prawie udało, prawie kiedy Louis to powiedział. 
- Stop. - odsunął się, pchając mnie lekko. - Nie mogę. Nie chcę tego niszczyć, nie jestem gotów. 
- W porządku, nie zmuszam Cię. - przyznałem, poprawiając włosy w charakterystyczny sposób.
- Ślicznie to robisz. - zaśmiał się melodyjnie. - Tak, w ogóle jesteś.. taki przystojny Harry. Będziesz, miał ładnego chłopaka. - odparł, na co momentalnie załamałem się. Będę mieć? Lou, ja chcę Ciebie! 
- Taak, mam nadzieję. - odparł z grymasem. - Pamiętasz, że za dwa dni...
- Masz urodziny. Mam nawet prezent, będziesz zadowolony. Postarałem się. - uśmiechnął się figlarnie.
- W takim razie, nie mogę się doczekać, dokąd pójdziemy? - zapytał. 
- A gdzie byś chciał? spotkamy się tylko we dwoje. - uśmiechnąłem się. 
- Na plaży było fajnie.. - powiedział pewnie. 
- Więc w porządku, przyjdę jutro po Ciebie jakoś o 19:00. A tymczasem lecę. - wstałem z ziemi, po czym Lou zrobił to samo. 
- Więc, pa Harry. - Louis podszedł i przytulił mnie delikatnie. - Do jutra. - wysłał całusa. 
- Głupi jesteś. - zaśmiałem się, idąc do domu.
- Też Cię kocham, skarbie! - zawołał na całe osiedle. 
- Zamknij się! haha. - Chłopak pokiwał mi ostatni raz, uśmiechając się przyjaźnie. 



- Czeeść, jest Louis? - zapytałem, kiedy w drzwiach ustała mała dziewczynka, szczerząc się przyjaźnie.
- LouLou? - zapytała. 
- Taak. - przytaknąłem uśmiechając się. 
- Wejdź. - otworzyła drzwi, wpuszczając mnie do środka. - Juis! - zawołała, nie mogąc wymówić pierwszej litery, jego imienia- słodka. Louis po chwili zbiegł, wyglądając tak seksownie.. aż, zaniemówiłem. 
- Witaj, Lou. - uśmiechnąłem się niepewnie.
- Cześć, Hazz. - odpowiedział również uśmiechem. - Słuchaj Lottie, masz się opiekować dziewczynkami, słyszysz? Rodzice, nie kazali Ci nigdzie wychodzić. O 22:00 powinni być, ja wrócę późno. - odparł śmiejąc się. 
- Oo, to na pewno. - przyznałem, drocząc się z nim. 
- On też jest gejem? - zapytała jego starsza siostra. 
- Jestem Harry. - podszedłem do niej, wyciągając rękę w jego stronę. Zmierzyła mnie, nic nie robiąc.- Miło.
Przytaknąłem więc, nie zwracając już uwagi na dziewczynę. 
- Gotowy? - zapytałem. 
- Tak, już idę. Pa dziewczyny, słodycze macie w misce w kuchni, nie jedz za dużo bo, będzie wam nie dobrze. - potwierdził Louis. - To.. dobranoc, a i pamiętaj Lottie.
- Louis! Idź już, bo twój kochaś zaraz się rozmyśli. - krzyknęła Lottie, wypraszając nas z mieszkania, a więc wyszliśmy nie zwracając na nią uwagi.


Świetnie spędziliśmy dzisiejszy wieczór, byliśmy w klubie, potem przenieśliśmy się na plażę, mówiąc sobie najskrytsze tajemnice i zwierzenia. Louis jest wspaniały, Boże dzięki Ci za niego. Właśnie odprowadzał mnie do domu.
- Dzięki Lou, świetnie się z Tobą bawiłem. - uśmiechnąłem się, kiedy zauważyłem, że Lou podszedł bliżej, stykaliśmy się torsami. 
- Cieszę się. Tak poza tym, zapomniałem o prezencie. - złapał mój policzek, kreśląc kciukiem koła. - Wszystkiego Najlepszego, kochanie. - nachylił się do mnie, całując mnie delikatnie. W końcu zasmakowałem, smak jego ust które obserwowałem przez cały też czas. Wziąłem swoje ręce na jego szyję, uśmiechając się podstępnie, rozchyliłem lekko usta, dając Louisowi większy dostęp. Cicho pomrukiwałem z rozkoszy, kiedy Lou przeniósł swoje ręce na dół na moje plecy. Złapałem go za włosy, lekko obdarowując go pocałunkami na szyi, robiąc przy tym parę malinek. 
- Uhg, Harry spokojnie. Nie wszystko od razu. - rozprostował swoje palce, na moich biodrach. - Lubię Cię, Harry. I nie obchodzi mnie co powiedzą inni rozumiesz? Zapraszam Cię do mnie, kiedy dojedziemy do Londynu. - przytulił mnie mocno. 
- Pocałuj mnie jeszcze raz. - rzuciłem ostro, przyciągając go bliżej. 


Skomentuj- dziękuję.:)x

środa, 3 lipca 2013

Larry Stylinson -2.

Rozdział 2 |
- Mama Cię woła. - odparła, uśmiechnięta, wie, że mnie zdenerwowała. Widziała, że właśnie byłem w prywatnej sytuacji, musiała to zrobić. Cholera, chyba ją pobiję. Westchnąłem głośno, rzucając jej ostre spojrzenie, które zlekceważyła. 
- Przepraszam, Harry. Jutro, porozmawiamy. - uśmiechnąłem się. 
- Jasne, w porządku. - zaśmiał się, wstając z ławki. - Odprowadzę was. - odparł. Wstaliśmy z ławki, z lekkim problemem. - Trzymasz się? - zaśmiał się, Harry łapiąc mnie za rękę. Otrząsnąłem się szybko, czując jego ciepłą rękę, na mojej. 
- Ta-tak. Wszystko gra. A. - przybliżyłem usta do jego ucha. - Spotkajmy się jutro o 20:30, pod drzewem. Coś Ci wytłumaczę. - szepnąłem mu do ucha, chłopak przytaknął ze zrozumieniem. 
- Lece, dobranoc Louis. - pomachał mi ręką, wchodząc do domku. 
- Co ty odwalasz?! - zaatakowałem Lottie. 
- Nic. -wzruszyła ramionami. - Mama mi kazała, iść Ciebie szukać. A ja, akurat wiedziałam gdzie byłeś. - odparła. 
- Chodziłaś za mną? - zatrzymałem się. 
- Ktoś to musi robić. - odparła, otwierając drzwi.
- Lottie! Mam dwadzieścia jeden lat! jestem dorosły, nie masz prawa! - krzyknąłem ostro. 
- Zamknij mordę! dziewczynki już śpią! a Ciebie czeka poważna rozmowa, z mamą! Martwiła się o Ciebie, jest już po 22:00. Właź. - pchnęła mnie w stronę drzwi. Rodzice siedzieli na kanapie, a z góry zbiegły dziewczynki.
- LouLou! - przytuliły się do moich nóg. - Bałyśmy się! gdzie byłeś? - zapytała Daisy. 
- Spokojnie, byłem um.. z kolegą, nazywa się Harry. - uśmiechnąłem się. - Idźcie spać, małe. Jutro porozmawiamy. - ucałowałem, je na dobranoc, po czym poleciały na górę. 
Chciałem iść na górę, kiedy ojciec zawołał mnie. 
- Siadaj. - syknął, zrobiłem to rozbawiony całą sytuacją. 
- Synku, bałam się o Ciebie.. proszę mów gdzie idziesz.. bo..
- Mamo! Proszę Cię! jestem dorosły! Nie muszę wam mówić, gdzie idę! a ta, mała smarkula, łazi za mną cały czas i, mam zero prywatności, też jej nic nie powiesz! Jestem najgorszy jak zwykle! - krzyknąłem.
Rodzice, przez chwilę siedzieli cicho, zerkając na siebie.
- Masz rację, Louis. - przyznała mama. - Lottie, dostajesz szlaban. 
- Za co?! - oburzyła się piętnastolatka. 
- Louis ma rację, nie możesz, go śledzić, upokarzać go i, wtrącać się w jego życie. Przez cztery dni, zostajesz w domku. - odparła ostro mama. - Tak, zgadzam się. - dodał tata. 
- Wreszcie. - wysapałem, idąc na górę. 
- Frajer. - syknęła Lottie, wyprzedzając mnie. 
- Pf, masz za swoje. - odparłem, zadowolony z obrotu sprawy. 

Następnego dnia, była całkiem przyjemnie. Prócz tego, że naburmuszona Lottie, przesiedziała cały dzień w swoim pokoju, żaląc się swojemu chłopakowi, jaki to ja jestem straszny i, jak ona nie znosi rodziców. Ah, ten wiek. Siedzieliśmy w ogrodzie, jedząc śniadanie. Tak, samo Harry zaczynał już dzień, widziałem, przez niewielkie ogrodzenie, jak siedział z siostrą i rodziną w ogródku, jedząc. Pokiwał mi uśmiechnięty, na co ja odmachałem. Rodzice, nawet nie zadali, żadnego pytania, więc jest okey. 
Popołudnie spędziłem leniwie, siedząc u siebie w pokoju oglądając telewizję, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Harry przysłał sms'a. 

Od: Hazz ; Pamiętasz, o spotkaniu? ;) 

Taak, jasne, że tak. :Dx 20:30, pamiętam. :) 

Od; Harry; W porządku, przy okazji. Ślicznie wyglądasz, oglądając telewizję, ahah. Stąd wszystko widać, genialnie! 

Wstałem z łóżka i, wyjrzałem przez okno. Rzeczywiście! Harry, siedział pod drzewem szczerząc się do mnie, niezwykle pięknie. Rany, jak on przystojny.. ale za młody! Nie, Lou nie możesz.. 
Usiadłem z powrotem na łóżku, obserwując chłopaka z pokoju. 

Śliczny jesteś.:D

Od: Harry; Nawzajem kocie. x

Kocie? WTF? x 


- Harry, ja wolałbym, abyśmy zostali przyjaciółmi.. - odparłem, kiedy siedzieliśmy już pod drzewem. 
- Dlaczego? .. chodzi o wiek. Tak myślałem. 
- Przepraszam, podobasz mi się jednak.. wiek, robi swoje. Nie jesteś nawet pełnoletni. - odparłem.
- Będę, za dwa dni. Daj szansę, poza tym, chciałem Cię zaprosić na miasto. Tylko we dwoje, poznamy się lepiej. - uśmiechnął się. - Proooszę, Lou! 
- W porządku! - odparłem. 
- Yay! - złapał moją rękę, będzie świetnie zobaczysz. - zawinął kosmyk moich włosów za ucho. Nachylił się delikatnie. - Pozwól mi.. - wyszptał cicho.
- Pozwalam.. prosze, zrób to.. - przygryzłem wargę, sam nie wiem, ale poczułęm niekontrolowaną ochotę na niego. Już prawie, kiedy.. cholera!

Urodzinki x2.

Hej, właśnie wstałam, bo zaraz uciekam do miasta. :) Jadę do przyjaciółki na noc, na urodziny które i ja mam dzisiaj, jej dopiero 13 lat kończę.XDDDDD jaka wiocha, 13 lat, a takie nienormlane opowiadania piszę.:Dx No, ale trudno. Nie wiem, czy dziś pojawi się rozdział, ale może, może coś napiszę.:)x ♥ Pozdrawiam.♥ x

wtorek, 2 lipca 2013

Larry Stylinson, rozdział pierwszy.

Rozdział 1 |
Po godzinnej rozmowie z Harry'm, wróciłem do domu na kolację. Chłopak zaproponował mi zwiedzanie miasta następnego dnia, zgodziłem się i, tak nie miałem nic innego do roboty. Wszedłem do domu, czekałem tylko, aż rodzice zadadzą mi sto tysięcy pytań, na temat chłopaka. Obserwowali mnie z mojego pokoju, co wydało mi się niestosowne i złośliwe, szczególnie Lottie denerwowała mnie najbardziej, muszę z nią pogadać. Cieszyłem się, że poznałem kogoś stąd, nie chciałem całymi dniami użerać się z rodzeństwem, czy siedzieć w ogrodzie z rodzicami. Dlatego, chętnie pozwiedzam miasto z Harry'm. Chłopak był świetny, nie znalazłem u niego żadnych wad, był sympatyczny, miły i p r z y s t o j n y.
Wszyscy siedzieli na kanapie w salonie, grając w Scrablle, poczułem potworną złość na myśl, że nie mam tu prywatności, rodzice bezczelnie wtapiali gały, przez okno kiedy spędzałem czas z Harry'm. Mam tego dość, a to dopiero początek wakacji z nimi. Ustałem przed nimi, chcąc zwrócić na nich uwagę. 
- Możecie przestać ciągle mnie kontrolować? Mam dość. - odparłem ostro.
- O co Ci chodzi? - zapytała Lottie.
- O to, że nie masz wchodzić do mojego pokoju! Tak, rozmawiałem z chłopakiem, nie, nie przespałem się z nim, rany jesteście, tacy beznadziejni. Kiedy przestaniecie, mnie kontrolować? Kiedy byłem hetero, nie mieliście problemu, z moją prywatnością. A teraz? W szczególności ty mała zouzo, zaczynasz mnie denerwować, zajmij się sobą! - krzyknąłem na Lottie. 
- Tak?! jesteś gejem! Nikt ich nie toleruje, ja przynajmniej się z kimś spotykam! Ty już od paru miesięcy, nie widujesz się z nikim innym, niż Liamem i Niallem! - krzyknęła, popychając mnie. - A, Harry i tak się Tobą nie zainteresuje, jest za przystojny na Ciebie. Jesteś śmieciem.- krzyknęła.
- Miło mi usłyszeć to z ust siostry. - zmierzyłem ją, idąc w kierunku swojego pokoju. 
- Louis wracaj! - krzyknął ojciec, biegnąc za mną. - Przeproś Lottie! - złapał mnie za ramię i, pociągnął ostro.
- Nie! - wyrwałem się. - Nie mam za co. - odparłem uśmiechnięty, idąc do swojego pokoju. Jak dobrze, że jest na klucz. 


- Pomogę pani! - zawołałem, widząc starszą panią obładowaną zakupami. Podbiegłem do niej szybko, łapiąc wszystkie torby. 
- Oh, dziękuję Ci. Mój wnuczek, jeszcze śpi. Powinien mi pomóc, a nie śpi całymi dniami! - zaśmiała się, otwierając drzwi, w domku było.. może odrobinę ładniej niż w moim. - Połóż tu zakupy, kochanie. Ja obudzę Harry'ego. - uśmiechnęła się idąc na górę. 
- Harry'ego? tego Harry'ego. - zaśmiałem się, opierając się o blat kuchenny. Po chwili zauważyłem zaspanego chłopaka, schodzącego po schodach w samych zielonych bokserkach. - O jezu. - spuściłem wzrok, zwracając tym uwagę chłopaka.
- Louis? O jezu.. ja się pójdę ubrać, czekaj? - zaśmiał się.
- Jasne. - odparłem, rozbawiony. Po chwili babcia Harry'ego, zeszła na dół. Ustała koło mnie, rozpakowując zakupy. Otworzyła ciastka, wrzucając je do miski, każąc mi się częstować. 
- Dziękuję za pomoc. - uśmiechnęła się, klepiąc mnie po ramieniu. - Znasz się już z Harrusiem? - zapytała. 
- Tak, em taak. Wczoraj się poznaliśmy, dziś mamy plany pozwiedzać okolice. - odpowiedziałem, przeżuwając ciastko. - A tak poza tym, nie przedstawiłem się Pani, jestem Louis Tomlinson. Przyjechałem z rodziną na wakacje. - wyciągnąłem rękę, w kierunku jego babci którą kobieta, delikatnie uścisnęła. 
Harry zbiegł po schodach, już całkiem ubrany z uśmiechem na pół twarzy. 
- Hej LouLou! - zawołał, podając mi rękę na powitanie. - Przyszedłeś mnie odwiedzić? - zapytał, witając się z babcią. 
- Raczej, pomogłem twojej babci z zakupami. - odpowiedziałem. - Ale jeśli już tu jestem, co ty  na spacer? 
- Chętnie. - przytaknął. - Wróćcie na obiad, zapraszam Cię Louis. - uśmiechnęła się jego babcia, żegnając się z nami. 


Spacerując po niewielkim mieście, wylądowaliśmy na plaży, nie daleko naszych domów. Siedzieliśmy na ławce, śmiejąc się z wszystkiego wokoło, a co na to przyszło? Zgrzewka piwa, która stała obok nas.
- Już ledwo z nimi wytrzymuję, Hazza. Odkąd, jestem gejem.. oni mnie kontrolują każdego dnia. - spojrzałem na Harry'ego, który wpatrywał się we mnie i, słuchał mnie z uwagą. 
- Wiem jak to jest. Też wolę facetów, Lou. Rodzice, też nie za bardzo mi ufają. - odarł, rozbawiony.
- Ty, jesteś gejem? - zapytałem, zdziwiony. 
- Tak, odkryłem do w drugiej gimnazjum, było strasznie, ale nie chcę do tego wracać. - odparł. - Fajnie, że jest ktoś taki jak ty, z kim mogę pogadać. - uśmiechnął się. - Ale jesteśmy nawaleni, babcia mnie ukatrupi. - zaśmiał się głośno. 
- A moi rodzice? Chyba, będę dziś spał pod naszym drzewkiem, Hazz. - uśmiechnąłem się, przysuwając się bliżej niego. Chłopak nachylał się nade mną, chcąc to zrobić. Rękę kierował, w stronę mojego uda. I już prawie, do tego doszło kiedy... ugh Lottie!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Prolog - Where Does The Love Go.

Opis: Gówniane wakacje, z rodzicami i rodzeństwem. Tak Louis wyobrażał sobie tegoroczne wakacje. Jednak jak dużo może zmienić, jedna głupia rozmowa, z wyszczekanym nastoletnim chłopakiem? Widocznie bardzo wiele, Louis próbuję spędzać jak najwięcej czasu z nowo poznanym chłopakiem, jednak Harry na wakacjach, nad jeziorem nie jest wiecznie. To męczy Louisa.

Autor:  Jesika.
Paring: Larry Stylinson *być może, Niam Payne.

AU: One Direction nie istnieje.

Rodzaj: Romans, Komedia.


PROLOG |
 Nie znoszę tego. Nie znoszę tego, jak mama rozmawia, ze mną na temat spędzenia czasu razem. Twierdzi, że i, tak całymi dniami jak nawet nocami nie ma mnie w domu, wie, że spędzam czas z Liamem i Niallem, jednak wydaję mi się, że czasem nawiązuje do innych typu spotkań, wtedy tłumacze jej, że nie spotykam się z żadnym chłopakiem. Mama wie, że jestem gejem. Dowiedziała się dokładnie, rok temu 28 sierpnia, kiedy to, przyłapała mnie na "obściskiwaniu" się za rogiem domu Maxem- dawnym chłopakiem. Moi przyjaciele, nie mają żadnego problemu z moją orientacją, nie to jak niektórzy w Londynie. Więc, dla swojego dobra wyjechałem, od ciągłych zastrzeżeń do mojej osoby i, marudzenia mojej rodzicielki.
Dotarliśmy do pięknego drewnianego domu, który znajdował się na trawie tuż obok innych. Pomagałem tacie, wnosić walizki dziewczynek, których było naprawdę wiele.
- Lottie, po co ty tyle tego masz. - zamarudziłem, widząc już trzecią już mniejszą walizkę, piętnastolatki.
- Daj spokój, Lou. - odparła, nie podnosząc głowy, zapatrzona w wyświetlacz telefonu.
- To, nie ty wyjmujesz te walizki. Bierz je. - rzuciłem jej pod nogi.
- Ał, uważaj trochę frajerze! - uderzyła mnie w ramię.
- Nie mów, tak do mnie Lottie. - wykręciłem jej rękę, na co ona zapiszczała.
- Możecie przestać? - zapytał ojciec, mierząc nas wzrokiem. - Zbieraliśmy, na tę wakacje, więc chociaż zacznijcie udawać, przy mamię, że się kochacie i, że wam się tu podoba. To chyba nic trudnego. - odparł, zamykając bagażnik.
- Dobrze, tato. - powiedziała uśmiechnięta Lottie, biorąc swój bagaż.
Weszliśmy do środka, było naprawdę ładnie. Wielki salon łączący się z kuchnią, na górze każdy z nas miał swój pokój, z wyjątkiem bliźniaczek, które nie opuszczały siebie, tuż odkąd nauczyły się chodzić. Łazienki, też były przyzwoite, nie powiem. Wszedłem na górę, do swojego pokoju. Był niewielki, jednak przestrzenny.
Duże łóżko, szafa i niewielki stolik. Jednak jak dla mnie największą atrakcją było, wielkie okno prawię na całą ścianę, które obejmowało całe podwórko, jezioro i inne domki. Podobało mi się.
Zszedłem na dół, pomóc mamie w przygotowaniu kolacji. Uśmiechnęła się na mój widok.
- Chociaż ty, mi pomóż synku. - zaśmiała się.
- Już idę, mamo. - pocałowałem ją w policzek idąc za blat.
- Co u Ciebie słuchać, kochanie? Masz kogoś? - zapytała, krojąc marchew.
- Nie, mamo. Wiedziałabyś. - odparłem, przysiadając na blacie. - Chociaż, Max ostatnio dzwonił, chciał się spotkać. - powiedziałem, wyciągając mleko czekoladowe.
- E tam, nie lubiłam tego Maxa. Dziwny taki. - zaśmiała się.
- Też tak sądzę. - Po chwili Lottie, zbiegła na dół.
- Pomogę Ci mamo, Louis nie umie gotować. - wypchnęła mnie. Mama zaśmiała się krótko, zerkając na mnie.
- Masz rację, w takim razie idę na dwór. Ściemnia się, posiedzę sobie pod drzewem, oo te wygląda ładnie. - zaśmiałem się długo, wychodząc przy okazji czochrając małej wredocie włosy.
Wyszedłem na trawę, tuż obok mojego domku. Usiadłem pod drzewem, było tak przyjemnie. Słońce już dawno zachodziło, a chłodny wiatr rozwiewał moje, równo ułożone włosy. Przymknąłem powieki, rozkoszując się chwilą, bez hałasów.
- To moje miejsce. - usłyszałem przyjemny męski głos. Otworzyłem oczy, widząc wysokiego lokowatego chłopaka, w słomianym kapeluszu, dżinsowych szortach, fioletowej kratkowanej koszuli i, bosych nogach.
- Ekhm, w takim razie.. dosiądź się. - uśmiechnąłem się uprzejmie, przesuwając się odrobinę.
- O, dziękuję. Pierwszy raz, się zdarza, że ktoś siada pod moim drzewkiem. - zaśmiał się krótko.
- Właśnie przyjechałem, jestem Louis Tomlinson. Miło mi Cię poznać, loczku. - uśmiechnąłem się wyciągając w jego kierunku rękę.
- Harry Styles, jestem tu co roku, ale właśnie przyjechałem. - uścisnął moją rękę. - Wiesz, Lou. Mogę tak na Ciebie mówić? - zapytał, na co przytaknąłem z uśmiechem.
- Więc Lou, czuję, że to będzie przyjaźń na całe wakacje. - zaśmiał się.
Co za chłopak.. 


Wonderwall 14.

Nie mam pojęcia.
Bladego pojęcia, jak to się stało, że Zayn zaczął mi się podobać. A jeszcze bardziej nie rozumiem tego, dlaczego się z nim związałem. Może dlatego, że okazał się być naprawdę równym chłopakiem i, dlatego, że próbuję załatać dziury na sercu? Do tego Zayn, jest naprawdę wspaniały. Dba i poświęca, mi uwagę czego brakowało mi u Nialla.
Ogólnie spotkaliśmy się w klubie, kiedy to ja zatapiałem smutki w wódce, a on przyszedł by spędzić, kolejny dzień swojego udanego życia. Nie byłem pijany, dopiero zaczynałem, on dosiadł się i, po przyjacielsku zapytał się mnie co jest. Opowiedziałem mu wszystko, rzuciłem nawet zdanie, że ma sobie wziąć Nialla, że już go nie potrzebuję. Zayn tłumaczył, że przez cały czas, próbował zwrócić na siebie moją uwagę, że w skrócie podobam się mu. Skończyło się na tym, że już od miesiąca z nim jestem. I już od miesiąca, kompletnie nie widziałem Nialla, co trochę mnie dręczyło.
- Zayn, chcesz kawę? - krzyknąłem będąc w kuchni.
- Tak, jasne. - odpowiedział przyjaźnie. - Hazz? Czy to nie twój blondasek? - zwrócił moją uwagę, wołając mnie. W telewizji, puszczali na żywo, konferencję z Niallem. Miał całkiem posiniaczone ręce i, bandaże na nadgarstkach co mogło znaczyć tylko jedno.
- Wyłącz to. - powiedziałem. - A do tego, nie mój. Mój jesteś tylko t y. - nachyliłem się, by musnąć jego usta.
- Wiesz, że się zmieniłem, prawda Harry? - zdenerwował się. Uśmiechnąłem się krótko, siadając koło niego.
- Tak, Zayn. Widzę to, bardzo dobrze. - złapałem jego dłoń. - Obiecaj, że tak zostanie. J-ja.. nadal się trochę boję, wiesz, że dostaniesz jakiegoś napadu agresji.. przepraszam, ale nie mogę się pozbierać po tamtym. Nadal nie mogę. - spuściłem głowę, jednak po chwili Zayn ją uniósł.
- To był mój najgorszy błąd, którego już nigdy nie popełnię. Przysięgam, nie bój się. Śpij spokojnie. - pogłaskał mnie po włosach. Pocałowałem go długo, po czym położyłem głowę na jego kolanach.
Szybko zasypiałem, już bardziej spokojniejszy obietnicami Zayna.
- Harry, gdzie moja kawa? - zapytał.
- W kuchni, zapomniałem o niej. - wstałem z kanapy.
- Leż. Przyniosę sobie, mały. - pocałował mnie w głowę, potem już nic nie pamiętam. Zasnąłem.

" Zdziwiony, hm? poszedłem po zakupy, jak wrócę zjemy sobie śniadanko.x Kocham mocno. ;) "  Zayn zostawił mi kartkę, na stole kuchennym. Uśmiechnąłem się krótko, biorąc kawę z ekspresu.
Przysiadłem na krześle kuchennym, po chwili słysząc trzaskanie drzwiami.
- Skarbie! - zawołał, szukając mnie. - Tu jesteś. Dawno wstałeś? - pocałował mnie krótko.
- Nie, nie dawno. Co tam masz, coś dla mnie? - uśmiechnąłem się.
- Mhm. Proszę. - otworzył zapakowane, pączki i ciepłe ciastka. - Bierz co chcesz. - powiedział uśmiechając się. - Jakieś plany, na dziś? - zapytał, siadając mi na kolanach.
- W sumie żadne, co chcesz robić? - zapytałem, jedząc ciastko.
- Musiałbym kupić, jakie t-shirty, nie mam żadnych. - odparł.
- W porządku. - przytaknąłem. - Zaraz się ubiorę i możemy ruszać. - pocałowałem go w głowę, zwalając go z moich kolan. Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic. Ubrałem czarne rurki, czarną koszulkę w serek i białe conversy.  Spakowałem potrzebne rzeczy do torby i wyszliśmy.
Zayn miał swoje ulubione i proste sklepy, jednak ja zaprowadziłem go do swojego.
- Mogę wejść? - zapytałem, kiedy Zayn się przebierał.
- Tak. - potwierdził, uchyliłem zasłonę widząc, Zayna który wyglądał przystojnie jak nigdy dotąd.
- Seksownie. - oparłem się o ścianę.
- Tylko tak mówisz. Jak debil. - obrócił się, aby zobaczyć się z każdej strony.
- Nie, serio mi się podoba. - podszedłem do niego bliżej, łapiąc go za koszulkę. Pocałowałem go delikatnie, na co on pogłębił w mocniejszy pocałunek.
- Zayn.. - wysapałem. - Słyszą nas.. - zaśmiałem się, przez pocałunek. Chłopak nie chętnie mnie puścił, ściągając koszulkę.
- Wezmę ją. - odparł, zakładając poprzednią. Wyszliśmy z przymierzalni kierując się do kasy.


- Nie odmawiaj. Kocham Cię. - Zayn nadal klęczał przede mną, ze złotym pierścionkiem.
- Jezu, j-ja się zgadzam, Zayn , tak! - przytuliłem go mocno, ciągnąc go aby wstał. Zayn, obejmował mnie przestrzennie, czułem jego łzy na swojej szyji.
- Nie płacz, nie rób tego. - zapłakałem i ja. Byłem tak bardzo, bardzo szczęśliwy. Kocham go najbardziej na świecie, n a j b a r d z i e j i, żadna blond gwiazdunia tego nie zmieni.
- Kocham Cię. - powiedział Zayn, całując mnie namiętnie. Plażowicze, skakali i, klaskali. - Jesteś najlepszy, naprawdę. - złapałem go za rękę, kiedy to Zayn nałożył mi na palec złotą obrączkę.


Pięć miesięcy później odbył się nasz ślub. Był wspaniały, z grzeczności zaprosiłem Nialla.
Nie przyszedł, napisał tylko list, że jest mu przykro i, że zawsze będzie mnie kochał jednak nam gratuluję.
Byłem szczęśliwy, naprawdę.
Ułożyło się wszystko.
Kupiliśmy, piękny dom, wzięliśmy kredyt który z powodzeniem spłacamy.
Zayn się zmienił, obiecał i, tak zostało.
Znaleźliśmy pracę, pracowałem w banku, Zayn wykonywał swój zawód - doradca finansowy, padłem kiedy to usłyszałem.
Jest pięknie.
A ja zostałem Panem Malik.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hhaha, na stówę nie spodziewałyście się czegoś takiego.:Dx - Ale tak to sobie ułożyłam. :)x - Opowiadanie, chyba jedno z krótszych, ale już dziś spróbuję dodać Prolog, nowego opowiadania.:)- Mam nadzieję, że to się podobało, dzięki, że jesteście.♥