czwartek, 1 sierpnia 2013

Epilog.

Była duszna i piękna noc, razem z Louisem relaksowaliśmy się na tarasie, w naszym domu. Tak, w naszym. 
Po trzech latach, myślenia nad przyszłością wszystko ułożyliśmy. Mamy niesamowicie piękny dom, w którym kupnie pomogli rodzice z obojga stron. Skończyłem dobre studia, teraz pracuję jako nauczyciel Angielskiego, w jednym z liceów i, idzie mi to całkiem dobrze, mimo iż rozpraszają mnie czasem, propozycję moich uczniów. Mój mąż, opiekuję się naszym synkiem. Tak, mąż. Louis oświadczył mi się jakieś trzy miesiące po aferze z Jasonem, mamy synka. 
Może opowiem krótko i na temat: 
Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Oboje byliśmy podekscytowani, szczęśliwi i darzyliśmy się jeszcze większą miłością. Po dwóch miesiącach przemyśleń i poszukiwań, znaleźliśmy odpowiednią dziewczynę. Młodą Brytyjkę, Amandę. Louis dbał o to, by nasz syn lub córka nie był(a) kreaturą, a Amanda miała piękne długie blond włosy i duże oczy. Spotkaliśmy się z nią w Stoke-on-Trent oddalonym o 45 mil od Birmingham – czyli ich miejsca zamieszkania. Zrobiła pierwsze dobre wrażenie i jak to ujął Louis: „miała wyczucie smaku”. Nie musieliśmy zwlekać z przyjęciem od niej jajeczek, gdyż od razu zrobiła wszystkie badania, które chętnie nam przedstawiła. Louis był wniebowzięty, podobnie jak ja. Zapłaciliśmy jej i już drugiego dnia wybraliśmy się z wizytą u surogatki, którą zgodziła się zostać przyjaciółka Louis’ego – Mila.
Nasz syn nazywał się Nathan i, był przecudny. Miał duże niebieskie oczy i delikatne rysy twarzy po Louisie. 
Dziś młody chłopaczek, ma już 4 lata i rośnie jak na drożdżach, uwielbiam patrzeć, jak codziennie próbuję czegoś nowego, młody musi wszystko dotknąć i posmakować, Louis jest czasem nieznośny. Ciągle słyszę tylko ; Nathan nie! Nathan nie wolno! Słyszysz?
Wtedy tłumacze Louisowi, że ma mu odpuścić, niech czegoś spróbuję potem zobaczy, że to złe i po czasie się odzwyczai.
Dziś mam 23 lata, Louis za to 27. Duża różnica wieku przyznam, jednak oboje jej nie odczuwamy. Jako młode małżeństwo, zdarza nam się kłócić jednak po upływie pięciu minut, Lou puka do pokoju i przeprasza mnie. Jest naprawdę kochany, zawsze kiedy wracam z pracy, dom jest wysprzątany a na stole leży obiad. Louis siedzi na kanapie pilnując małego, który bawi się tuż przed nim, nowymi klockami od babci Anne. uwielbiam wchodzić do domu i krzyczeć " Kochanie wróciłem! " wtedy podchodzę do moich chłopców, całując ich w czoło, pytając co dziś robili.
Do teraz nie mogę sobie uświadomić, jakie mam szczęście. Dobrze zarabiam, stać mnie na utrzymanie rodziny, Louis jest wspaniałym mężem, mamy ubezpieczony piękny samochód jak i dom, więc czego mi trzeba więcej?

- O czym myślałeś, Harry? - zapytał Louis, przytulając się do mnie.
- O was, bardzo was kocham. Pamiętasz, jak Jason prawie mi Cię odebrał? I jak zaatakowałem go potem na sali w sądzie? - zaśmiałem się krótko.
- Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. - przyznał po chwili rozbawiony Louis. - Starałeś się o mnie.
- Ty byś się nie starał? chyba, zrobiłbyś to samo. - pocałowałem jego czoło.
- Oczyw.. - Louis nie dokończył, usłyszeliśmy wołanie Jasona, Louis wstawał kiedy pociągnąłem go za rękę i kazałem mu usiąść.
- Ja pójdę. Miałeś męczący dzień, pójdę do małego i może weźmiemy wspólny prysznic? - zapytałem uśmiechnięty.
- Z przyjemnością, Panie Tomlinson. - uśmiechnął się uroczo, wyłączając lampkę ogrodową.

~~~~~~~~
Dobiegło końca już kolejne opowiadanie.:) macie ochotę na kolejne? :) czy już dość? :D

środa, 31 lipca 2013

Jak tam? :)

siemka, jak tam wam lecą wakacje? wyjeżdżacie gdzieś lub coś?
Tak poza tym, mam nadzieję, że podoba wam się to opowiadanie .:) Następne zdaję mi się będzie o Ziamie, całkiem inne .:) x
haha, lecę. x rozdział będzie potem . ^^ /

wtorek, 30 lipca 2013

Larry Stylinson 19. x

Godzina 19:10. 

Louis w aucie, był taki cichy, tak niebezpiecznie cichy. Co ten koleś musiał mu robić, że Lou tak
błyskawicznie, stracił chęć do życia.
- Kochanie, zadam Ci teraz parę pytań. - spojrzałem na niego okrakiem. - Czy Jason często Cię bił?
Louis przytaknął.
- Każdego dnia coraz mocniej. - wyszeptał. Westchnąłem głośno, łapiąc jego ręką, którą mocno uścisnął.
- Dot-dotykał Cię? .. - zapytałem zdenerwowany, Louis nie odpowiadał, spuścił tylko głowę nic nie mówiąc.
- On mnie zgwałcił. - zapłakał przykładając dłoń do ust.
- Kiedy?!
- Jak wróciłem od Ciebie, on wiedział od kogoś, że u Ciebie byłem.. to było straszne.. - płakał tak bardzo.
Zatrzymałem samochód na poboczu.
- Musimy z nim coś zrobić, zgłosimy to na policję. - dotknąłem jego kolana, na co szybko się odsunął. - Louis, mnie się nie bój. Nigdy Ci tego nie zrobię. - powiedziałem delikatnie i, ponownie złapałem jego policzek.Chłopak spojrzał na mnie, gdy po chwili przytulił się do mnie mocno.
- Wypłacz się. - pocałowałem jego czoło. - Będzie dobrze, pomogę Ci. - odsunął się ode mnie i, pocałował mnie czule.


Kiedy wróciliśmy do domu zająłem się wszystkim. Napuściłem do wanny ciepłej przyjemnej wody, rozstawiając świeczki, chciałbym aby Louis się zrelaksował. Wróciłem do salonu, po chłopaka.
- Chodź. - złapałem jego rękę. - Zrobiłem Ci kąpiel. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Dzięki... - odpowiedział, wstając za mną. - Tęskniłem za tobą. - pocałował mnie przelotnie w usta.
- I ja za Tobą, mały. - złapałem go w biodrach, starając się być jak najbardziej delikatnym, pocałowałem go mocno, kierując nas do łazienki. Louis odsunął się ode mnie uśmiechnięty.
- Za tym tęskniłem bardziej. - zaśmiał się melodyjnie, powoli wszystko wraca. Do czasu, kiedy będziemy musieli spotkać się z tym draniem, na komisariacie.
- Pójdę się zająć resztą. - odparłem uśmiechnięty. - Tu masz czyste ręczniki, a tam żele do kąpania. Położyłem Ci na pralce, czyste ubrania. Zrelaksuj się. - pocałowałem go powolnie. - Zrobię Ci kolację.
- Kocham Cię. - powiedział dumnie. - Bardzo mocno, Cię kocham.
- Ja Ciebie też, skarbie. - dotknąłem jego policzka, wychodząc z łazienki.
Chciałem przygotować coś, co Louis lubi najbardziej. Chłopak nie był wybredny, zawsze smakował moich wynalazków kulinarnych, mówiąc, że jestem świetnym kucharzem, kiedy nie raz potrawy były obrzydliwe. Kochałem to. Ale dziś, przygotowałem coś co uda mi się na sto procent. Spaggethi z pomidorami. Louis je wielbił, a ja robiłem to najlepiej.
Włożyłem makaron, do wrzącej wody, założyłem swój fartuch, zaczynając kroić pomidory i przygotowując sos. Chcę, aby Louis poczuł się lepiej, aby się zrelaksował i szczerze uśmiechnął. Postawiłem na stolik dwuosobowy, czerwone wino i sok pomarańczowy, nie wiedziałem na co Lou miał ochotę. Makaron jeszcze się gotował, ale sos był już gotowy.
Chłopak wyszedł z łazienki, wycierając jeszcze ręcznikiem mokre włosy. Był uśmiechnięty, uśmiechał się [...]
- Co tak pachnie? Mój skarb, znowu coś pichci? - zaśmiał się, zaglądając do garnka. - Tak długo nie jadłem nic tak pysznego, jak twoje obiadki. - przytulił mnie od tyłu, całując moją szyję.
- Lubisz spaggethi, prawda?
- Twoje? mógłbym się z nim wziąć ślub. - zaśmiał się uroczo. - Pomóc Ci?
- Nie, dzięki. Ale gdybyś mógł, zapalić świeczki na stole?
- Jasne. - odszedł ode mnie, łapiąc zapalniczkę. Wyjąłem dwa talerze, nakładając na nie makaron, polewając sosem i nakładając na mnie, małe pokrojone pomidory. Louis, zapalił świeczki odkładając na komodę obok, zapalniczkę. Usiadł przy stole, nalewając nam obojgu wino. Usiadłem przy nim na krześle, podając mu talerz z kolacją. Złapał za widelec, nawijając makaron.
- Mmm, pyszne. - zamruczał. - Serio, nie jadłem nic tak pysznego, przez te parę dni. Dawał mi tylko, jakieś obrzydliwe batony i zupy w proszku. - odparł zdenerwowany.
- Louis, sądzę, że powinniśmy pójść do lekarza... jak i psychologa. - odparłem, odkładając widelec.
- Może i masz rację. Przepraszam, że zrobiłem Ci takie świństwo... - złapał moją dłoń, całując ją delikatnie.
- Powiesz mi, czym Ci groził? - zapytałem delikatnie, może on nie chcę o tym rozmawiać?
- To ciężkie, nogi miałem jak z waty... powiedział, on.. on groził, że zrobi Ci krzywdę, jeśli z nim nie będę. On, chciał żebyś cierpiał... powiedział, że jeśli tego nie zrobię, będziesz kaleką.. musiałem to zrobić Harry, nie mogłem pozwolić, żeby Cię skrzywdził. - przytulił mnie do siebie. - Harry, wybacz mi...
- Już dawno Ci wybaczyłem. - pocałowałem go w głowę. - Jutro wracając moi rodzice, mój wujek od strony ojczyma, jest prawnikiem. Pomoże nam, będzie dobrze. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Louis tylko przytaknął.
- Jedz kochanie, czeka Cię jeszcze deser. - pocałowałem jego policzek.

Kolacja się skończyła, około godziny 20:30. Louis powiedział, że skoro zrobiłem kolację on pozmywa. Więc, w tym czasie poszedłem na górę do sypialni, ścieląc na łóżko. Przebrałem pościel i, wyjąłem z szafy nową poduszkę dla Louisa. Sam przebrałem się w piżamę, zszedłem jeszcze na dół dokładnie sprawdzając zamki w drzwiach i patrząc, czy taras jest zamknięty. Nawet ja bałem się, o zdrowie Louisa jak i swoje. Przecież ten palant nam groził, na szczęście mieliśmy chociaż, kamerę w domu i alarm antywłamaniowy.
- Skończyłem. - Louis wytarł rękę w ścierkę, tak słodko wyglądał w mojej piżamie w paski.
- Świetnie. To co idziemy już na górę? niby wcześnie, a jestem wykończony. - potarłem ręką kark.
- Nawet nie pytaj, jak ja się czuję. Tragedia. - uśmiechnął się. - Tęskniłem za tym miejscem. Ale chciałbym mieć z Tobą, swój własny kąt. - powiedział, kiedy szliśmy na górę.
- Pogadamy o tym jutro. - zaśmiałem się. Louis wszedł do pokoju, rzucając się na łóżko. Posunął się, przykrywając się kołdrą, położyłem się obok niego, na co ten przysunął się do mnie mocno.
- Zimnooo. - zadrżał śmiejąc się. Więc, przytuliłem go mocno obejmując ramieniem i łącząc nasze nogi.
- Dobranoc skarbie. - pocałował mnie w czoło.
- Nawet nie wiesz, jak za tym tęskniłem. - wyszeptał.


jednak jest rozdział ! :o uff.. :Dxx

cholera!!

Mam coś z kompem... nie wiem, jak będzie z rozdziałami. Załamana jestem.:<<
Może jednak uda mi się napisać. :(x

poniedziałek, 29 lipca 2013

Sorry.:Cx

Rozdziału dziś nie będzie, mam szlaban ._. Ale jutro już się pojawi, wybaczcie. x
Kocham was, miłego dnia . x 

niedziela, 28 lipca 2013

Larry Stylinson- 18.

- Kochałeś go?
- Nawet nie wie pani jak bardzo. - odparłem do starszej kobiety, który karmiła gołębie w parku, potrzebowałem się komuś wygadać, komuś kto nie będzie mnie osądzał, tylko po prostu mnie wysłucha.
- Tak już jest synku, przeważnie od chodzi od nas coś lub ktoś, kogo kochany najbardziej, życie lubi płatać figle, skarbie. - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Mieliśmy razem zamieszkać. Wziąć ślub. - powiedziałem żałośnie, przymykając powieki.
- Naprawdę mi przykro. Jestem tu codziennie Harry, możesz do mnie przyjść porozmawiać, zawszę. - uśmiechnęła się, obejmując mnie przyjaźnie ramieniem.
- Dziękuję pani, cieszę się. Ale muszę już iść, Louis miał dziś mnie odwiedzić, mieliśmy porozmawiać. Obawiam się trochę. - wstałem z ławki, dość przygnębiony. - Do widzenia, miłego dnia.
- Wzajemnie, skarbie. - uśmiechnęła się, odwracając głowę.

Wspaniała kobieta. 

- Obiecałeś cholera. - Louis syknął, zwracając się do mnie. Odwiedził mnie, tak jak mówił.
Obiecałem mu, że będę silny, złamałem obietnicę.
- A Ty obiecałeś, że mnie nie zostawisz. I co?! - wstałem z kanapy ocierając łzy.
- Nadal jesteś najważniejszy. - odparł pocieszająco. - Po prostu, nie mogę powiedzieć Ci co się dzieję. Jason jest nienormalny, po prostu zaufaj mi. Chronię nas, chronię Ciebie. - podszedł do mnie, przytulając mnie od tyłu. - Wiem, że Ci ciężko, ale jestem z Tobą pamiętaj. Niestety, nawet gdybym chciał i się postawił, nie mogę odejść od Jasona. - rozpłakał się. - Myślisz, że nie jest mi ciężko? spójrz na to... - uniósł swoją rękę pokazując mi nadgarstek. Ja pieprze, złapałem jego rękę całując znajdujące się rany.
- Nie rób tego. - rozpłakałem się. - Proszę przestań. - chłopak nic nie powiedział. Przytulił mnie tylko mocno, płacząc również.
- Uciekniemy stąd kiedy, obiecuję. Uciekniemy z tego toksycznego miasta, Harry. - złapał mnie w biodrach, całując powolnie, leniwie i pięknie. - Nie idź, nie poradzę sobie. - powiedziałem w przerwie, na pocałunek.
- Poradzisz sobie, jesteś silnym chłopakiem. - odparł, gładząc moje włosy.
- Oh, Loueh. Czasami brzmisz jak moja mama. - zirytowałem się.
- ah, tak? Czy twoja mama sypia z Tobą i robi Ci...
- Jesteś obrzydliwy. - zaśmiałem się melodyjnie. Nachyliłem się do jego usta, całując je mocno i namiętnie. Tak mi go brakuję.
- Muszę iść... dostanę wpieprz od Jasona, kiedy dowie się, że tak długo mnie nie ma. - zasmucił się momentalnie, zagotowało się we mnie.
- Ten frajer Cię bije?! - krzyknąłem ostro.
- Harry spokojnie... nie tak mocno, da się wytrzymać...
- Da się wytrzymać?! zabiję tego sukinsyna, obiecuję! tylko spotkam typa na ulicy! - krzyknąłem ostro, zwalając zwinnym ruchem wazon.
- Uspokój się, proszę... muszę lecieć, nie rób głupstw. - pocałował mnie ostatni raz, tak delikatnie i uczuciowo.
- Kocham Cię. - wyszeptałem.
- A ja kocham Ciebie. - pocałował mnie w czoło, żegnając się. Wyszedł z mieszkania, jak cudownie było go zobaczyć.

Jak każdego nudnego dnia, bez Louisa wstałem dość wcześnie, wyruszając na miasto. Ubrałem się dość cienko, na dworze całkiem, całkiem ciepło. W taki dzień, pewnie wybrałbym się z Louim na spacer.
Wyszedłem z domu, zdołowany tak jak zawsze, jednak jest o wiele lepiej przez to co powiedział chłopak.
Przechodziłem właśnie koło jednego ze sklepów, stając przy nim. Przyglądałem się fajnej, nowej marynarce. Miałem wejść do sklepu, zmierzyć ją, kiedy zauważyłem Louisa z tym palantem.
Mój chłopak wyglądał gorzej niż strasznie. Siniaki miał na całej twarzy, bandaż na głowie, rozciętą brew. Serce mi się kroiło. Jason mu to zrobił, myślałem, że go zabiję. Podbiegłem do nich szybko, łapiąc go za koszulkę i przypinając do muru.
- On mnie pobił, Hazz. Do stanu wytrzymałości. - Louis naskarżył się.
- Zniszczę Cię rozumiesz?! Jutro widzimy się na policji i, jeszcze raz ku*wa, dotkniesz Lou, a zabiję Cię rozumiesz. Louis idzie dziś do mnie, tylko spróbuj mu coś zrobić. - kopnąłem go w brzuch, łapiąc Louisa za rękę, wciągnąłem go do auta.


Koment? :) Dzuiękuję.x