sobota, 19 października 2013

Chapter 9.

Teraz jesteś daleko, teraz Ciebie przy mnie nie ma, nie martw się kochanie, ja zawsze będę czekać. Myśli gonią myśli zataczając błędne koło. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałabym być teraz obok.
Nie pokłóciliśmy się, raczej zrezygnowaliśmy z siebie, to nasz cholerny błąd, ale nikt nie kazał mi z Ciebie zrezygnwoać, to MÓJ błąd. 
tęsknie wiesz? oh... nie wiesz [...] 




Nie obyło się od wyzwisk na moją stronę przez Liama, ponoć jestem dupkiem bez uczuć, hm możliwe. Jakoś nie dbam oto ostatnimi czasy. Ostatnimi czasy, mam namyśli związek z Niallem który okazał się błędem mojego życia. Nieważne. 
Postanowiłem się wprosić do Li na noc, potrzebuję męskiego wieczoru, nie chcę widzieć flirtujących wiecznie chłopaków, nudzi mnie to. Dlatego zanocuje u Li, zgodził się pod warunkiem, że ruszę tyłek i kupię coś na wieczór. Więc już z lepszym nastawieniem wyszedłem z jego domu, udając się do fastfood'u po coś do żarcia, zahaczając tesco. Nie chciałem myśleć o Lou, sądziłem, że jest inny [...] 
Wszedłem do Tesco zaraz kierując się na dział z alkoholem. Stojąc przy jednej z półek zastanawiając się, jakie tym razem kupić wino - kiedy ostatnio Li, mnie opieprzył za kupienie zgrzewek piwa, zamiast smacznego, cierpkiego wina. Niemal podskoczyłem, kiedy usłyszałem ten nieznośnie słodki głos. Odwróciłem się na pięcie, widząc Matthewa, uśmiechał się do mnie. Nie był to złośliwy uśmiech, był raczej szczery, tryskający sympatią. 
- Cześć Matt. Co robisz w tym dziale? - zapytałem uśmiechając się z nikłą satysfakcją. 
- Jestem tu na zakupach. Louis kazał mi wybrać jakieś smaczne wino. Może wiesz jakie lubi? nie znam się na tym zbytnio... - przyznał, poprawiając czapkę. Gdyby nie był moją konkurencją, pewnie bym się z nim zaprzyjaźnił. 
- Weź to. Podałem mu z najwyższej półki. Louis je uwielbia. - w prawdzie było to wino, którego Louis nienawidził i, niemal zawsze po nim wymiotował. - Um, Matt wiesz, że nie sprzedadzą ci alkoholu? 
- Tłumaczyłem to Louisowi, jednak kazał mi coś ogarnąć. Więc ogarniam. - zaśmiał się. 
- Chodź zapłacę. - westchnąłem delikatnie, idąc z nim do kasy. Chłopak podziękował, po czym wyszliśmy z marketu. Przeszliśmy przez cały parking milcząc, aż w końcu nie wytrzymałem. Zrzuciłem swoje i jego zakupy, łapiąc za jego koszulkę. 
-  Ty cholerny gówniarzu! odpieprz się i to w trybie natychmiastowym od Louisa rozumiesz?! - krzyknąłem, szarpiąc nim bardziej. - Nic Ci nie zrobię, dopóki go nie zostawisz. Zrozumiałeś? - przestraszony chłopak przytaknął. Puściłem go, łapiąc swoje siatki. Matt wziął zakupy idąc jak najszybciej. 
- Pieprzony frajer! - krzyknął z daleka. A jednak mogłem mu coś zrobić. 
Co we mnie wstąpiło? sam nie wiem. Wróciłem do domu Liama wszystko mu tłumacząc, oczywiście postąpiłem źle, jak zwykle. O około godziny 21:00, Louis napisał mi sms'a o treści: "Jak ty się zachowujesz? nie wstyd Ci, że tak na niego najechałeś?! bardzo odważne z twojej strony, serio. Zawiodłem się. " 


Kiedy następnego dnia obudziłem się, z kuchni dolatywały mnie ostre kłótnie. Po upłynięciu 3 minut, Louis znalazł się w moim pokoju, jednak nie krzyczał. Usiadł się na moim łóżku przyglądając mi się. 
- Wiem, że Cię zraniłem.
- To dobrze. - odparłem, spuszczając głowę. - Nawet nie wiesz, jak w tym momencie cię nienawidzę a jednocześnie chcę mi się płakać, bo tak bardzo cię potrzebuję. Wiesz co ja teraz czuję? 
- Nie wiem... przepraszam cię. Chcę abyś odwzajemniał to co ja. - dotknął mojej dłoni.
- Cholera jasna, Louis! czy ja powiedziałem, że tego nie odwzajemniam? rzuciłeś się na mnie, nawet o tym nie gadaliśmy! zwalasz wszystko na mnie, popieprzony świrusie! - zepchnąłem go z łóżka, a ten spadł na ziemię. - Gdzie jest Matt co? znudził Ci się?!wypieprzaj z tego pokoju frajerze! 
- Przepraszam, Harry! ja żałuję! 
- Nie poniżaj się. Wyjdź. 
- Porozmawiajmy jak dorośli. - zaproponował, potrafił być nieznośny. - Wigilia już niedługo, nie obchodzi cię to? 
- Nie? mam Liama, jakoś prędzej o tym nie myślałeś. Wszystkich ranisz, mnie i Matta! ten chłopak jest młody, rzuciłeś go! co on teraz myśli. 
- Nieważne, chcę być z Tobą! 
- Mieszasz mi w głowie, matko święta! Wyjdź dobrze? - poprosiłem spokojniej, krzyk do niczego nie doprowadzi Styles. - Zadzwonię. Obiecuję. Idź już dobrze? 
- Zależy mi na Tobie. - dotknąłem kciukiem mojego policzka, miał łzy w oczach on się przejmuję... 
- Do zobaczenia Lou. Odezwę się. - Chłopak odsunął się ode mnie i wyszedł z pokoju. 
Poszedłem do kuchni i wyjąłem małą szklankę i butelkę Jack'a, napełniając ją do pełna. 
- Tak z rana? Harry to....
- Zamknij się. 
Całe deszczowe popołudnie spędziłem na wylegiwaniu się na kanapie, kiedy do Liama wpadł Grimmy, nie wiem co odwalali u niego w pokoju, nie słyszałem, żeby Payne tak się nabijał. Dostawałem szału, związany z Louisem i, z podnieconym Liamem który śmiał się jak zjarany. 
Wstałem z łóżka podchodząc do dużej szafy. Wyjąłem z niej dwudniowe ubrania i wrzuciłem do plecaka. Wracam do siebie. Nie przeszkadzając chłopakom, zostawiłem kartkę Li na lodówce. Czeka mnie rozmowa z Louisem, bo doszedłem do wniosku, że.... 



bardzo! bardzo! bardzo! przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. ;c ale tak się zbierałam i jakoś ciężko było mi napisać. :c

 

niedziela, 13 października 2013

Chapter 8.

Nie zdążyłem nic innego powiedzieć [...] Louis po prostu ściągnął mnie z krzesła, pchając na kanapę.
Opadłem na oparcie sofy, czekając co chłopak wymyśli. Louis zdjął fartuch, posyłając mi nie pewne spojrzenie. Byłem przerażony.
Głupio mi było w taki sposób zachowywać się z Lou, zwłaszcza, że byłem zagubiony. Sam nie wiedziałem o co mi chodzi, sądzę, że nie byłem gotowy.
Jednak zanim zdążyłem coś powiedzieć, Louis usadził swój zgrabny tyłek, na moich kolanach. Całując moją szczękę, zjeżdżając do obojczyka. Było przyjemnie, pewnie, że tak. Z trudem odwzajemniałem każdy pocałunek, nie mogąc złapać tchu.
- Przestań... - wysapałem próbując odepchnąć Louisa, jednak chłopak nie zwrócił na to uwagi. - Louis! puszczaj mnie. - syknąłem pchając chłopaka, upadł na ziemie unosząc do góry głowę, grzywka opadała mu na oczy. 
- Co w Ciebie wstąpiło? - zdenerwował się. - Rozmawialiśmy o tym...
- Nie, Louis. Ja nie jestem gotowy okej? nie mogę, przepraszam. - wstałem z kanapy, zostawiając go samego.
- Nic z tego nie będzie? - zapytał ostatni raz kiedy zniknąłem za drzwiami.
- Przykro mi.
- Wcale nie jest Ci przykro, dupku. Starałem się, wiesz? to ty dawałeś mi znaki! nie rób ze mnie kretyna! - krzyknął zapłakany wybiegając na przed pokój. Pobiegłem za nim, próbując go zatrzymać.
- Louis... przepraszam, ja nie wiedziałem, że to robię? myślałem, że to tylko zwykły flirt. - dotknąłem jego pleców, kiedy ubierał buty.
- Nie dotykaj mnie teraz! to myliłeś się, bo ja się zakochałem wiesz? w Tobie. - powiedział, a ja stałem jak słup. Chłopak wyszedł.


Mijały godziny, a Louisa nie było. W końcu po ciężkim czekaniu, chłopak wrócił po godzinie piątej. Ale nie sam [...] jakiś młody chłopak, wszedł z nim do mieszkania uwieszając się na jego szyi. Byli kompletnie pijani. Nie zdziwiło mnie to, że Louis przyszedł z chłopakiem. Wiedziałem, że zrobi to chcąc wzbudzić we mnie zazdrość, bardziej zdziwiło mnie to, że chłopak którego przyprowadził Louis, miał najwyżej z 16 lat?! Louis najwyraźniej upił go i wykorzystał nastolatka nic sobie z tego nie robiąc. Z tego co usłyszałem nazywał się Matthew. Siedziałem na kanapie przyglądając im się dokładnie. Louis mnie zauważył, zaśmiał się głośno i powiedział:
- No, Harruś. Tyt-y mnie nie chciołeś, to chciał mnie inny, o! Matt! - pocałował go mocno, przytrzymując się szafki.
- Louis debilu! on ma z szesnaście lat!
- e! - krzyknął chłopak. - Wiek nic nie znaczy, a teraz przepraszaamy. Ale mamy swoje sprawy! - zaśmiali się, ledwo wchodząc do pokoju Louisa.
Załamałem się. Nie chciałem o tym myśleć, to, że tymczasowo odrzuciłem Lou, to nie znaczy, że skreśliłem go na dobre! Poszedłem do pokoju, kładąc się do łóżka. Jednak nie prędko zasnąłem, słysząc nie przyjemne odgłosy z pokoju Louisa [...]


Wstałem dość prędko chcąc jedynie kawy. Mocnej i czarnej, nie spałem prawie wcale, wstałem z łóżka dokładnie je ścieląc. Podniosłem z podłogi skarpetki, zanosząc je do kosza. Wziąłem szybki prysznic i, poszedłem do kuchni. Chłopaków jeszcze nie było. Więc delikatnie otworzyłem drzwi od ich pokoju. Moje serce chyba pękło, kiedy zobaczyłem, że traktują siebie na serio. Byli do siebie przytuleni, śmiali się, uśmiechali do siebie.
Chcę umrzeć [...]
Usiadłem się przy stole, wstawiając wodę na kawę, kiedy do kuchni weszli chłopcy. Matt uśmiechnął się do mnie, wyjmując dłoń w moim kierunku.
- Wczoraj nie mieliśmy okazji się poznać, wybacz. Jestem Matthew, mam szesnaście lat. - uśmiechnął się i, po chwili opuścił dłoń.
- Louis, wiesz, że jesteś starszy od niego o siedem lat prawda? - syknąłem, wyłączając czajnik.
- Wiem, co z tego? - parsknął, wyjmując kanapki z tostownicy.
- Wiek dla nas nie ma znaczenia. - powiedział Matt, był naprawdę miły ale... skradł mi kogoś.
- Dokładnie. - Louis pocałował go delikatnie, spuszczając wzrok na podłogę.
- Czemu mi to robisz? - zapytałem.
- Co takiego? - złapałem go za rękę, ciągnąc do salonu. - Dobrze wiesz, że cię lubię.
- Jakoś mi tego nie okazujesz, ale teraz... poznałem go. Jest mega kochany.
- Proszę, przestań mi to robić. To boli.
- Nic na to nie poradzę. - odparł zmieszany i wrócił do kuchni. Nie wiem jak to teraz będzie, mieliśmy spędzić wigilię w dwójkę. Nie w trójkę. Potrzebuję Liama, tak bardzo go potrzebuję.