sobota, 27 kwietnia 2013

Chapter XXXI - Ostatni rozdział Larry'ego.

~6,5 tygodnia później.~

- Harry, bierz to mleko i spadamy.- powtarzałem już trzeci raz, kiedy Harry był zajęty oglądaniem gazet. 
- Mhm, już Louis czekaj. Tu piszę, o nas. Chodź.- poprosił. Niechętnie podszedłem do Harry'ego.
- Pokaż. - Złapałem gazetę. - uśmiechnąłem się. - " Mimo, że zespół już nie istnieje dwóch chłopaków z zespołu, nadal się spotyka! Krążą plotki, że zamieszkali razem w rodzinnym mieście Louisa! Nowe fotki!" .
- Co za ludzie. - zaśmiał się. Przeszedł koło działu z nabiałem, i wziął mleko. - Bierzemy coś na wieczór? Jakieś piwo? - zapytał. - A, biorę. 
- Weź, weź Harry. - Chłopak wziął cztery piwa, podszedł do kasy i zapłacił. Wyszliśmy z marketu. Harry wsiadł na miejsce pasażera, trzymając drobne zakupy na kolanach.
- Zdajesz sobie sprawę, że nadal mnie okłamujesz i nie znam prawdy? - dogryzł Harry, nienawidziłem tego tematu, zawsze odkładałem to na następny dzień, lub po prostu prosiłem aby o tym zapomniał. Tak, po prostu. - Zerwałem z Nickiem, była umowa. Powiedz mi w końcu o co chodzi, nie chcę być w związku w którym na okrągło mnie okłamujesz. - odparł, poprawiając grzywkę. Spojrzałem na niego, przyśpieszyłem. 
- Porozmawiamy tutaj. - zaparkowałem koło plaży. Wiem, że to banalne, jednakże w takim miejscu rozmawia się najlepiej. Do tego, zachód słońca był naprawdę piękny. 
- Denerwujesz mnie. - parsknął Harry, i wyszedł z auta. Przeszliśmy przez mały mostek, który prowadził na plażę. Zdjąłem buty, piach był gorący. Usiedliśmy na mały murek. 
- Wiesz, że nie chcę Cię okłamywać. Ale to trudne. - zacząłem.
- Proszę powiedz.- złapał moją dłoń. 
- Wtedy, kiedy się pokłóciliśmy, czułem się strasznie.. chciałem to naprawić. Wiedziałem, że jesteś u Nicka, zawsze do niego chodzisz kiedy masz jakiś problem. Zadzwoniłem do niego, ode mnie nie odbierałeś komórki. Poprosiłem go, aby dał mi Cię do telefonu. Odmówił i powiedział mi, że  jeśli Cię nie chcę , to on Cię weźmie. - przełknąłem ślinę, i popatrzyłem na rozciągające się niebo. - Powiedział mi dosłownie wszystko, co mam Ci powiedzieć kiedy przyjdziesz po rzeczy, że mam Ci powiedzieć, jak to bardzo Cię nie znoszę [...] Wybacz mi... On nam groził, i Tobie i mi.. miałem się od Ciebie trzymać na dystans.. ale nie chcę, nie chcę i nie potrafię Harry. - złapałem nasadę nosa. Harry patrzył na mnie długo. 
- Mogłeś mi to powiedzieć prędzej. Boże, ten list... był najgorszy... 
- Przepraszam. 
- Daj spokój. Nie twoja wina. - wstał z murku, i szedł w stronę auta.
- To dlaczego jesteś zły? 
- Domyśl się. Łatwiej byłoby mi powiedzieć. Odwieź mnie do mieszkania. - odparł. Wstałem, i szedłem w stronę auta. Wsiadłem do środka, i odpaliłem wóz. 
- Nie gniewaj się, ale wolałbym spać dziś na kanapie. - odwrócił wzrok. Spojrzałem na młodszego chłopaka.
- Jasne. - parsknąłem. 


Właśnie siedzę na kanapie, i popijam to okropne piwo które kupiłem. Zastanawiam się, czy przeprowadzka tu była dobrym pomysłem. Przeważnie, próbuję sobie wbić do głowy, że tak. Jestem blisko Louisa, i jest naprawdę dobrze. Potem też będzie, przecież ten gniew który teraz czuję z czasem minie. 
Nie rozmawiamy ze sobą. Lou siedzi w sypialni - chyba śpi. Nie wiem. 


~4 lata później. ~
- A może ta koszula? - zapytał Louis.
- Wyglądasz w niej jeszcze gorzej.. - zaśmiałem się. - To tylko kolacja z rodzicami. 
- Którzy nie wiedzą, że od tylu lat jestem z Tobą. - objął mnie. 
- Racja. Ale, czas najwyższy, żebyś im powiedział. Masz prawie dwadzieścia pięć lat lamusie. - zaśmiałem się. 
- Ta , czy niebieska? - zapytał ostro.
- Hm, niebieska.. - poradziłem. - Daj, zapłacę. - wyciągnąłem rękę, po koszulkę. Louis dał mi ją, podszedłem do kasy, i zapłaciłem za wybraną rzecz Lou. 
- Rozliczymy się w domu. - uśmiechnął się.
- Oszalałeś? mamy wspólne konto. Ale kiedy wrócisz do domu, zrobisz obiad ogarniesz. 
- Chyba się z Tobą ożenię.- zaśmiał się.
- Chciałbyś. Jestem dla Ciebie za dobry! - złączyłem nasze dłonie, i z pogodnymi twarzami wyszliśmy ze sklepu. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra, nie żeby coś, ale ten rozdział jest tak beznadziejny, że zaraz się popłączę.x.x
miał być najlepszy, bo to koniec opowiadania o Larrym Stylinsonie.:)xx
Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z tego opowidania, i mam nadzieję, że wam też się spodoba. 

Boheterów, następnego opowiadania dodam potem. Może jakoś w późnie popołudnie.:D
Nie mówię, na razie z kim , żeby była niespodzianka.
Napiszcie, co sądzicie o całym tym opowiadaniu.:)xx ♥ 
Skomentuj.x ♥

czwartek, 25 kwietnia 2013

Chapter XXIX.

- Wyjedźmy stąd. - odparłem do, zaspanego Harry'ego. Chłopak, otworzył zaspane oczy powodując u mnie, gęsią skórkę. Uśmiechnąłem się na widok jego potarganych w nieładzie włosów. Harry zaśmiał się.
- Mówisz serio?
- Jak najbardziej. Dość mam tego wszystkiego. Chłopaków, zespołu.. - wymieniałem.
- To trzeba przemyśleć Lou. A jeśli już to gdzie? - zapytał wychodząc z łóżka. Wstałem do pozycji siedzącej.
- Hm. Myślałem nad Doncaster ? Jest tam cicho, spokojnie, a jednocześnie nie jest to małe miasto. - uśmiechnął się.
- Wiesz. Myślę, że trzeba nad tym pomyśleć. Przy okazji, chciałbym z Tobą porozmawiać. Ale to może, wybierzemy się na kolację? - zapytał, wkładając na siebie biały t-shirt.
- Możemy iść, czemu nie. Nawet chyba wiem, na jaki temat.- skrzywiłem się, wstając z łóżka. Od razu, złapałem szare jeansy, i czerwono- granatową koszulkę w paski.
- Dobra, chodź coś zjeść. - zaproponowałem.
- A nie, możemy na mieście? - zapytał, zatrzymując się przy drzwiach.
- Dlaczego niby? Skoro, lodówka jest pełna.
- Nie chcę, być w ich towarzystwie. - odchrząknął.
- Przestaniesz? Po prostu, nie zwracaj na nich uwagi. - uśmiechnąłem się, i złapałem go za rękę ciągnąc na dół. Cała trójka siedziała, przy dużym stole konsumując bogate śniadanie. Liam zmierzył nas surowym wzrokiem i powrócił do jedzenia. Razem z Hazzą, przysiedliśmy na wysokie krzesła kuchenne. Wyjąłem z lodówki, truskawki, banany, kiwi i dużo różnych owoców. Mleko, i z półki zdjąłem czekoladowe płatki.
- Dziwnie mi się przyglądają. - odparł Harry, przygryzając jedną truskawkę.
- Zauważyłem. - spojrzałem na chłopaków, zaraz spuszczając wzrok. Liam wstał od stołu, nadal trzymając w ręku sok wiśniowy. Szedł w stronę kuchni, przeszedł koło krzesła Harry'ego, wylewając na jego włosy wiśniowy sok, który przeciekł przez biały t-shirt. Harry wstał z krzesła, próbując doprowadzić się do ładu, wycierając się kuchennym ręcznikiem.
- Ohh, wybacz.. naprawdę nie chciałem. - Liam uśmiechnął się delikatnie. Harry złapał go za koszulkę, i przyparł do ściany.
- Uważaj sobie. - syknął przez zęby. - Może to się dla Ciebie źle skończyć. - popchnął go, wychodząc z kuchni. Rzuciłem Liamowi, krótkie spojrzenie, idąc za Harrym.
- Tak, tak! Idź do niego, bo jeszcze sobie nie poradzi! - Liam zaśmiał się głośno.
- Ryj. - odparłem do chłopaka, wchodząc już do łazienki, gdzie znajdował się Harry. - Tylko mi nie mów, że się tym przejąłeś. - oparłem się o framugę drzwi, wpatrując się w Harry'ego.
- No wybacz. Nie mam ochoty, przez to przechodzić. - parsknął, przebierając koszulkę. - Wracam do mieszkania Nicka. - potwierdził i wyszedł z łazienki, kierując się do naszego pokoju.
- Powaliło Cię? - szturchnąłem Harry'ego. - Tylko mi nie mów, że z nim nie zerwałeś [...]
- Nie miałem okazji. - ubrał skórzaną czarną kurtkę. - Zrobię, to gdy wróci. Trzymaj się LouLou. - uśmiechnął się uprzejmie.
- Toć nie idź.. - poprosiłem, trzymając jego ramię. - Źle mi bez Ciebie. - sprzedałem mu przepraszające spojrzenie. - Lub chociaż wynajmijmy, pokój w hotelu na dzisiaj. Potem pogadamy o wyprowadzce. Proszę.- uśmiechnąłem się.
- Ubieraj się. - rzucił Harry. - Czekam przy samochodzie. - odparł, wychodząc z pokoju.
Zabrałem torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, resztę kupi się na mieście. - pomyślałem. Ustałem w progu drzwi, rozglądając się po pokoju, czy czasem czegoś nie zostawiłem. Nie wszystko okey. Zszedłem na dół, w salonie siedziała cała trójka, plus Jade.
- Louis! - zawołała radośnie, rzucając mi się na szyję.- Wreszcie jesteś! - uśmiechnęła się.
- Tak. - rzuciłem grzywką w bok. - Teraz wybacz. Harry czeka na zewnątrz.- uśmiechnąłem się.
- Idziemy jutro na kawę? - zapytała. Niall spojrzał na mnie złośliwie.
- Jasne. - uśmiechnąłem się do Nialla. - Zadzwonię, do zobaczenia. - odparłem do Jade, po czym wyszedłem z mieszkania.
- Jak długo możesz ubierać kurtkę. Zabiję Cię kiedyś! - zaśmiał się, wchodząc do auta.
- Nie zabijesz mnie. Za bardzo mnie kochasz, ty mój puci~puci. - złapałem jego policzek.
- Lecz się kochanie.- zaśmiał się, odpalając auto.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~``
Durny. -.-' Ale dzięiuję bardzo, bardzo za tyle komentarzy! Niesamowite!♥ Poproszę tyle samo, w tym.:D

wtorek, 23 kwietnia 2013

Chapter XVIII.

Chcielibyście widzieć minę Liama, kiedy wszedł ze mną Harry, i kiedy młodszy chłopak wszystko mu wygarnął, i opowiedział jak bardzo go nie znosi. Haha, i ten moment kiedy Harry, tak chamsko mnie przy nim pocałował. Przez resztę dnia, siedzieliśmy w moim pokoju. Dopiero pod wieczór, zeszliśmy na taras aby trochę się zrelaksować, w swoim towarzystwie. 
Harry siedział już na bujanej ławce przykryty puchowym kocem. Podałem mu kubek owocowej herbaty. Usiadłem się koło niego, opierając głowę o jego ramię. Harry przykrył mnie kocem. Wziąłem łyk ciepłego napoju. Jak dobrze, że wszystko jest tak, jak powinno być. W przypływie chwili, sprzedałem Harry'emu buziaka w policzek. Spojrzał na mnie śmiejąc się. 
- A to za co? - zapytał, biorąc łyk herbaty.
- Za to, że odciągnąłeś mi ten pomysł z głowy. - odparłem. - Kiedy teraz o tym myślę, sądzę, że ma  najlepszego przyjaciela na świecie. Harry spuścił głowę, i przez chwilę wpatrywał się w martwy punkt na swojej dłoni.
- Przyjaciela? - przygnębił głoś. - Ehm, to miło Louis. Chodź liczyłem na to, co było kiedyś. - spojrzał na mnie. 
- Ja również. Ale sądzę, że trzeba nad tym popracować. Zbliżać się do siebie, tak jak kiedyś. - uśmiechnąłem się. Harry przytaknął. - Ale nie smuć się. Uda nam się. Czuję, że wrócimy do siebie po jakiś dwóch tygodniach, bo nasza miłość jest zbyt wielka. - zaśmialiśmy się.
- Oby. - odparł Harry.
- Nie "Oby" tylko na pewno. - ponagliłem. - Ale... - po chwili zastanowienia. - Po co, czekać tak długo, skoro ja za Tobą , za tęsknie kiedy pójdziesz do łazienki? - zaśmiałem się. Harry walnął się z płaskiego w czoło.
- Boże, jaki ty jesteś głuuuuupi. - odparł, spoglądając na mnie. 
- Zdarza się. - odpowiedziałem z uśmiechem. 
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zaśmiał się wyraźnie. 
- A nie wiem, tak jakoś... może, chciałbym Cię pocałować.. kto wie? - zaśmiałem się. 
- Więc, czemu tego nie zrobisz? - zapytał.
- Nie wiem, czy mogę? 
- A jeśli Ci pozwolę, zrobisz to? - zaśmiał się ponownie, odkładając herbatę na drewniany stolik. Przybliżył się trochę bliżej , czując, że ma przewagę. Uśmiechał się uwodzicielsko, przyglądając mi się.
- Wtedy, to już coś zupełnie innego. - odparł, i złapał mój podbródek łącząc nas w delikatny pocałunek, lecz krótki. Odsunąłem się od młodszego chłopaka.
- Wracajmy, robi się dość chłodno. - odparł Harry. Wchodząc do mieszkania, zapraliśmy po sobie brudne szklanki, i obmarzły jaskrawo czerwony koc. 
Weszliśmy do środka, dokładnie zamykając za sobą drzwi od tarasu. Przestraszyłem się, gdy zobaczyłem siedzącego po ciemku Liama w salonie. Zmierzył młodszego chłopaka surowym wzrokiem. Parsknął cicho.
- Szkoda mi Cię Harry. Szkoda mi Cię, bo nie wiesz jak to się skończy. - uśmiechnął się gniewnie. 
- Zamknij się. - parsknąłem , powstrzymując kłótnie, między dwoma chłopakami.
- Jeśli możesz. - Zielonooki podszedł bliżej Liama. - Na przyszłość, nie wtrącaj się w cudzy związek. Chyba, że masz tak nudne życie, że zajmujesz się czyimś. - uśmiechnął się delikatnie, pochylając głowę pod kątem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czytajcie dalej, będzie coraz lepiej.:Dxx Poproszę o skomentowanie rozdziału.:) ♥♥ Dzięki., za przeczytanie. ^^ - Jesssika.



poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Chapter XXVII + Informacja na dole.

- Louis, od dzwoń. - chodziłem niespokojnie po pokoju, co chwil spoglądając na drogi telefon. - Louis, cholera! - zamachnąłem się, i rzuciłem telefonem w ścianę. Roznosiło mnie. Wsadziłem ręce w swoje loki.
Niech to się skończy. - powtarzałem do siebie. Oparłem się o blat, i zastanawiałem się co zrobić z tą chorą sytuacją. Nagle, przypomniało o moim nowym sprzęcie. Pobiegłem do sypialni i złapałem czarne rurki, które momentalnie wciągnąłem. Zbiegłem na dół, w biegu ubrałem czarne glany i skórzaną czarną kurtkę. Zakluczyłem dom Nicka, i podbiegłem do swojego auta. Wsiadłem do niego, po czym ze schowka wyjąłem najnowszy GPS* . Wpisałem rejestracje samochodu Louisa, i za chwilkę maszyna podała mi miejsce w którym znajdował się Louis.
- Mam Cię. - uśmiechnąłem się pod nosem, wkładając kluczyki do stacyjki. Jechałem 100/h, nie mogąc odpędzić nerwów, chciałem znaleźć się w tym opustoszałym miejscu jak najszybciej. Dotarłem po jakiś dziesięciu- piętnastu minutach.
Wysiadłem z samochodu, krążąc we wszystkie strony.
- Louis!- zawołałem. - Rozglądałem się w około, przeszedłem koło małego drewnianego domu, w którym kiedyś znajdowały się deski, koła i materace do kąpieli, kiedy jezioro należało jeszcze do pływania.
Przeszedłem kawałek, po lesie zauważając stary, duży most. Oddychałem ciężko i szybko. Biegnąc w stronę mostku. Zauważyłem Louisa. Tego cholernego debila, wspinającego się na poręcze mostu. Zatrzymałem się na chwilę, aby zatwierdzić, że to on. Przymknąłem lekko oczy, przykładając rękę do czoła.
- Cholera, to on. - wydukałem do siebie. Biegłem, teraz ile sił w nogach. Minąłem jego czarne auto. Rozpłakałem się jak dziecko, co dawało jeszcze wolniejsze skutki biegania. Znalazłem się, już w takiej odległości , że Louis mógł mnie zauważyć.
- Louieh!- krzyknąłem. - STÓJ! - Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i jednocześnie zasmucony. Stałem już na moście, blisko chłopaka. - Już jestem Loui. Już okej.. - uspokoiłem go. - Proszę zejdź.- odparłem, ocierając łzy. Chłopak parsknął.
- Wiesz, trochę za późno. Gdzie twoja dziewczyna, Hazz? - zapłakał. - Nienawidzisz mnie. Zgiń! - krzyknął.
- Nie mów tak! - krzyknąłem. Spojrzałem, na rozciągającą się już rzekę. Za wysoko, Louis ma lęk wysokości. - Nie zrobisz tego. - syknąłem z wściekłości.
- Nie? - zabrewkował. - To patrz. - wspiął się, na wyższą barierkę puszczając jedną dłoń.
- Nie, Louis! Proszę , kocham Cię tak bardzo! - krzyczałem.
- Harry, ale ja mam dość wszystkiego. Chcę to zrobić. - zasmucił się. - Nie każ mi tego przechodzić jeszcze bardziej okrutnie dla mojej psychiki. - spojrzał na mnie.- Byłeś najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek zdarzyła się w moim życiu.
- Robisz to.
- Co takiego? - zapytał.
- Żegnasz się ze mną.
- Chyba, już czas najwyższy nie sądzisz , Harreh?
- Nie, nie sądzę. - podszedłem bliżej, i wszedłem na tą samą wysokość co Louis.
- Zejdź! - krzyknął ostro .
- Albo zejdziesz ze mną, albo oboje pożegnamy się z tym światem. - zaproponowałem.
- Zejdź proszę.
- Słyszysz, co do Ciebie mówię?! - odparłem do Louisa. - Zejdź, ze mną! Wrócimy do siebie, tęsknimy za sobą.
- Nie chcę, żebyśmy do siebie wracali. - wydukał.
- Dlaczego? ....
- Jest mi ciężko, nie wiem.. nie umiem, okazać Ci jak bardzo Cię kocham. Jestem tym typem, który nie umie okazywać uczuć.
- Co ty pieprzysz? - skrzywiłem się. - Louis, nie ważne.. proszę zejdź. Louis zignorował to co mówiłem, nadal miał głowę spuszczoną. - Złaź, bo skoczę razem z Tobą.
- Zrobisz to?
- Zrobię wszystko, by być z Tobą. - odparłem naglę. - Kocham Cię. - wyciągnąłem dłoń, z nadzieją że Louis ją złapię, i zejdziemy stąd razem. Zrobił to. Złapał moją dłoń, i ściągnął mnie z mostu.
- Zejdź, Harry. Już dobrze. - przytulił mnie, na co ja objąłem go w pasie. Ścisnąłem ją bardziej.
Wracamy? - zapytał. Przytaknąłem, na nic więcej nie miałem siły. Louis złapał moją dłoń, ponownie.
Zaprowadził mnie do mojego auta, wsiedliśmy do środka. Sam, zadzwonił do Zayna, prosząc go o odebranie jego auta, mówiąc, że zapasowe kluczyki, są w szufladzie w jego biurku.
- Louis, prowadź.. - poprosiłem.
- Jasne.- uśmiechnął się, przesiadliśmy się miejscami. Chłopakowi, nie schodził uśmiech z twarzy.
- Jak możesz być uśmiechnięty, w takiej chwili? - zapytałem Louisa.
- To proste . Mam dwa powody. Pierwsze. - spojrzał na mnie. - Powiedziałeś , że zrobisz dla mnie wszystko. Drugie, powiedziałeś, że mnie kochasz...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może być?:) A, właśnie ta informacja jest taka. Prosiłabym o skomentowanie rozdziału. Piszę je codziennie, naprawdę nieraz nie mam na to ochoty, ale muszę bo wiem , że parę osóbek na to czeka. Dlatego, naprawdę skomentowanie rozdziału nie jest trudne, ani męczące. A mi sprawa tyle radości.;)) Dzięki, za uwagę.:)♥ Rozdział, okej?:D

niedziela, 21 kwietnia 2013

Chapter XXVI.

Co to miało znaczyć '' Już więcej mnie nie zobaczysz '' . Nie chciałem, aby tak to odebrał. A jeśli, temu debilowi wpadnie do głowy, jakiś pomysł odebrania sobie życia [...] Nie, Harry , nie bądź głupi Louis ma mózg z którego korzysta. Chyba.
Usiadłem na kanapie, wysłałem do niego z jakieś pięć sms'ów z prośbą, o odezwanie się. Doszedł raport, lecz Loui nie odpisał.
Mijały kolejne godziny, a ja siedziałem na kanapie jak debil, i nie wiedziałem co zrobić w stosunku do Louisa. Dzwonienie do chłopaków było banalne, chodź wiem , że nie odebraliby ode mnie , jakiegokolwiek telefonu. Jednak tu chodziło o naszego wspólnego przyjaciela, lecz postanowiłem zostawić to na później i samodzielnie poszukać Louisa. Przed wyjściem, wypiłem jeszcze jakieś z trzy piwa, aby rozluźnić się. Rozluźniłem się, aż za bardzo. Nie dawałem rady racjonalnie myśleć, dokańczałem właśnie połowę czwartego kiedy kompletnie, zapomniałem co miałem zrobić. Poczułem, że mój telefon wibruję. Wyjąłem IPhone'a z kieszeni, od dresów. Na wyświetlaczu, pojawił się napis " Skarbek.xx " - Ohh, Harry musisz, zmienić mu nazwę. -wybełkotałem, dokańczając piwo. - Słucham Cię Louisku! Zatęskniłeś, za swoim byłym? - zażartowałem.
- Harry, piłeś?- zapytał.
- Nie-ee. - oznajmiłem. - Załamałem się, po zerwaniu z Tobą, hahahaha. Nie Louis, tak właściwie siedzę sobie teraz, z naprawdę świetną i śliczną panną. Nie obawiaj się o mnie, a i mam nadzieję, że ta obietnica którą powiedziałeś, po wychodzeniu z mieszkania jest dotrzymana. -zażartowałem.
- Harry? Skoro nie jesteś pijany... jak mogłeś to powiedzieć... - powiedział.
- Normalnie. Bo wiesz, ludziom zmieniają się gusta. Co, Camile? już idę chwilka. - skłamałem.- Wybacz Louieh, Camile mnie woła. Do zobaczenia. Może. - podkreśliłem ostatnie słowo, po czym odłożyłem telefon komórkowy. Oparłem głowę o kanapę, zadając sobie pytanie "Co dalej?" W tej chwili nic. Siedzę kompletnie pijany i nie wiem nawet co robiłem wczoraj.
Ułożyłem się na kanapie, i najzwyczajniej zasnąłem.

- Odezwij się proszę. Nie wiem, co wczoraj gadałem, ale czuję, że coś strasznego. Od dzwoń. - przełknąłem ślinę. - Zależy mi na Tobie, nie rób głupstw. Proszę Cię. - nagrałem Louisowi wiadomość, zaraz po przebudzeniu. Czułem się strasznie, głowa mi pulsowała na każdy możliwy rodzaj bólu. Nalałem pełną szklankę wody i połknąłem tabletkę przeciwbólową.

"Odezwij się proszę. Nie wiem, co wczoraj gadałem, ale czuję, że coś strasznego. Od dzwoń, zależy mi na Tobie, nie rób głupstw. Proszę Cię." - usłyszałem głos Harry'ego, załamany głos Harry'ego. Przełknąłem ślinę słysząc jego zachrypnięty głos, dodatkowo przeszły mnie dreszcze.
Siedziałem na jakiejś starej poniszczonej, drewnianej ławce koło opustoszałego mostu. Fajne miejsce, ciche spokojne, w sam raz dla mnie. Usłyszałem niesforną melodyjkę , z mojego telefonu. Jade dzwoni. Odebrałem telefon.
- Jeśli myślisz, że się zabiłem z powodu Harry'ego. To się mylisz. - odparłem na powitaniu.
- W końcu odebrałeś, Lou.. martwiliśmy się o Ciebie. - usłyszałem roztrzęsiony głoś Jade.
- Jest w porządku...
- Naprawdę? - zapytała.
- Nie. Nic nie jest w porządku. Chłopak mojego życia, mnie nie chcę rozumiesz?
- Oh, Louis. Czy twój związek musi się kończyć na Harrym? Nie sądzę. Znajdziesz innego, lub nawet inną.- powiedziała.
- Ta mhm. Teraz wybacz. Chcę pobyć sam. Narazie. - rozłączyłem się , i schowałem telefon. Pomyślałem nad jednym. Tylko to odpędzi moje zmartwienia.
________________________________________________________________________________
Wybaczcie, za ostatni marny rozdział, ale jestem przeziębiona i nie bardzo mam ochotę i czas pisać rozdział. Do tego jutro mam przesłuchanie na konkurs piosenki. ;_; xD Trzymajcie kciuki.:)! A narazie poproszę, z pięć komentarzy?:)x