sobota, 13 lipca 2013

Larry Stylinson- 10.

Rozdział 10| 
- Od dwóch miesięcy biorę leki na depresję. Zaczęło się to, kiedy próbowałem odebrać sobie życie, na dzielnicy Beller Street, po zerwaniu z Zaynem. Z dnia na dzień, robiłem bardziej głupsze rzeczy. Zalewałem nadgarstki wrzątkiem, ciąłem się..  coraz bardziej o nim zapominam i jest dobrze. Jednak wtedy, kiedy był w klubie.. - zatrzymałem się. - W tej chwili jest mi obojętny, wiedz, że nie opuszczę Cię, bo nie wyobrażam sobie ani jednego dnia, bez Ciebie ale nie chcę, abyś męczył się z chorym człowiekiem. Nie potrzebuję też, żadnej opieki, więc proszę Louis nie rozczulaj się nade mną. - zaśmiałem się krótko, po czym złapałem jego dłoń. Był zszokowany, nawet nie odwzajemniał moich teraźniejszych uczuć. 
- Przepraszam, że nie powiedziałem prędzej. Nie chciałem Cię martwić. 
- Poradzimy sobie razem. Pomogę Ci. - pogłaskał mój policzek. - Kocham Cię, bez względu na to, czy zabijesz człowieka, napadniesz na bank a nawet... będziesz miał problemy psychiczne. Każdemu się może zdarzyć. Jednak jestem cholernie zły i zazdrosny, że jednak czujesz, jeszcze coś do innego faceta. Mam ochotę go zabić. - odparł. 
- Ciebie kocham, nieskończoność razy bardziej od niego. - pocieszyłem go, wstając z ławki. Usiadłem na jego kolanach, zarzucając ręce na jego szyję. Ucałowałem go mocno, szkoda, że nie mogę pokazać jak bardzo go kocham. A może można. 
- Nie wierzysz? - zapytałem chłopaka. - Ludzie! - krzyknąłem głośno i donoście. Ustałem na ławkę, nadal krzycząc. - Widzicie tego chłopaka?! - wskazałem palcem na Lou, który siedział i nabijał się. - Kocham go! Kocham go tak bardzo, że aż ciężko mi to wykazać! Słyszycie! Bardzo mi na nim zależy! - krzyczałbym dalej, gdyby nie Louis, który uśmiechnięty, ściągnął mnie z ławki.
- Rozumiem Hazz, zależy Ci. Kocham Cię i dziękuję. - złapał moją rękę, powędrowaliśmy do swoich mieszkań, w celu spakowania się na jutro. 


- Jadę, Lou. Kiedy będę już w aucie, napiszę Ci adres mojego domu, ok? - złapał moją rękę. - Czuję, się jakbym miał się z Tobą rozstawać na rok. - zaśmiał się melodyjnie, aż poczułem dreszcze i motyle w brzuchu. Jak wspaniale jest być zakochanym. 
- Mam to samo. - uśmiechnąłem się. - Ugrh, mama mnie woła. Do zobaczenia, dziś? jutro? - zapytałem. 
- Pewnie, że dziś. Mogę odwiedzić Cię, jako pierwszy? - zapytał, przytulając mnie.
- Tak, jasne. - pocałowaliśmy się na pożegnanie, wsiadając do swoich aut, kiwając sobie przez szybę. 
Zaraz złapałem za komórkę, wykręcając nr do Harry'ego. 

Już tęsknie ;p Downing Street- ulica na której mieszkam. Taki duży, brązowo jasny domek.;) obyś trafił. Chyba, że puścisz strzałkę, wyjdę po Ciebie.
zanocujesz u mnie? następnego dnia przyszykujemy się na ślub. xxx

Od: Kochanie.x -  Trafię, trafię.:D Jasne, jeśli mogę. Ja mieszkam na Long Acre, ty odwidzisz mnie następnego dnia, albo może zaraz po ślubie? x__x *te myśli* :P xxx 

Młody zboczeniec. Chłopczyku, ty masz dopiero młodą osiemnastkę. Powinieneś mówić do mnie, na pan kochanie. xxxxxxx 

Od: Kochanie.x - Uważaj Tomlinson. ;// denerwujesz mnie. x gadaliśmy o tym, przeszkadza Ci mój wiek? x ;( 

Żartuję przecież. To duży plus, że jesteś młodszy. Oglądają się za tobą, na ulicy a ja wiem, że im się podobasz, a jesteś ze mną. Wtedy są wnerwiani, a ja aż kipię z dumy. Kocham cię. x :) nie tylko, za wygląd, jesteś wspaniałym chłopakiem, czułym, troskliwym i, zabiję każdego kto stanie nam na drodze do szczęścia. ;) xxxxxxxxxxxxxxx 

Od: Kochanie.x - JESTEŚ WSPANIAŁY. TEŻ CIĘ KOCHAM, MAŁY. ;* XX 

:) Dobra, Hazz kończę pisanie. Lottie, znów się czepia i jest awantura w aucie. Wpadnij jak się ogarniesz, narazie. 

Od: Kochanie.x - hahah, papa.x 

Wróciliśmy do Londynu, jechaliśmy jakieś trzy godziny. Zaraz po powrocie, zauważyłem Jasona- wspaniałego chłopaka, mój przyjaciel. 
- Hej, Louis! - zawołał podbiegając do mnie. Przytulił mnie mocno, stęskniłem się za tym małolatem. - Co słychać? - zapytał, uśmiechając się. Westchnąłem, zarzucając ręce na tył szyi. 
- Zajebiście. Poznałem takiego chłopaka, że woooow. Ale opowiem Ci później, nawet go poznasz. - odparłem. - Teraz, sorrki muszę się trochę odświeżyć. - pożegnałem się z nim, wchodząc do domu. 
Wszedłem na górę do swojego pokoju, uwielbiałem go. Poszedłem do łazienki, wziąć kąpiel i ogarnąć się do spotkania z Harry'm. 
Byłem padnięty, dosłownie. Dlatego zaraz po kąpieli, rzuciłem się na łóżko momentalnie zasypiając. Obudził mnie ciepły oddech na karku, od razu pomyślałem o Harry'm. I dobrze myślałem, skarb leżał obok mnie, obejmując mnie mocno. Był zmęczony, dlatego nie miałem zamiaru go budzić. Widziałem na szafce obok, duże czekoladki z przyklejoną karteczką "Smacznego misiek" oraz małego miśka z napisem " I love you". 
Boże, prze kochany... pocałowałem go w policzek, na co tylko się zawiercił, kładąc swoje nogi i ręce, na mój brzuch. Wtuliłem się do niego i, zasnąłem jeszcze na jakąś godzinkę. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Skomentujcie, to motywuje.:)x 
 ♥  

piątek, 12 lipca 2013

Larry Stylinson- 9

Rozdział 9|
- Myślisz, że  to miłe? - poczułem mocne kopnięcie w twarz, tak bardzo bolało. Jak możesz L o u i s. 
Myślisz, że miło jest być okłamywanym?! kiedy tak bardzo sukinsynu Ci ufałem? - ponownie poczułem kopnięcie, tym razem w klatkę piersiową. 
- P-Przepraszam, Lou.. przestań, błagam. - prosiłem, skulając się z bólu, kiedy on uśmiechał się od ucha do ucha. - Proś. - odparł ostro. - Proś i błagaj, żebym przestał. - kopnął mnie ponownie, śmiejąc się na głos.
- Louis. - zapłakałem donośnie, przestań błagam.. przestań! 

Obudziłem się krzycząc, czym wyrwałem ze snu przerażonego Louisa. Byłem calusieńki spocony i przerażony, chciałem by Louis mnie teraz przytulił i wyszeptał " Kochanie, w porządku ". 
Rozpłakałem się [...] ja, chłopak który nigdy przenigdy nie płakał, z powodu złego samopoczucia się. 
- Harry, co Ci jest? - złapał moje nadgarstki siedząc przede mną. - Co Ci się śniło? jest okej. Już dobrze, skarbie. - przytulił mnie mocno, nie zostawiając między nami żadnej przerwy. 
- Nie zostawiaj mnie nigdy. - poprosiłem, obejmując go.
- Nie zostawię, debilu. Oszalałeś. - przetarł moje łzy. 
- Zostawiłeś mnie, zostawiłeś i pobiłeś. - zaniosłem się po raz drugi płacząc mocno, przecież to tylko gówniany sen, przecież Lou mnie nie zostawi.. prawda? 
- Nigdy Ci tego nie zrobię. - pocałował mnie delikatnie, zerkając za zegarek. 
- Jest druga w nocy. - uśmiechnął się czule. - Chcesz coś do picia? przyniosę Ci, może ciepłego mleka? 
- Nie dzięki, mały. - pocałowałem go w czoło, kładąc się do łóżka. Louis położył się obok mnie, przytulając mocno. Złapał moją rękę, całując w szyję, mówić już drugi raz dobranoc. 


Kątem oka, widziałem jak Lou ogląda telewizję, wcinając kanapę z czekoladą, podajże Nutellę. Zawsze ją, wyżera łyżkami kiedy jest u mnie. Cieszy mnie to, że Louis czuję się jak u siebie, jednak smuci mnie to, że za dwa dni, wyjeżdżamy stąd i, powracamy do ponurego Londynu. Nadal myślimy nad wynajęciem wspólnego mieszkania, Harry namawia mnie na to, coraz to bardziej, a ja mięknę za każdym razem. 
Uśmiechnąłem się, widząc ubrudzonego go kanapką oraz oglądającego Spongebob'a na Nickelodeon. 
- Cześć, słońce. - wstałem do pozycji siedzącej, muskając go w ucho. - Daj gryza. - upomniałem się. 
Louis uśmiechnął się, po czym wcisnął mi kanapkę do buzi. 
- Jak się spało? - zapytał, kończąc kanapkę. 
- Dobrze, lepiej. - zawstydziłem się. - Nadal nie wiem, jak mogłem się rozpłakać, wstyd. 
- Daj spokój. Żaden wstyd, mnie się wstydzisz? Osoby, która kocha Cię bezgranicznie? 
- Bezgranicznie? - uśmiechnąłem się figlarnie. 
- Jasne. - Zaśmiałem się krótko, dźgnąłem go mocno w bok śmiejąc się przy okazji. 
- Ej! 
- Co? przecież, kochasz mnie bezgranicznie. - odparłem uśmiechnięty. Po chwili Louis rzucił się na mnie, łaskocząc mnie mocno, przez kolejne dziesięć minut, leżeliśmy na łóżku wygłupiając się. I było mi tak dobrze. 
W południe spędzaliśmy czas z Niallem i Li, siedząc w pobliskiej kawiarni, rozmawiając o tym, jak to się poznaliśmy. Ich historia była niesamowita, Liam miał straszny okres w życiu, więc próbował z nim skończyć. 
Niall, znalazł go wtedy przed torami, po prostu podszedł, przytulił go i powiedział, że od teraz się nim zajmie. Niesamowite, Liam podobnie do mojej sytuacji, próbował zrobić coś sobie, z powodu zerwania. 
- A my poznaliśmy się pod drzewem, bardziej romantycznie. - zaśmiałem się.
- Jasne, jasne. - odparł Liam. - Lou, tak przy okazji. Wiesz, że będzie Max prawda? 
- Gdzie? 
- Na ślubie, przecież jesteśmy kuzynostwem. - odparł Liam. 
- Nawet nie namawiaj mnie, abym z nim rozmawiał. - uprzedził zdecydowanie Louis.
- Nie ma zamiaru. - Li, ukroił kawałek ciasta, uśmiechając się. - Wiem, że Cię zranił i wyproszę go, jeśli będzie obrażał Harryego. 
- Nie ma takiej potrzeby. - uśmiechnąłem się niepewnie.

Po pół godzinie poszliśmy w swoje strony, chłopcy wrócili do Londynu chcąc przygotować się do ślubu. 
Razem z Louisem, wracaliśmy do jego mieszkania. 
- Jutro się rozstajemy. - odparł dość przygnębiony.
- W Londynie mieszkamy, tylko trzy godziny od siebie. A co myślałeś o wspólnym mieszkaniu? 
- Jestem zdecydowany. - odparł pewnie, całując mnie. - Cieszę się. Ale Hazz, nadal czuję, że coś przede mną ukrywasz. Jesteś spięty. 
- Lou.... czemu pytałeś? - zdenerwowałem się, wiedząc, że teraz musze mu wszystko powiedzieć.




Za każdy SZCZERY komentarz, z góry dziękuję.:)x

czwartek, 11 lipca 2013

Larry Stylinson-8

Rozdział 8|
- Jak Ci się układa z Lou? - zapytał Niall, kiedy we dwoje siedzieliśmy na tarasie, popijając poranną kawę, pogoda dziś dopisywała i, na pewno ją wykorzystamy.
Uśmiechnąłem się szeroko, zerkając na pogodnego Nialla.
- Jest świetnie, Louis jest wspaniałym chłopakiem. Troszczy i dba o mnie, kocham go bardzo. - odparłem patrząc na chłopaka.
- W końcu znalazł kogoś porządnego, serio. Tamten Max.. - skrzywił się. - Podrywał każdego, mało brakowało a znalazłby się, na oiomie przez Liama. - zaśmiał się melodyjnie, pijąc swój napój.
- Jak to? - zapytałem, zaciekawiony tą opowieścią.
- Max, kiedyś się do mnie przywalał. Liam go dorwał, w skrócie nigdy nie widziałem takiego Liama! - zaśmiał się głośno. - To było mega.
- Mówisz o mnie? - usłyszeliśmy ciepły głos Liama, podszedł do swojego chłopaka i przelotnie pocałował go w czoło, zabierając jego kawę. Niall posłał mu przyjazne spojrzenie, biorąc go na kolana.
- Gratuluję wam ślubu, świetna z was para. - odparłem uśmiechnięty, odkładając swój kubek. - Ja, chyba nie byłbym jeszcze gotowy na ślub. - przyznałem się.
- A szkoda, bo mógłbym wziąć z Tobą ślub, od razu. - Louis usiadł koło mnie, całując mnie mocno.
- Emh, nie chodzi, o to, że nie chcę, ja po prostu..
- Nie jesteś gotów, ja też. Spokojnie, mały. - objął mnie ramieniem, przytulając mocno. - Dziś idziemy kupić garnitur, pamiętasz?
- Tak, jasne. Uprzedziłem mamę.
- Macie ochotę, pójść potem do klubu? - zapytał Liam, obejmując Nialla.
- Nie wiem.. miałem dziś nocować o Harry'ego, jego mama zaprosiła mnie na kolację wiesz. Wolę nie odmawiać, nie chcę stracić tego debila. - zaśmiał się po chwili.
- Miło mi. Możesz jeszcze dziś spać i zabawiać się sam z sobą. - odparłem ostrzej, na co Lou zaśmiał się głośniej.
- Dobre, Hazz. - pocałował mnie w policzek, szybko zmieniając temat.

~~
- A nasz ślub odbędzie się na pięknej plaży i wszystko będzie przyozdobione różami i białymi detalami, zobaczysz. - wtuliłem się z Harry'ego bardziej, byliśmy już w jego mieszkaniu, wylegując się na kanapie. Jego babcia siedziała w kuchni robiąc przy drutach, całkowicie się nie krępowaliśmy.
- Obiecujesz? - zapytałem uśmiechając się debilnie.
- Jasne, że tak. A byłbyś gotowy, za rok lub dwa?
- Hm, wtedy już pewnie tak. Jak na razie mam osiemnaście lat, za dwa lata już dwudziestka, a ty dwadzieścia cztery haha, ale dziwnie. I tak już stary jesteś. - poklepałem go po ramieniu.
- Dzięki, naprawdę. - zirytował się, całując moją rękę.
- Widzę chłopcy, że rozmyślacie nad ślubem. - wtrąciła się jego babcia.
- Co ty babciu, mamy jeszcze dwa lata. - zaśmiał się. - Ale wtedy już tak, jeśli nic nam nie stanie na przeszkodzie.
- Jasne, że nie. Najbardziej się boje zdrady.. z twojej strony. - odparłem przerażony, na samą myśl o tym.
- Nie masz się czego bać. - pocałował mnie mocno, dotykając mojej klatki piersiowej. Wstałem do pozycji siedzącej, napierając się na Harry'ego, byłoby o wiele lepiej, gdyby nie jego babcia, która chrząknęła głośno, zwracając naszą uwage.
- Przepraszam, panią.
- A mi to nie przeszkadza, ale Annie pewnie się to nie spodoba, więc lećcie na górę. - zaśmiała się.
- Może później, dobrze mi się leży. - odparł roześmiany.
- A ja już wolałbym iść na górę.. - złapał mnie za rękę, prosząc abyśmy poszli już do pokoju. Pożegnaliśmy się z babcią.

~
Poszliśmy od łazienki, w czasie kiedy Lou brał kąpiel, zacząłem myć zęby.
- Wiesz, cieszę się, że będę miał okazję przedstawić Cię wszystkim na ślubie. - zaczął Louis, z szerokim uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak się cieszę. Zaśmiałem się krótko, płucząc jamę ustną. Usiadłem na brzegu wanny, przyglądając się chłopakowi i myśląc, jakie to ja mam szczęście spotykając go.
- Pierwszy raz kocham kogoś tak bardzo. - dotknąłem jego mokrego policzka. - Poczekam w łóżku dobrze? - zapytałem delikatnie, w tym momencie byłem jakoś dziwnie wyciszony i spokojny, Louis chyba miał podobnie.
Uchyliłem okno, zgasiłem łóżko i położyłem się do łóżka, przodem do okna. Leżałem tak, myśląc, jak to wszystko się potoczy. Kiedy myślę o Lou, nie mogę zapanować, nad tym wszystkim co dzieję, u mnie w środku. I pomyśleć, że tak bardzo go okłamuję [...] a jeszcze gorsze jest to, że nie mogę przestać..
Nagle poczułem ciepłe wargi mojego chłopaka, na mojej szyi. Objął mnie w pasie, wsuwając głowę w moiją szyję.
- Dobranoc skarbie. - pocałował mnie w głowę, na co poczułem przyjemne dreszcze. Przymknąłem oczy, nic nie odpowidzając.
Do wszystko dopadło mnie nagle.
Poczucie winy.
Przepraszam Louis.

.____.

Mam do was pewną sprawę, w sumie to do jednej z was. Jedna czytelniczka, miło skomentowała mój rozdział, zapraszając na swojego bloga. a taam?

Taki sam adres bloga jak mój, tyle, że jest Directioner. Proszę Cię abyś to zmniła, ewidentnie ściągnęłaś ode mnie tę nazwę, bo pisałaś, że dopiero zaczynasz.
Sama wymyśliłam nazwę bloga i zama głowiłam się nad nią, więc proszę abyś ją zmnieła. Nie chcę się kłócić, ale jest mi po prostu przykro, że ścviągnęłaś ode mnie nazwę, mogłaś się chociaż spytać.

Więc grzecznie Cię proszę, abyś zmieniła adres bloga. (: x
Sorry, za sensacje ale ostro się wkurzyłam ;_;

wtorek, 9 lipca 2013

Larry Stylinson- 7.

Rozdział 7|
- O matko, co tu robicie?! - zawołałem radośnie, widząc dwójkę moich najlepszych przyjaciół z gimnazjum. 
Liam Payne i wkrótce Niall Payne, dzisiejszego popołudnia odwiedzili mnie w moim wakacyjnym domku. 
Niesamowicie się cieszę, tak długo nie miałem z kim porozmawiać o uczuciach do Harry'ego, tak za nimi tęskniłem! Siedzieli w Irladnii, w domu rodzinnym Niall'a, zastanawiając się nad detalami ślubu. 

Tak, chłopcy biorą ślub. W sumie, mają już dwadzieścia jeden lat, czas stworzyć poważny związek. 
Ja również, zaczynam się wczuwać w związek z Hazzą, nie mogę się doczekać, aż opowiem im wszystko. 
- Jak co tu robimy? przyjechaliśmy do naszego skarba! - Niall rzucił się na mnie, ściskając mocno, po chwili i Liam przywitał się ze mną uśmiechnięty. 
- Nie znacie jeszcze Harry'ego. - złapałem jego rękę ciągnąc go, w ich stronę. Zerknąłem na rodziców i Lottie, którzy przyglądali się wszystkiemu. Czas im powiedzieć Wszystko. - No więc chłopaki.. to Harry, mój chłopak. - uśmiechnąłem się szeroko, całując jego policzek. Chłopaki przywitali się przyjaźnie, nie mając ze sobą, żadnego problemu. 
- Wybacz mamo, że dowiadujesz się teraz. A wiedz, że jestem teraz niesamowicie szczęśliwy i, to dzięki niemu. - podszedłem do mamy, mówiąc jej to ze szczerym uśmiechem. 
- Nie uczyliście się tej nocy geografii? - zapytała zdziwiona.
- Nie-eee. - zaśmiałem się krótko, widząc minę Hazzy. 
- Cieszę się, Harry od początku mi się podobał. - zaśmiała się. - Chodź tu synku. - zawołała Harry'ego, chłopak wstał z kanapy, przytulając moją mamę mocno. - Dziękuję pani. - pocałował ją w policzek, po czym wrócił do mnie, całując mnie delikatnie. Nie za dużo przy rodzicach. 
- Tak przy okazji, chcieliśmy wam wręczyć zaproszenia. Dla twojej rodziny Lou, i dla Ciebie oraz Harry'ego, skoro jesteście parą, trzeba go zaprosić. - uśmiechnął się do Harry'ego przyjaźnie, wręczając mu zaproszenie. 
- Miło mi dziękuję. - uścisnął im rękę, na twarzy zostawiając szczery uśmiech, pocałowałem go w czoło, widząc jak teraz tryska radością, podobnie jak ja. 
-  Ślub jest w tą sobotę, przepraszamy, że nie była okazji powiedzieć, wam prędzej. - wytłumaczył Liam.
- W porządku, jeszcze raz dziękujemy. Nocujcie u nas, po co macie siedzieć w hotelu. - odparła przyjaźnie mama. - Zaraz wam pościele, w pokoju gościnnym. - odpowiedziała, wyciągając z szafy czystą pościel.
- Pójdę już, przyjechali do Ciebie goście, Lou. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie i za dobre serce. - uśmiechnął się. - Do widzenia, cześć wam. Pa, kochanie. - pocałował mnie mocno. 
- Ale, przecież możesz zostać. Louis ma duże łóżko. - mama zaśmiała się szczerze. - Tylko wiecie, grzecznie.
- To jak zostajesz, prawda? W sumie, po co się pytam. Zostajesz i tyle. - ucałowałem go w policzek, obejmując ramieniem.
- Mieliśmy iść do mnie na obiad, Lou. - wyszeptał mi do ucha.
- A taak.. wynagrodzimy to twojej mamie, okej? Powiesz, że przyjechali znajomi. - odparłem. - Chodźmy na górę, rozpakujecie się. - uśmiechnąłem się prowadząc ich na górę. 
- Dziękuję pani. - zawołał Harry. - Ma pani jutro u mnie, kwiaty i czekoladę! 
- Trzymam za słowo. - zaśmiała się, podając nam pościel. 
- Louis.. - zamruczał mi do ucha. - Kocham Cię. - pocałował mnie mocno. 
- I ja Ciebie też. - złapałem go w pasie, idąc z nim na górę.

Larry Stylinson-6.

Rozdział 6|
- Hm dobra, teraz ja. Co być zrobił, gdyby jakiś koleś podrywał mnie przy Tobie? - zapytałem chłopaka, kiedy już najedzeni po kolacji, odpoczywaliśmy sobie na leżaku w ogródku Harry'ego, zadając sobie dziwne pytania. 
- Pewnie powiedziałbym mu, że ma się od Ciebie odwalić, a po czasie strzelił mu w ryj. - uśmiechnął się szeroko, całując mnie w czoło. 
- Dobra odpowiedź. - pochwaliłem go, wymyślając swoje pytanie. - Wybaczyłbyś mi po jednej zdradzie? - zapytałem niepewnie, obawiając się jego reakcji. - Niczego nie sugeruję, po prostu pytam. 
- Nie wiem, zależy. Ale pewnie tak, za bardzo mi na Tobie zależy. - pogłaskał mnie po włosach. - Ale nie zrobisz mi tego, co? - zaśmiał się krótko, patrząc na mnie poważnie. 
- Głupi jesteś, jasne, że nie debilu. Ok, teraz ty. - objąłem chłopaka bardziej. 
- Ok, hm... co byś zrobił gdybym teraz chciał Cię pocałować? - zapytał, z uśmiechem. 
- Haha, pewnie bym się zgodził. - zaśmiałem się melodyjnie i, zaraz przyłożyłem usta do jego. Pocałował mnie namiętnie i długo, obejmując mnie przestrzennie. 
- Harry.. - zamruczałem mu do ucha, kiedy on całował moją szyję. 
- Hm? 
- Zrobiłbyś mi kanapkę? - zaśmiałem się krótko, Harry oderwał się ode mnie, patrząc na mnie zirytowany.
- Lou, serio? W takiej chwili, ale zrobię Ci. Sam nie dasz rady, zbyt upośledzony jesteś. - zaśmiał się, wstając z leżaka, grzecznie idąc do kuchni. 


Obudziłem się około godziny jedenastej, otwierając oczy widziałem uśmiechniętą twarz Harry'ego, która pogodnie wpatrywała się we mnie. Chłopak złapał moją rękę i, ucałował ją delikatnie.
- Nie chciałbym Cię całować, dopóki nie umyjesz zębów, misiek. - uśmiechnął się szeroko. - Zrobić Ci śniadanie? Albo możemy razem się przejść, do piekarni. - zaproponował.
- Tak, chodź przejdziemy się raz..
- Harry, wróciliśmy kochanie! - do pokoju Harry'ego, weszła jego mama. - O boże drogi.. co się dzieje?! - krzyknęła ostro, na chłopaka. Wyciągając go siłą z łóżka. - Co to do cholery?! Kim jest ten chłopak! - krzyczała jak nienormalna. Przecież Harry jest facetem, normalne, że sypia z innymi.
- Uspokój się mamo! I nie wyciągaj mnie z łóżka, nie mam bielizny.. - zaśmiał się krótko, całkowicie nie przejęty, zdenerwowaną mamą. - To jest Louis mamo. - objął mnie mocno. - To mój chłopak i, wiesz? kocham go i, jestem szczęśliwy. - uśmiechnął się uroczo.
- Ubierzcie się i zejdźcie na dół. - odparła surowo, wychodząc z pokoju.
- Ja pierdole, po nas. - schowałem się pod kołdrę, wkurzony i przestraszony.
- Uspokój się, nic się nie stało. Przecież nic nie zrobiliśmy. - odparł Harry, wychodząc z łóżka, zaczął się ubierać. Również złapałem koszulkę, zakładając ją na siebie.
- Jak to nie? Harry, twoja mama jest wściekła.. ja pierdziele. - ubrałem spodnie, stojąc przed lustrem poprawiając włosy, nie chcę by jego rodzina myślała, że nie wiadomo skąd pochodzę. Harry przytulił mnie mocno, dodając mi w ten sposób otuchy.
- Wiesz przecież, że Cię nie zostawię. - pogłaskał mnie po włosach, całując delikatnie mój policzek. Złapał moją rękę, po drodze mówiąc mi, że wszystko załatwi. Rodzina Harry'ego siedziała przy stole, dyskutując o wszystkim, co zobaczyła Pani Annie. Usiedliśmy na przeciwko nich, nadal do siebie przytuleni.
Harry bronił mnie, ja Harry'ego.
- Jak długo? - zapytał jego ojczym.
- Co ja długo? - zapytał.
- Jak długo sypiasz, tu z tym gówniarzem?! - krzyknął, uderzając ręką o stół.
- Uspokój się, jaki gówniarz? Louis za chwilę kończy dwadzieścia dwa lata. - uśmiechnął się krótko. Ręce mi się trzęsły, chłopak to czuł uścisnął moją rękę bardziej. - Louis nocował u nas tylko jakieś dwa dni. Nikt wam nie pasuję! Zawsze to wam musi się podobać, mój partner! Teraz jestem dorosły, jestem z Lou i jestem szczęśliwy. - krzyknął ostro, prosto w twarz ojczyma.
- Jeśli Państwo mnie nie tolerują, możemy się spotykać u mnie w domu. - zaproponowałem przyjaźnie.- Nie chcę, żyć z państwem groźnie. Zależy mi na Harry'm, widzę jednak, że najbardziej nie pokoi was, mój wiek.
Nie zrobię mu krzywdy, jeśli o to chodzi. - odparłem nieśmiało.
- Moim zdaniem, Louis jest przemiłym chłopakiem i świetnie zajmuje się naszym Harrusiem. - jego babcia pogłaskała mnie po policzku. - Jestem za wami. Annie zachowujesz się strasznie nietolerancyjnie. - powiedziała do swojej córki.
- Nie rozumiesz, mamo. Harry, ciągle mi mówi, że jest w kimś zakochany, a potem cierpi bo ktoś go rzucił.
- Nie zrobię mu tego, przynajmniej nie zrobię tego bez powodu. Ja go bardzo kocham, dzięki niemu przetrwałem te wakacje, proszę mnie chociaż zaakceptować. - poprosiłem jego rodzinę.
- Dobrze, nie mam prawa być na was zła. Jesteście dorośli i zakochani. Przepraszam was. - podeszła do Harry'ego przytulając go mocno, mnie również przytuliła.
- Proszę dbaj o mojego syna. - poprosiła.
- Proszę się nie martwić, teraz pójdziemy do mnie.. mojej mamie też muszę wszystko wytłumaczyć..
Annie przytaknęła i, zaprosiła mnie na obiad. Pożegnałem się i, wyszedłem z Harry'm za zewnątrz.
- Byłeś wspaniały. - zatrzymał mnie. - Kocham Cię i dziękuję. - pocałował mnie mocno, tuż pod domem Państwa Styles.

Oni wiedzą.

niedziela, 7 lipca 2013

Larry Stylinson-5.

Rozdział 5|
Poprzednia noc była piękna. Louis był strasznie delikatny i stosowny i, chyba.. chyba go kocham. Tak, chyba tak się stało. Nie potrafię, na niego nie zerkać. Brakuję mi go nawet wtedy, kiedy dziś rano wyszedł z łóżka, aby przynieść mi soku. Pocałowałem go wtedy mocno, mówiąc mu, że chcę z nim być.

Noc spędziłem u Harry'ego, do południa leżeliśmy w łóżku, relaksując się ciszą i bycia ze sobą. Jego rodzice powiadomili go, że zostaną tam na weekend, także mamy wolne mieszkanie. Harry ucieszył się na tę wiadomość, twierdzi, że w końcu będzie mógł od nich odpocząć i rozkochać mnie w sobie jeszcze bardziej. Teraz leżymy sobie, nad brzegiem morza, jest naprawdę niesamowicie. Słońce już zachodziło, a na plaży pustoszało już coraz bardziej. Leżeliśmy na sobie przytuleni, a od czasu, do czasu chłodne i przyjemne fale, muskały nasza rozpaloną skórę, co dawało miłe oraz przyjemne ukojenie. Harry złączył nasze nogi i, dłonie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej, drugą ręką obejmując mnie delikatnie. Ucałowałem go w głowę, na co na jego twarzy zagościł uśmiech. Uśmiech szczęścia.
- Bardzo Cię kocham, Loui. - podniósł głowę, aby na mnie spojrzeć. Uśmiechnąłem się szeroko, całując go delikatnie. 
- A wiesz, że ja Ciebie też? Tydzień, jestem tu tydzień a pokochałem jakiegoś wyszczekanego dzieciaczka. - zaśmialiśmy się równo. - Idziemy popływać? - zapytałem wstając i otrzepując się z piasku, złapałem go za rękę i pociągnąłem do góry. Weszliśmy do wody, zanurzyłem się cały wołając Harry'ego, przyszedł po chwili towarzysząc mi. W pewnej chwili, Harry przytulił mnie przestrzennie całując mój policzek. 
Nagle zaczęliśmy się całować, mocno i namiętnie. Pozwoliłem Harry'emu przejąć kontrolę, otworzyłem usta i wpuściłem język chłopaka, który pogłębił nasz pocałunek i  pozwoliłem aby nasze ciała poruszały się w własnej woli. Stłumiłem jęk,  gdy Harry przeniósł usta na dół do mojej szyi, wciągając bladą skórę, gryząc ją a później zwilżając swoim językiem, co doprowadzało mnie do szału. 
- Już. - odsunąłem go kawałek. - Chcę mieć coś nowego na wieczór, hm? - zaśmiał się lekko, wychodząc z wody. 
- Zanocujesz u mnie? - zapytał, obejmując mnie. 
- Pewnie, tylko... muszę powiedzieć jakoś rodzicom. Przedstawię Cię im, a jakiś dzień. - uśmiechnąłem się.-Muszę Cię im przedstawić, przedstawić im, mojego chłopaka. - uśmiechnąłem się szeroko. - Wracajmy, chcę się przebrać. Chodźmy do mnie, chwilę posiedzimy w moim pokoju, nie byłeś jeszcze u mnie. - odparłem idąc, z nim za rękę.


- Dzień dobry, pani. - Harry uścisnął mojej mamie rękę. - Nazywam się Harry Styles, jestem tu na wakacjach z rodziną i, przyjaźnie się z pani synem. Chciałem zapytać, czy Louis może dziś u mnie zanocować? Ma mi pomóc z Geografii, nie długo koniec wakacji, a ja mam już materiały na następny rok. Nie chcę, żeby martwiła się pani o Louisa. - odparł wreszcie. 
- Ohh, tak w porządku Harry, jesteś bardzo odpowiedzialny dziękuję, że powiedziałeś. - uśmiechnęła się. - Usiądźcie sobie, zaraz przyniosę ciasto. - powiedziała, idąc do kuchni. 
- Ehm, mamo. Zjemy u mnie w pokoju dobrze, chcę pokazać Harry'emu moje stare materiały, może mu pomogą? - wymigałem się, od wspólnego podwieczorku z rodziną. 
- Dobrze, proszę. - podała dwa talerze z murzynkiem. - Lećcie, ucz dobrze Harry'ego. 
- Oj będę. - zaśmiałem się, patrząc podstępnie na chłopaka, któremu nie schodził uśmiech z twarzy. 
Poszliśmy na górę, Harry odłożył ciasto na biurko, kładąc się na łóżko. 
- Chodź do mnie. - poprosił, robiąc mi miejsce. Położyłem się koło niego blisko, złapał moją rękę i pocałował ją delikatnie. - Twój dotyk wprawiał mnie całego w niesamowite rozedrganie, jakiego nie doznałam chyba nigdy w życiu, uwielbiam twoje dłonie i, twoje usta, oczy, włosy.. cieszę się, że Cię mam kochanie. - pocałował mnie niesamowicie lekko, jak muśnięcie motyla, lub coś w tym stylu. 
- Wiesz, czasami wydawało mi się, że wszystko jest do bani, naprawdę. Całe moje życie, że nie mam po co tu w ogóle być, ale wtedy przyjechałem tu i, spotkałem Ciebie tam pod tym małym drzewkiem. Stałeś tak przepięknie koło mnie, na boso. - zaśmiał się. - I to nadało temu wszystkiemu sens, ty dałeś temu sens. - pocałowałem go, przytulając mocniej. 
- Dziękuję, że jesteś. - pocałował mnie w nos. - Zrobię, nam dziś wyśmienita kolację. - pogłaskał moje włosy. 
- Nie mogę się doczekać, skarbie. Nie chcę końca tych wakacji, chcę, żeby ten czas się zatrzymał.. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Prosiliście, aby nie było " x komentarzy next" Dobrze, ominę to, ale chcę wiedzieć, czy wszystko się wam podoba i niczego tu nie brakuję. Zostawcie jakąś opinię, wtedy wszyscy będą zadowoleni. 
Zostawiam was, z takim słodziasznym rozdziałem.:Dx 

;))

Jadę na Tarpinę, rozdział będzię potem.:)

Dziękuję, za miłe komentarze, kocham was, mocno. x