wtorek, 30 lipca 2013

Larry Stylinson 19. x

Godzina 19:10. 

Louis w aucie, był taki cichy, tak niebezpiecznie cichy. Co ten koleś musiał mu robić, że Lou tak
błyskawicznie, stracił chęć do życia.
- Kochanie, zadam Ci teraz parę pytań. - spojrzałem na niego okrakiem. - Czy Jason często Cię bił?
Louis przytaknął.
- Każdego dnia coraz mocniej. - wyszeptał. Westchnąłem głośno, łapiąc jego ręką, którą mocno uścisnął.
- Dot-dotykał Cię? .. - zapytałem zdenerwowany, Louis nie odpowiadał, spuścił tylko głowę nic nie mówiąc.
- On mnie zgwałcił. - zapłakał przykładając dłoń do ust.
- Kiedy?!
- Jak wróciłem od Ciebie, on wiedział od kogoś, że u Ciebie byłem.. to było straszne.. - płakał tak bardzo.
Zatrzymałem samochód na poboczu.
- Musimy z nim coś zrobić, zgłosimy to na policję. - dotknąłem jego kolana, na co szybko się odsunął. - Louis, mnie się nie bój. Nigdy Ci tego nie zrobię. - powiedziałem delikatnie i, ponownie złapałem jego policzek.Chłopak spojrzał na mnie, gdy po chwili przytulił się do mnie mocno.
- Wypłacz się. - pocałowałem jego czoło. - Będzie dobrze, pomogę Ci. - odsunął się ode mnie i, pocałował mnie czule.


Kiedy wróciliśmy do domu zająłem się wszystkim. Napuściłem do wanny ciepłej przyjemnej wody, rozstawiając świeczki, chciałbym aby Louis się zrelaksował. Wróciłem do salonu, po chłopaka.
- Chodź. - złapałem jego rękę. - Zrobiłem Ci kąpiel. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Dzięki... - odpowiedział, wstając za mną. - Tęskniłem za tobą. - pocałował mnie przelotnie w usta.
- I ja za Tobą, mały. - złapałem go w biodrach, starając się być jak najbardziej delikatnym, pocałowałem go mocno, kierując nas do łazienki. Louis odsunął się ode mnie uśmiechnięty.
- Za tym tęskniłem bardziej. - zaśmiał się melodyjnie, powoli wszystko wraca. Do czasu, kiedy będziemy musieli spotkać się z tym draniem, na komisariacie.
- Pójdę się zająć resztą. - odparłem uśmiechnięty. - Tu masz czyste ręczniki, a tam żele do kąpania. Położyłem Ci na pralce, czyste ubrania. Zrelaksuj się. - pocałowałem go powolnie. - Zrobię Ci kolację.
- Kocham Cię. - powiedział dumnie. - Bardzo mocno, Cię kocham.
- Ja Ciebie też, skarbie. - dotknąłem jego policzka, wychodząc z łazienki.
Chciałem przygotować coś, co Louis lubi najbardziej. Chłopak nie był wybredny, zawsze smakował moich wynalazków kulinarnych, mówiąc, że jestem świetnym kucharzem, kiedy nie raz potrawy były obrzydliwe. Kochałem to. Ale dziś, przygotowałem coś co uda mi się na sto procent. Spaggethi z pomidorami. Louis je wielbił, a ja robiłem to najlepiej.
Włożyłem makaron, do wrzącej wody, założyłem swój fartuch, zaczynając kroić pomidory i przygotowując sos. Chcę, aby Louis poczuł się lepiej, aby się zrelaksował i szczerze uśmiechnął. Postawiłem na stolik dwuosobowy, czerwone wino i sok pomarańczowy, nie wiedziałem na co Lou miał ochotę. Makaron jeszcze się gotował, ale sos był już gotowy.
Chłopak wyszedł z łazienki, wycierając jeszcze ręcznikiem mokre włosy. Był uśmiechnięty, uśmiechał się [...]
- Co tak pachnie? Mój skarb, znowu coś pichci? - zaśmiał się, zaglądając do garnka. - Tak długo nie jadłem nic tak pysznego, jak twoje obiadki. - przytulił mnie od tyłu, całując moją szyję.
- Lubisz spaggethi, prawda?
- Twoje? mógłbym się z nim wziąć ślub. - zaśmiał się uroczo. - Pomóc Ci?
- Nie, dzięki. Ale gdybyś mógł, zapalić świeczki na stole?
- Jasne. - odszedł ode mnie, łapiąc zapalniczkę. Wyjąłem dwa talerze, nakładając na nie makaron, polewając sosem i nakładając na mnie, małe pokrojone pomidory. Louis, zapalił świeczki odkładając na komodę obok, zapalniczkę. Usiadł przy stole, nalewając nam obojgu wino. Usiadłem przy nim na krześle, podając mu talerz z kolacją. Złapał za widelec, nawijając makaron.
- Mmm, pyszne. - zamruczał. - Serio, nie jadłem nic tak pysznego, przez te parę dni. Dawał mi tylko, jakieś obrzydliwe batony i zupy w proszku. - odparł zdenerwowany.
- Louis, sądzę, że powinniśmy pójść do lekarza... jak i psychologa. - odparłem, odkładając widelec.
- Może i masz rację. Przepraszam, że zrobiłem Ci takie świństwo... - złapał moją dłoń, całując ją delikatnie.
- Powiesz mi, czym Ci groził? - zapytałem delikatnie, może on nie chcę o tym rozmawiać?
- To ciężkie, nogi miałem jak z waty... powiedział, on.. on groził, że zrobi Ci krzywdę, jeśli z nim nie będę. On, chciał żebyś cierpiał... powiedział, że jeśli tego nie zrobię, będziesz kaleką.. musiałem to zrobić Harry, nie mogłem pozwolić, żeby Cię skrzywdził. - przytulił mnie do siebie. - Harry, wybacz mi...
- Już dawno Ci wybaczyłem. - pocałowałem go w głowę. - Jutro wracając moi rodzice, mój wujek od strony ojczyma, jest prawnikiem. Pomoże nam, będzie dobrze. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Louis tylko przytaknął.
- Jedz kochanie, czeka Cię jeszcze deser. - pocałowałem jego policzek.

Kolacja się skończyła, około godziny 20:30. Louis powiedział, że skoro zrobiłem kolację on pozmywa. Więc, w tym czasie poszedłem na górę do sypialni, ścieląc na łóżko. Przebrałem pościel i, wyjąłem z szafy nową poduszkę dla Louisa. Sam przebrałem się w piżamę, zszedłem jeszcze na dół dokładnie sprawdzając zamki w drzwiach i patrząc, czy taras jest zamknięty. Nawet ja bałem się, o zdrowie Louisa jak i swoje. Przecież ten palant nam groził, na szczęście mieliśmy chociaż, kamerę w domu i alarm antywłamaniowy.
- Skończyłem. - Louis wytarł rękę w ścierkę, tak słodko wyglądał w mojej piżamie w paski.
- Świetnie. To co idziemy już na górę? niby wcześnie, a jestem wykończony. - potarłem ręką kark.
- Nawet nie pytaj, jak ja się czuję. Tragedia. - uśmiechnął się. - Tęskniłem za tym miejscem. Ale chciałbym mieć z Tobą, swój własny kąt. - powiedział, kiedy szliśmy na górę.
- Pogadamy o tym jutro. - zaśmiałem się. Louis wszedł do pokoju, rzucając się na łóżko. Posunął się, przykrywając się kołdrą, położyłem się obok niego, na co ten przysunął się do mnie mocno.
- Zimnooo. - zadrżał śmiejąc się. Więc, przytuliłem go mocno obejmując ramieniem i łącząc nasze nogi.
- Dobranoc skarbie. - pocałował mnie w czoło.
- Nawet nie wiesz, jak za tym tęskniłem. - wyszeptał.


jednak jest rozdział ! :o uff.. :Dxx

3 komentarze: