poniedziałek, 20 maja 2013

Chapter 14~

- Obiecujesz uważać? - złapałem ją za policzki, na co ona uśmiechnęła się wyraźnie.
- Jasne Harry, nie jestem głupia. - zaśmiała się.
- No, kłóciłbym się. - uśmiechnąłem się, delikatnie całując jej usta.
- Ty frajerze! - zaśmiała się, uderzając mnie w ramię. - Z kim ja żyję?! - zapytała, ubierając kurtkę.
- Z najlepszym facetem pod słońcem! - uśmiechnąłem się firmowo.
- Racja. Jesteś najlepszy, do tego taki skromny! - odparła. - Idę Harry. Odprowadzisz mnie? - zapytała.
- Pewnie. - złapałem ją za dłoń, i wyszliśmy na zewnątrz.
Taksówka stała już na ulicy, a w niej Olivier i Sean. Pożegnałem się z Ness, po czym weszła do środka i odjechali. Czy się cieszę? Jasne, że nie! Kocham ją nad życie! Ale słowa Louisa otarły mi się o serce, i dziwnie się czuję z tym, że przyjaciel wyznał mi miłość. Przecież to chore! Ale.. słodko chore.
Wszedłem do domu, czekałem na Louisa- miał przyjść o 17:00 a mamy w pół do. W tym czasie przydało by się odświeżyć, w szczególności kiedy ma się sos chilli na białym t-shircie. Skierowałem się na górę, wyjąłem z szafki czyste ciuchy po domu, i skierowałem się do łazienki. Napuściłem ciepłej wody do wanny, czekając aż się napełni. Po chwili już cały zanurzony siedziałem w wannie. Puściłem z odtwarza w telefonie, piosenkę Skirllexa, i położyłem go na pralkę. Dokładnie i szybko się wykapałem, po niedługim czasie stałem już ubrany i wyszykowany, na spotkanie z Lou. Zszedłem na dół do kuchni, otworzyłem szafki z nadzieją, że są jakieś drobne choć przekąski. Były. Jakieś różnorodne chipsy, słone paluszki, i żelki których nie znoszę.
W lodówce powinno też stać piwo. A więc, byłem przygotowany. Brawa Styles! Spojrzałem na ścienny zegar, za dwie siedemnasta, znając go na pewno się spóźni. * Tak i było. * Po dopiero dwudziestu minutach zjawił się, w progu moich drzwi. Otworzyłem je z grymasem na twarzy, z ciekawością jak zareaguje Louieh.
- Cześć Harry. Wybacz za spóźnienie, musiałem odebrać Daisy i Phoebe, z zajęć tanecznych. - odparł,wchodząc do środka. - Ale mój Hazz, chyba się nie obraził, hm? - uśmiechnął się uwodzicielsko, odwieszając kurtkę na wieszak. Przeszedłem do kuchni, wyjmując sok i wodę z lodówki.
- Czego się napijesz? - zapytałem. - Soku, wody?
- Piwa. - odparł, spoglądając na mnie. - Jeśli masz. - dodał.
- Tak, jasne. Już daję. - odparłem uśmiechnięty, wyjmując z lodówki dwie puszki. Wziąłem je do ręki, i przeszedłem do salonu, podając jedną Louisowi. Usiadłem na przeciwko niego.
- Gdzie Nessie?
- Pojechała na ślub kuzyna. Wróci za tydzień. - wziąłem spory łyk piwa.
- Aha. - Trwała długa i niezręczna cisza. Bardzo niezręczna.
- Bierzesz jeszcze? - zapytałem ni stąd, ni zowąd. Louis spojrzał na mnie ostrożnie.
- Nie. Nie wziąłem wczoraj, ani odrobinę. Obiecałem Ci przecież, zależy mi na Tobie. Udowodnię Ci to. - uśmiechnął się.
- Od kiedy.
- Co od kiedy? - zapytał podejrzanie.
- Od kiedy się we mnie podkochujesz. - To słowo brzmiało tak dziecinnie i szczeniacko. Louis spuścił głowę i uśmiechnął się delikatnie.
- Od dawna. Dość dawna. Zdarzyło się to w Grudniu, kiedy razem z chłopakami wybraliśmy się na lodowisko. - przyjemnie rozmyślał. Zaśmiałem się. - Coś nie tak? - zaniepokoił się.
- Nie, wszystko gra. To po prostu, trochę mnie przytłacza. Bo to dziwne. - przysunąłem się do niego, na co Louis uśmiechnął się niemalże niewidocznie.
- Kocham Cię Harry. Tak bardzo, że nie umiem sobie z tym poradzić. - odparł.
- Ja nie mogę sobie poradzić, z kochaniem dwóch osób. - spuściłem głowę, łapiąc za rękę.

1 komentarz: