czwartek, 6 czerwca 2013

Wonderwall. - 2.

To się działo za szybko, jak w tych gównianych opowiadaniach, kiedy dwoje ludzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Było podobnie, tyle, że ja nie byłem zakochany w tym chłopaku. Był atrakcyjny i tyle, podobał mi się, nie chcę wiązać z nim przyszłości. Dlatego też nie wiem, czy chciałbym się z nim dziś spotkać, nie mam ochoty i chęci na to. Złapałem telefon, i wykręcił pierwszy numer.

Wybacz, nie przyjdę. Powiem szczerze, nie chcę się z Tobą spotykać w bliższej przyszłości. Jesteśmy odmienni. Przeproś kolegów, że nie będą mieć ze mną frajdy. Pewnie, chętnie pośmialiby się ze studenta do tego geja. x

Od. Zayn.

Hahah, twoja strata cioto - skąd zgadłeś? Zapamiętaj sobie, nie jestem gejem. Zakoduj to sobie w swoim łbie. Nie przystawiaj się do mnie, to się dla Ciebie źle skończy, skarbie. 

Gnój z Ciebie. - odpisałem z nerwów do chłopaka. Przejrzałem go na wylot, nudziło mu się z kolegami. Chcieli się pośmiać.

Od Zayn.

Tak jak z Ciebie, pedałku. x ;) - Jak popieprzonym, i niczego nie wartym człowiekiem trzeba być, aby powiedzieć coś takiego. Gej to też człowiek, jednak większości ludzi tego nie zauważa. Usiadłem na rozłożonej i przygotowanej kanapie do spania, schowałem twarz w dłoniach, zastanawiając się chwilę nad tym co właśnie robię. Chłopaka kompletnie nie znam, nie wiedziałem nawet jakiej jest orientacji i co sobie wyobrażałem? że dość sławny chłopak w Londynie, wyzna mi miłość. Boże, jakim palantem ja jestem.
Zdjąłem swoją koszulkę, i spodnie. Rzuciłem je w kąt, kładąc się na kanapę. Leżąc już wygodnie, przykryty po szyję kołdrą westchnąłem głośno. Dlaczego akurat, j a  nie mam szczęścia, w tej zasranej miłości?

Rano, no może nie rano.. bo obudziłem się jakoś w południe, marząc o pysznym "śniadaniu". Wstałem z kanapy, wypoczęty, chociaż lekki kac mnie dołował. Przeszedłem do malutkiej kuchni, w której mieściły się tylko dwa blaty, gazówka i lodówka- otworzyłem ją, lecz w żaden sposób nie byłem zdziwiony, widząc w niej tylko masło i dżem wiśniowy, który już prawie chodził. Musiałem się wybrać na zakupy, wyszedłem z kuchni kierując się do łazienki, załatwiłem poranne sprawy, i wziąłem szybką kąpiel. Na dworze, było jakieś 30 C, co w Londynie nie często się zdarza.
Wyjąłem z szafy, jeansowe spodenki do kolan, i zieloną koszulkę w kratę, czarne conversy- i nerdy przeciw słoneczne. Przejrzałem się w lustrze, jak ja wyglądałem? przecież jestem niesamowity, do tego taki skromny. Zaśmiałem się krótko, sam do siebie i sięgnąłem do swojego portfela. Ostatnie 100$, chyba powinienem się rozglądnąć za pracą nieprawdaż?
Wyszedłem z mieszkania, klucząc je dokładnie. Przeniosłem się do windy, w którym stała Edith. Moja sąsiadka, była naprawdę sympatyczna i ładna. Miała dziecko, syna jakieś cztery lata spotykałem się z nią parę razy na kawie nic więcej.
- Co uciekasz mały? - złapałem jej syna, kiedy ten próbował wybiec z windy.
- Alex, wracaj. - zawołała. - Bo nie pójdziemy po zabawkę. - pogroziła mu, uśmiechając się do mnie.
Chłopiec, wszedł do windy, i wydął wargi krzyżując ręce na piersi. Był komiczny. Zjechaliśmy na parter, podzieliliśmy się opowieściami z wczoraj i pożegnaliśmy, się z powodu kolejnej ucieczki małego.
Skierowałem się do Tesco, najbliżej i najprzyjemniej. Wszedłem do środka, wziąłem wózek i kierowałem się do działu z pieczywem. Kiedy wkładałem bułki do worka, poczułem pchnięcie i wszystkie upadły na ziemię, a ja z trudem złapałem równowagę.
- Cholera, jak łazisz? - krzyknąłem, odwracając się jednak po chwili na mojej twarzy zjawił się niespodziewany uśmiech.
- Wybacz, Harry. - wypowiedział Niall. 
- haha, nie to ja przepraszam. - przetarłem kark. Chłopak poprawił czapkę.
- Zakupy, tak? - zaczął rozmowę, prowadząc wózek koło mnie.
- Tak, mam pusta lodówkę. A umieram z głodu. - odparłem śmiejąc się, i zaraz sięgnąłem po mleko czekoladowe. Chłopak spojrzał na mnie, przygryzając wargę, aby się nie zaśmiać.
- Masz dzieci, lub rodzeństwo? - zapytał, nagle.
- Dzieci? oszalałeś? - uśmiechnąłem się. - Moja siostra jest dorosła. - odpowiedziałem. Chłopak spojrzał wymownie na mnie, a potem na mleko czekoladowe.
- Tak, piję je codziennie! Kocham je! - zaśmiałem się. - A te, jest najlepsze. Weź do domu, i spróbuj. - zaproponowałem.
- Jeśli tak mówisz. - sięgnął po małą butelkę. - Masz jakieś plany na dziś? - zapytał, patrząc na mnie.
- Nie mam. Chcesz się umówić? Niall, mów prosto z mostu. - poklepałem go po plecach.
- To co idziemy do Eden
- Klub w porządku, możemy się wybrać. - wziąłem z góry płatki Capitana Jacka, na co Niall wybuchnął śmiechem.
- Chyba, żartujesz człowieku? - zaśmiał się ponownie.
- Kochem je, traktuje jak dzieci. - ścisnąłem do piersi płatki, po czym z uśmiechem wrzuciłem do wózka.
Skierowaliśmy się razem do kasy, świetnie gadało mi się z Niallem. Jest w porządku, ale nie w moim typie. Za grzeczny. Stanowczo, w sumie nie znam go ale takiego go spostrzegam. Wyszliśmy z marketu, nadal nabijając się z dzisiejszego dnia.
- Lece Harry. Do zobaczenia o 20. - uśmiechnął się, i wsiadł do czarnego auta.
Skierowałem się do swojego mieszkania, aby w końcu coś zjeść po powoli robiło mi się nie dobrze.
Zaraz zabrałem się za zrobienie obiadu. Co u mnie oznacza, obranie ziemniaków, pokrojenia ich i wrzucenia do wrzącego oleju. Nałożyłem jedną porcję, usiadłem przez telewizorem odpoczywając, przed randką z seksownym Niallem.

- Musiałem?! Akurat teraz musiałem, cholera zasnąć? - krzyczałem sam na siebie, kiedy obudziłem się widząc godzinę 19:30, za pół godziny będzie. Pobiegłem do salonu, wyjmując czarne mocno przylegające rurki, i granatową koszulę. Wyjąłem nowo zakupione białe, niskie conversy.
Włosy psikałem lakierem, i postawiłem do góry. Tak jest przystojnej, psiknąłem się nowiusieńkimi perfumami, i dziwnym zbiegiem okoliczności zdążyłem. Zdyszany usiadłem na kanapie, kiedy już po chwili usłyszałem pukanie. Z uśmiechem wstałem z kanapy, kierując się do drzwi. Otworzyłem je, a w drzwiach stał cudownie przystojny Irlandczyk. Na sobie miał, kremowe rurki, czarne Nike, oraz czerwono-czarną koszulkę w kratę.
- Cześć, Hazz. - wszedł do środka, i musnął mój policzek na co byłem z lekka zdziwiony. Liczyłem na uściśnięcie dłoni, nic więcej.
- Hej Nialler. Świetnie wyglądasz. - pochwaliłem go, na co on się uśmiechnąłem.
- Miałem powiedzieć Ci to samo! - złapał moje ramię.
- Jak mleko czekoladowe? - zapytałem, łapiąc telefon i portfel.
- Jest świetne! - zaśmiał się.
- Po klubie, możesz wpaść i napijemy się razem. - zaproponowałem śmiejąc się.
- Zobaczymy jeszcze. - odpowiedział. - W takim razie ruszamy? - otworzył drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz, zakluczyłem drzwi i skierowaliśmy się do windy. Niall szedł przede mną, boże jakie ja miałem szczęście, że go znalazłem!


Była u mnie koleżanka, dlatego tak długo nie było rozdziału. Pa.:)x Kocham was.x

2 komentarze: