Rozdział 11| This day is magic.
Nastąpił ten dzień, dzień na który czekałem ponad rok. Dzień, o którym myślałem codziennie, ustalając z Liamem każdy drobiazg, każdy szczegół i, w końcu się to dzieje. Dziś odbędzie się nasz ślub, dziś stanę się Panem Payne, dziś ustanę przed ołtarzem mówiąc "Tak". Mój narzeczony jeszcze spał, ja obudziłem się około siódmej rano, z podekscytowania nie mogąc spać dłużej. Zszedłem do bufetu na parter w hotelu, zalałem dwie filiżanki pysznej, czarnej i mocnej kawy, nakładając przy okazji dwa talerze jajecznicy i bekonu- najlepsze na śniadanie, poza tym Liam najbardziej to lubi. Wszedłem do windy, naciskając dziesiąte piętro, kiedy byłem na naszym poziomie pokoju, wjechałem małym wózkiem, ze śniadaniem do pokoju, w którym leżał najważniejszy człowiek mojego życia. Chłopak już nie spał, siedział na łóżku robiąc coś przy telefonie. Podniósł głowę do góry, słysząc otwieranie drzwi. Uśmiechnął się szeroko, na co poczułem, że cały ten pokój rozpromienił się. Podszedłem do niego powoli, podając mu najpierw filiżankę kawy. Napił się delikatnie, po czym wstał i pocałował mnie delikatnie. Odstawił swoją filiżankę, wziął również moją, odstawiając ją na bok. Objął mnie w pasie, przysuwając do siebie.
- Wiesz, że nie powinniśmy się dziś widzieć, prawda? - uśmiechnął się.
- Mhm. - przytaknąłem, przygryzając wargę. Liam parsknął, rozbawiony.
- Wiesz, że Cię kocham?
- Wieem. - odparłem pewnie. - A wiesz, że ja Ciebie też? - pocałowałem go mocno. - Muszę już iść, przecież nie możemy się dziś widzieć. - zaśmiałem się. - Do zobaczenia, później kochanie.
~*~
- Wstawać. - usłyszałem ostry głos siostry Louisa, który bez pukania wparowała do pokoju, odsłaniając rolety, wpuszczając w ten sposób złośliwe słońce, które piekło mi oczy. - Louis!
- Nie krzycz. - odparłem delikatnie. - W nocy źle się czuł, nie mógł spać. Do ślubu, jeszcze cztery godziny. Daj nam pospać, jest po siódmej.
- Nie rozkazuj mi. - skrzywiła się. - Louis musi, mnie zawieść do sklepu. Lakier i cienie, nie pasując mi do sukienki. - powiedziała mi swój tragiczny problem, wydaję mi się strasznie płytką nastolatką, chcąc zrobić tylko na złość Louisowi.
Westchnąłem głośno, sam byłem tragicznie zmęczony, nie chciało mi się jej zawozić, jednak Lou czuł się gorzej, a chcę, aby czuł się w południe dobrze.
- Gdzie wasi rodzice?
- Pojechali na zakupy. Nie wiem po co, nie pytaj. Louis wstawaj. - szarpnęła jego ramię, na co się obudził. - Louis, masz mnie zawieść, do miasta.
- Nie, Lottie. Jestem zmęczony i źle się czuję. - wymamrotał, ledwo zrozumiale.
- Masz, mnie zawieść! Ojciec kazał. - odparła uśmiechnięta.
- Zawiozę ją. - odparłem w stronę Louisa, całując go w czoło.
- Kochany jesteś, kocham Cię. - uśmiechnął się delikatnie, nie otwierając oczu.
- Wiem. - przykryłem go bardziej kołdrą. - Odpoczywaj. - Chodź Lottie, Lou gdzie klucze od auta?
Na te słowa, Louis otworzył zaspane oczy i podniósł się, patrząc na mnie.
- Masz prawko, kochanie? - zaśmiał się cicho.
- Louis.. jasne, że mam. Pokazać Ci ?
- Klucze są na blacie, w kuchni. - zaśmiał się, kładąc się do łóżka. Wyszedłem z pokoju, kierując się do łazienki, odświeżyłem się szybko, wychodząc z Lottie do ogrodu.
Przez godzinę, w stronę do miasta i powrotną, słuchałem jak nastolatka żali się na mnie i Louisa, do swojego chłopaka. Ledwo to wytrzymywałem i o mało nie wybuchłem.
- Haha, dokładnie. Jego lalusiowaty chłopak, w tak obcisłych rurkach, że yy, fu.. zawiózł mnie do miasta. Przez całe dnie, liżą się na kanapie, masakra jakaś.- po tych słowach, wyrwałem Lottie telefon, chowając go do kieszeni.
- Oddawaj go!
- Nie, przestań nas obrażać. - syknąłem. - Ciekawe co na to Louis i twoi rodzice.
- Jak ja cię nienawidzę. - uderzyła mnie w ramię.
- Uważaj sobie, gówniaro. - zaparkowałem wóz, na poprzedni miejsce.
- Gówniaro? jesteś ode mnie trzy lata starszy. Mam nadzieję, że niedługo znikniesz z życia Louisa.
- Poczekasz sobie. - uśmiechnąłem się, wychodząc z auta. Odwróciła się na pięcie, pokazując środkowy palec. Weszliśmy do domu Louisa, chłopak siedział w salonie wylegując się na kanapie. Usiadłem koło niego, opowiadając mu o sytuacji z przed chwili.
- Żartujesz? co za łajza mała, no. - wstał z kanapy, idąc na górę. Słyszałem tylko kłótnie i krzyki, zobaczyłem idącego Louisa, który trzymał mocno, swoją siostrę za koszulkę.
- Przeproś go! - krzyknął ostro.
- Nie, wypieprzaj. Nie lubię go i tyle. - syknęła, mierząc mnie.
- On Ci nic nie zrobił. - odpowiedział jej spokojniej. - Nie znasz, Harry'ego, jest świetnym chłopakiem.
- Chyba dla Ciebie, powiem rodzicom, jak się zachowujesz.
- Powodzenia. - pokazał jej środkowy palec, siadając koło mnie. Położyłem się na kanapę, padnięty wszystkim. Louis położył się koło mnie, całując mnie pojedynczo.
- Ostatni raz, puściłem Cię gdzieś z tym potworem. - przytulił mnie do siebie mocno, śmiejąc się przy tym.
~*~~
Ślub się zaczynał, siedziałem obok swojego chłopaka, zerkając od czasu na Harry'ego, trzymałem go za rękę, uśmiechając się. Usłyszeliśmy ślubną melodię, wszyscy się odwrócili widząc, idącego Nialla, dumnego i szczęśliwego. Liam stał przy ołtarzu, a z jego oczu już wylewały się delikatnie łzy szczęścia, cały Liam.. Ich rodzice, równie płakali, bardzo mocno, z niewiadomego powodu moi rodzice, bardziej mama z trudem ukrywała wylewające się pojedynczo łzy. Lottie, całkiem znudzona, z odrazą siedziała obok Hazzy.
Niall doszedł do księdza i Liama, uśmiechnęli się do siebie czule, stając obok siebie.
- Zebraliśmy się tu dziś, aby powiązać tą parę w związek małżeński. Jeśli ktoś jest sprzeciw, niech odda głos. *Na sali zapadła cisza* - Dobrze, imię ojca i syna i ducha świętego. Niall, powtarzaj za mną następujące słowa.
- Ja, Niall Horan.
- Ja, Niall Horan. - powtórzył.
- Ślubuję Ci, Liamie Payne.
- Ślubuję Ci, Liamie Payne.
- Miłość, wierność i uczciwość małżeńską, w zdrowu i chorobie dopóki śmierć nas nie rozłączy. - Niall powtórzył następujące słowa, po czym założył Liamowi, obrączkę na palec. Liam, z trudem zakładał złoty pierścionek na rękę Nialla, z powodu płaczu. Jeny, zaraz chyba sam się rozkleję. Harry, na ten moment przybliżył się do mnie, niepostrzeżenie całując mnie w głowę.
- Niall Horan, czy bierzesz Liama Payne za męża?
- Tak, biorę. - odpowiedział.
- Liam Payne czy bierzesz Nialla Horana za męża.
- Tak, biorę. - uśmiechnął się uroczo.
- Tak, więc ogłaszam was małżeństwem, niech bóg będzie z wami. Liam. - zwrócił się do niego. - Możesz pocałować, Pana młodego. - chłopak podszedł do Nialla łapiąc go za rękę przyciągając go w ten sposób, całkowicie blisko. Musnął parę razy, delikatnie jego usta.
Cała uroczystość się skończyła, czas się zabawić.. po dwudziestu minutach przeszliśmy do sali weselnej. Wszyscy składali życzenia chłopców, najdłużej chyba Harry. Jak świetnie, że się zaprzyjaźnili. Z daleka, ujrzałem Max'a, dlatego podszedłem szybko, do Harry'ego, idąc już z nim do sali.
Wiedzieliśmy gdzie siedzimy, razem z parą młodą. Dlatego, jako piersi siedzieliśmy przy stole czekając na wszystkich. Odwróciłem się przodem do swojego chłopaka.
- Ślub był piękny. - odparłem, łapiąc jego rękę. - Dzięki za wszystko, kochanie. Za zajęcie się dziś rano Lottie, wiem, że jest nieznośna. Ale poszedłeś z nią, bo wiedziałeś, że źle się czuję. - nachyliłem się do niego blisko. - Jestem Ci dłużny.
- Trzymam Cię za słowo. Wykorzystam to. - pocałował mój policzek. - Wyglądasz dziś, typowo seksownie.- powiedział śmiało, prawie rozbierając mnie wzrokiem.
- Głupi jesteś. - mimo, że Harry mówi mi takie rzeczy codzień, dziś postanowiłem się zarumienić. - Wiesz, że przedstawię Cię, jako mojego chłopaka, prawda? Pierwszy raz. Nikt tu prócz pojedynczych osób, nie wie, że jestem z chłopakiem. Dziś się dowiedzą.
gówno, gówno, gunwo, gówienko, gównienko~ rozdział ._.
Cała uroczystość się skończyła, czas się zabawić.. po dwudziestu minutach przeszliśmy do sali weselnej. Wszyscy składali życzenia chłopców, najdłużej chyba Harry. Jak świetnie, że się zaprzyjaźnili. Z daleka, ujrzałem Max'a, dlatego podszedłem szybko, do Harry'ego, idąc już z nim do sali.
Wiedzieliśmy gdzie siedzimy, razem z parą młodą. Dlatego, jako piersi siedzieliśmy przy stole czekając na wszystkich. Odwróciłem się przodem do swojego chłopaka.
- Ślub był piękny. - odparłem, łapiąc jego rękę. - Dzięki za wszystko, kochanie. Za zajęcie się dziś rano Lottie, wiem, że jest nieznośna. Ale poszedłeś z nią, bo wiedziałeś, że źle się czuję. - nachyliłem się do niego blisko. - Jestem Ci dłużny.
- Trzymam Cię za słowo. Wykorzystam to. - pocałował mój policzek. - Wyglądasz dziś, typowo seksownie.- powiedział śmiało, prawie rozbierając mnie wzrokiem.
- Głupi jesteś. - mimo, że Harry mówi mi takie rzeczy codzień, dziś postanowiłem się zarumienić. - Wiesz, że przedstawię Cię, jako mojego chłopaka, prawda? Pierwszy raz. Nikt tu prócz pojedynczych osób, nie wie, że jestem z chłopakiem. Dziś się dowiedzą.
gówno, gówno, gunwo, gówienko, gównienko~ rozdział ._.
' gówno, gówno, gunwo, gówienko, gównienko~ rozdział ._. ' - chyba sobie kpisz -.- ten rozdział jest świetny ♥
OdpowiedzUsuń_______
zapraszam do siebie : http://jedenkierunek-opowiadanie.blogspot.com/
Superowy rozdział dalej <3
OdpowiedzUsuń