sobota, 13 lipca 2013

Larry Stylinson- 10.

Rozdział 10| 
- Od dwóch miesięcy biorę leki na depresję. Zaczęło się to, kiedy próbowałem odebrać sobie życie, na dzielnicy Beller Street, po zerwaniu z Zaynem. Z dnia na dzień, robiłem bardziej głupsze rzeczy. Zalewałem nadgarstki wrzątkiem, ciąłem się..  coraz bardziej o nim zapominam i jest dobrze. Jednak wtedy, kiedy był w klubie.. - zatrzymałem się. - W tej chwili jest mi obojętny, wiedz, że nie opuszczę Cię, bo nie wyobrażam sobie ani jednego dnia, bez Ciebie ale nie chcę, abyś męczył się z chorym człowiekiem. Nie potrzebuję też, żadnej opieki, więc proszę Louis nie rozczulaj się nade mną. - zaśmiałem się krótko, po czym złapałem jego dłoń. Był zszokowany, nawet nie odwzajemniał moich teraźniejszych uczuć. 
- Przepraszam, że nie powiedziałem prędzej. Nie chciałem Cię martwić. 
- Poradzimy sobie razem. Pomogę Ci. - pogłaskał mój policzek. - Kocham Cię, bez względu na to, czy zabijesz człowieka, napadniesz na bank a nawet... będziesz miał problemy psychiczne. Każdemu się może zdarzyć. Jednak jestem cholernie zły i zazdrosny, że jednak czujesz, jeszcze coś do innego faceta. Mam ochotę go zabić. - odparł. 
- Ciebie kocham, nieskończoność razy bardziej od niego. - pocieszyłem go, wstając z ławki. Usiadłem na jego kolanach, zarzucając ręce na jego szyję. Ucałowałem go mocno, szkoda, że nie mogę pokazać jak bardzo go kocham. A może można. 
- Nie wierzysz? - zapytałem chłopaka. - Ludzie! - krzyknąłem głośno i donoście. Ustałem na ławkę, nadal krzycząc. - Widzicie tego chłopaka?! - wskazałem palcem na Lou, który siedział i nabijał się. - Kocham go! Kocham go tak bardzo, że aż ciężko mi to wykazać! Słyszycie! Bardzo mi na nim zależy! - krzyczałbym dalej, gdyby nie Louis, który uśmiechnięty, ściągnął mnie z ławki.
- Rozumiem Hazz, zależy Ci. Kocham Cię i dziękuję. - złapał moją rękę, powędrowaliśmy do swoich mieszkań, w celu spakowania się na jutro. 


- Jadę, Lou. Kiedy będę już w aucie, napiszę Ci adres mojego domu, ok? - złapał moją rękę. - Czuję, się jakbym miał się z Tobą rozstawać na rok. - zaśmiał się melodyjnie, aż poczułem dreszcze i motyle w brzuchu. Jak wspaniale jest być zakochanym. 
- Mam to samo. - uśmiechnąłem się. - Ugrh, mama mnie woła. Do zobaczenia, dziś? jutro? - zapytałem. 
- Pewnie, że dziś. Mogę odwiedzić Cię, jako pierwszy? - zapytał, przytulając mnie.
- Tak, jasne. - pocałowaliśmy się na pożegnanie, wsiadając do swoich aut, kiwając sobie przez szybę. 
Zaraz złapałem za komórkę, wykręcając nr do Harry'ego. 

Już tęsknie ;p Downing Street- ulica na której mieszkam. Taki duży, brązowo jasny domek.;) obyś trafił. Chyba, że puścisz strzałkę, wyjdę po Ciebie.
zanocujesz u mnie? następnego dnia przyszykujemy się na ślub. xxx

Od: Kochanie.x -  Trafię, trafię.:D Jasne, jeśli mogę. Ja mieszkam na Long Acre, ty odwidzisz mnie następnego dnia, albo może zaraz po ślubie? x__x *te myśli* :P xxx 

Młody zboczeniec. Chłopczyku, ty masz dopiero młodą osiemnastkę. Powinieneś mówić do mnie, na pan kochanie. xxxxxxx 

Od: Kochanie.x - Uważaj Tomlinson. ;// denerwujesz mnie. x gadaliśmy o tym, przeszkadza Ci mój wiek? x ;( 

Żartuję przecież. To duży plus, że jesteś młodszy. Oglądają się za tobą, na ulicy a ja wiem, że im się podobasz, a jesteś ze mną. Wtedy są wnerwiani, a ja aż kipię z dumy. Kocham cię. x :) nie tylko, za wygląd, jesteś wspaniałym chłopakiem, czułym, troskliwym i, zabiję każdego kto stanie nam na drodze do szczęścia. ;) xxxxxxxxxxxxxxx 

Od: Kochanie.x - JESTEŚ WSPANIAŁY. TEŻ CIĘ KOCHAM, MAŁY. ;* XX 

:) Dobra, Hazz kończę pisanie. Lottie, znów się czepia i jest awantura w aucie. Wpadnij jak się ogarniesz, narazie. 

Od: Kochanie.x - hahah, papa.x 

Wróciliśmy do Londynu, jechaliśmy jakieś trzy godziny. Zaraz po powrocie, zauważyłem Jasona- wspaniałego chłopaka, mój przyjaciel. 
- Hej, Louis! - zawołał podbiegając do mnie. Przytulił mnie mocno, stęskniłem się za tym małolatem. - Co słychać? - zapytał, uśmiechając się. Westchnąłem, zarzucając ręce na tył szyi. 
- Zajebiście. Poznałem takiego chłopaka, że woooow. Ale opowiem Ci później, nawet go poznasz. - odparłem. - Teraz, sorrki muszę się trochę odświeżyć. - pożegnałem się z nim, wchodząc do domu. 
Wszedłem na górę do swojego pokoju, uwielbiałem go. Poszedłem do łazienki, wziąć kąpiel i ogarnąć się do spotkania z Harry'm. 
Byłem padnięty, dosłownie. Dlatego zaraz po kąpieli, rzuciłem się na łóżko momentalnie zasypiając. Obudził mnie ciepły oddech na karku, od razu pomyślałem o Harry'm. I dobrze myślałem, skarb leżał obok mnie, obejmując mnie mocno. Był zmęczony, dlatego nie miałem zamiaru go budzić. Widziałem na szafce obok, duże czekoladki z przyklejoną karteczką "Smacznego misiek" oraz małego miśka z napisem " I love you". 
Boże, prze kochany... pocałowałem go w policzek, na co tylko się zawiercił, kładąc swoje nogi i ręce, na mój brzuch. Wtuliłem się do niego i, zasnąłem jeszcze na jakąś godzinkę. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Skomentujcie, to motywuje.:)x 
 ♥  

1 komentarz: