poniedziałek, 15 lipca 2013

Larry Stylinson 12.

Na początku chcę napisać, że to nie jest miłe, kiedy ma się dziennie 100 wyświetleń i zero komentarzy.:)))
"BARDZO MIŁO" :C 
Siedzę do późna, już prawie zasypiając przy kompie, aby napisać ten gówniany rozdział. 
dzięki wielkie.x 

Rozdział 12| 

- Masz piękne oczy Harry, jak łąka, piękna, czysta. Idealnie pasując do moich, są takie niewinne jak ty i ja.
Zielony to mój ulubiony kolor, wiesz prawda?
Tańczymy razem niemal się do siebie klejąc. Jest już pierwsza w nocy i prawie wszyscy zebrani na sali są wstawieni lub mocno pijani. Ty nie piłeś alkoholu. Powiedziałeś mi, że będziesz mnie pilnował. To było takie słodkie. Nabierałem głośno powietrza i mogę wyczuć od ciebie perfumy, które pachną doskonale. TY jesteś doskonały. Przyciągam Cię bliżej i całuję w płatek ucha. 
- Możemy pójść się nieco przewietrzyć? Sądzę, że dobrze Ci to zrobi, kochanie. Ledwo stoisz. - zaśmiał się, jak on pięknie się śmieje, oh. 
Złapałeś mnie za rękę i przeprowadziłeś przez zatłoczoną salę. Po drodze bierzesz szklankę wody ze stołu i nagle mogę oddychać świeżym powietrzem. Jak miło. 
- Masz, wypij. - podałeś mi szklankę wody, którą wypiłem duszkiem i odstawiłem na parapet. - Jak się czujesz? - zapytał uśmiechnięty.
- Dooobrze. - uśmiechnąłem się szeroko, patrząc na przystojnego chłopaka. Chyba nieco przesadziłem z alkoholem. Zapomniałem, że mam tak słabą głowę. Uśmiecham się do Ciebie szeroko. 
Harry zaczął  się śmiać i przyciągnął mnie do siebie. Objął mnie od tyłu i opierł swoją głowę na moim ramieniu. Jego delikatność mnie urzeka.
Jego ręce spoczywają na moich biodrach. Odwróciłem się po chwili do niego i spojrzałem na Harry'ego pijackim wzrokiem. Dotknął mojego policzka, a ja przymknąłem na chwilę oczy.
Czułem po jego oddechu, że się do mnie przybliżył. Nie otwierałem oczu, by nie zepsuć tego co właśnie między nami zawisło.
- Idziemy do domu? - zapytał nadal przytulony do mnie.
- Tak, do mnie. - odparłem uśmiechnięty.
- Może, tym razem do mnie?
- Nie. U Ciebie są rodzice, nie ma być nikogo w domu. - przybiłem go do ściany, drażniąc go moimi perfidnymi uśmieszkami. - Harry, Harry, Harry, przecież widzę, że masz na mnie taką ochotę jak ja na Ciebie. - wymruczałem mu do ucha. Odsunąłem się od niego kawałek, aby zobaczyć jego rozbawioną twarz.
- Powiem twoim rodzicom i, wezwę taksówkę. - powiedział pewnie, zostawiając mnie samego i podnieconego za zewnątrz, nie powinieneś tego robić Harreh.
Po dziesięciu minutach wrócił, z wiadomością od mojej mamy, że ma na mnie uważać. Reszta została, Harry dostał pieniądze na taksówkę, która po chwili przyjechała. Harry wsiadł do środka, po chwili mnie do niej wciągając. Usiadłem zadowolony koło niego z siebie, że jest teraz taki spięty. Położyłem dłoń, na jego udzie przejeżdżając po nim w górę i w dół. Uśmiechnął się do mnie szeroko, pocałowałem jego szyję, na co jęknął delikatnie.
- Loueh.. - zamruczał cicho. - Nie rób tego tu, proszę. - syknął, odpychając mnie.
- Nie tu. W porządku, rozumiem. Chcę, żebyś wiedział, że mam na Ciebie taką ochotę, że cholera.
- Nie dziwie się. - wzruszył ramionami. - Wyglądam dziś gorąco. - spojrzał na mnie, mrucząc mi do ucha pewną rzecz, o której lepiej nie mówić... zboczeniec, aż sam się go czasami boję.

Taksówka odwiozła nas, pod sam dom. Louis nie wytrzymał, zaatakował mnie już przy drzwiach Przytulił mnie, całując mocno moją szyję. Trochę męczyłem się przez to odkluczjąc mieszkanie, ale udało się. Zamknąłem noga drzwi, moje ręce były zajęte odpinaniem marynarki Louisa. Wygląda dziś niesamowicie. W końcu mu ją zabrałem, rzuciłem ją gdzieś w kąt. Louis w locie zdjął buty, zaraz rozpinając moją koszulę. Jedyny minus, całej zabawy to, to, że jego pokój znajdował się na piętrze. Inaczej sobie poradzimy, Lou.
Wziąłem go na ręce, był całkiem lekki. Zaprowadziłem nas na górę, do jego sypialni. Rzuciłem go na łóżko, za chwilę do niego dołączając. Popchnąłem go tak, że leżał plecami na brązowej pierzynie. Usiadłem na nim, mocno całując jego usta, rozchylił je,  pozwalając mi w ten sposób na głębszy pocałunek. Włożyłem język do jego ust, delikatnie masując nim jego podniebienie. Frajer przejął inicjatywę, obrócił nas tak, że on znajdował się na mnie, chamsko rozpinając mi koszulę. Zdjął ją, po męczarniach zwanych guzikami, miał niezły ubaw. Chłodnymi dłońmi błądził po moim ciele, dając mi niebywałą rozkosz. Jęknąłem cicho, czując jego rękę, na słabym punkcie, zaśmiał się przy tym głośno.
- Coś nie tak, Hazz? - zapytał uśmiechnięty. - Może mam wziąć rękę? - zabrał ją stamtąd, co nie bardzo mi się spodobało.
- nie, nie! - spanikowałem. - nie, niee. - odchyliłem lekko głowę, czując ponownie jego dłoń na mocnym punkcie. - Zamknij drzwi, Louis. - powiedziałem ostro.
- Dlaczego?
- Zamknij drzwi!
- Dobra, w porządku, kiedy mamy takie intymne chwile, zawsze się denerwujesz. Haha, to słoodkie. - wytknął mi język, po chwili trzaskając drzwiami.


~*~

- Miło Cię poznać, Jason. Nazywam się Harry Styles. - podałem nowemu koledze rękę, był przystojniejszy i lepiej zbudowany ode mnie. Louis go bardzo lubił, widać, że zależy mu na nim tak samo, jak na mnie. Ale, przecież mieć przystojnego przyjaciela to nic złego, co nie? Ja pierdole co ja gadam?
- No, LouLou. - zwrócił się do niego tym zwrotem, którego używałem tylko ja [...] - Znalazłeś sobie, dobrą partię. - napił się soku, kiedy siedzieliśmy u Louisa w ogrodzie.
- Mów do mnie po imieniu. - uśmiechnął się sztucznie, nie chcąc zbędnych sprzeczek.
- Wybacz, to był komplement. - zaśmiał się melodyjnie. - Moje kochanie, nigdy nie przyprowadzało takich do domu. - odparł.
- Twoje kochanie? - parsknąłem. - Nie chcę być nie miły, ale nie pomyliło Ci się stary?
- Hazz, spokojnie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - uspokoił.
- Którzy dotychczasz, mieli świetlane życie. - uśmiechnął się. 

2 komentarze:

  1. Super *.* najlepsze to Larry i sypialnia ^^ haahahahahah wiem, wiem :D jestem zboczona *_____________* :D

    OdpowiedzUsuń