Rozdział 2 |
- Mama Cię woła. - odparła, uśmiechnięta, wie, że mnie zdenerwowała. Widziała, że właśnie byłem w prywatnej sytuacji, musiała to zrobić. Cholera, chyba ją pobiję. Westchnąłem głośno, rzucając jej ostre spojrzenie, które zlekceważyła.
- Przepraszam, Harry. Jutro, porozmawiamy. - uśmiechnąłem się.
- Jasne, w porządku. - zaśmiał się, wstając z ławki. - Odprowadzę was. - odparł. Wstaliśmy z ławki, z lekkim problemem. - Trzymasz się? - zaśmiał się, Harry łapiąc mnie za rękę. Otrząsnąłem się szybko, czując jego ciepłą rękę, na mojej.
- Ta-tak. Wszystko gra. A. - przybliżyłem usta do jego ucha. - Spotkajmy się jutro o 20:30, pod drzewem. Coś Ci wytłumaczę. - szepnąłem mu do ucha, chłopak przytaknął ze zrozumieniem.
- Lece, dobranoc Louis. - pomachał mi ręką, wchodząc do domku.
- Co ty odwalasz?! - zaatakowałem Lottie.
- Nic. -wzruszyła ramionami. - Mama mi kazała, iść Ciebie szukać. A ja, akurat wiedziałam gdzie byłeś. - odparła.
- Chodziłaś za mną? - zatrzymałem się.
- Ktoś to musi robić. - odparła, otwierając drzwi.
- Lottie! Mam dwadzieścia jeden lat! jestem dorosły, nie masz prawa! - krzyknąłem ostro.
- Zamknij mordę! dziewczynki już śpią! a Ciebie czeka poważna rozmowa, z mamą! Martwiła się o Ciebie, jest już po 22:00. Właź. - pchnęła mnie w stronę drzwi. Rodzice siedzieli na kanapie, a z góry zbiegły dziewczynki.
- LouLou! - przytuliły się do moich nóg. - Bałyśmy się! gdzie byłeś? - zapytała Daisy.
- Spokojnie, byłem um.. z kolegą, nazywa się Harry. - uśmiechnąłem się. - Idźcie spać, małe. Jutro porozmawiamy. - ucałowałem, je na dobranoc, po czym poleciały na górę.
Chciałem iść na górę, kiedy ojciec zawołał mnie.
- Siadaj. - syknął, zrobiłem to rozbawiony całą sytuacją.
- Synku, bałam się o Ciebie.. proszę mów gdzie idziesz.. bo..
- Mamo! Proszę Cię! jestem dorosły! Nie muszę wam mówić, gdzie idę! a ta, mała smarkula, łazi za mną cały czas i, mam zero prywatności, też jej nic nie powiesz! Jestem najgorszy jak zwykle! - krzyknąłem.
Rodzice, przez chwilę siedzieli cicho, zerkając na siebie.
- Masz rację, Louis. - przyznała mama. - Lottie, dostajesz szlaban.
- Za co?! - oburzyła się piętnastolatka.
- Louis ma rację, nie możesz, go śledzić, upokarzać go i, wtrącać się w jego życie. Przez cztery dni, zostajesz w domku. - odparła ostro mama. - Tak, zgadzam się. - dodał tata.
- Wreszcie. - wysapałem, idąc na górę.
- Frajer. - syknęła Lottie, wyprzedzając mnie.
- Pf, masz za swoje. - odparłem, zadowolony z obrotu sprawy.
Następnego dnia, była całkiem przyjemnie. Prócz tego, że naburmuszona Lottie, przesiedziała cały dzień w swoim pokoju, żaląc się swojemu chłopakowi, jaki to ja jestem straszny i, jak ona nie znosi rodziców. Ah, ten wiek. Siedzieliśmy w ogrodzie, jedząc śniadanie. Tak, samo Harry zaczynał już dzień, widziałem, przez niewielkie ogrodzenie, jak siedział z siostrą i rodziną w ogródku, jedząc. Pokiwał mi uśmiechnięty, na co ja odmachałem. Rodzice, nawet nie zadali, żadnego pytania, więc jest okey.
Popołudnie spędziłem leniwie, siedząc u siebie w pokoju oglądając telewizję, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Harry przysłał sms'a.
Od: Hazz ; Pamiętasz, o spotkaniu? ;)
Taak, jasne, że tak. :Dx 20:30, pamiętam. :)
Od; Harry; W porządku, przy okazji. Ślicznie wyglądasz, oglądając telewizję, ahah. Stąd wszystko widać, genialnie!
Wstałem z łóżka i, wyjrzałem przez okno. Rzeczywiście! Harry, siedział pod drzewem szczerząc się do mnie, niezwykle pięknie. Rany, jak on przystojny.. ale za młody! Nie, Lou nie możesz..
Usiadłem z powrotem na łóżku, obserwując chłopaka z pokoju.
Śliczny jesteś.:D
Od: Harry; Nawzajem kocie. x
Kocie? WTF? x
- Harry, ja wolałbym, abyśmy zostali przyjaciółmi.. - odparłem, kiedy siedzieliśmy już pod drzewem.
- Dlaczego? .. chodzi o wiek. Tak myślałem.
- Przepraszam, podobasz mi się jednak.. wiek, robi swoje. Nie jesteś nawet pełnoletni. - odparłem.
- Będę, za dwa dni. Daj szansę, poza tym, chciałem Cię zaprosić na miasto. Tylko we dwoje, poznamy się lepiej. - uśmiechnął się. - Proooszę, Lou!
- W porządku! - odparłem.
- Yay! - złapał moją rękę, będzie świetnie zobaczysz. - zawinął kosmyk moich włosów za ucho. Nachylił się delikatnie. - Pozwól mi.. - wyszptał cicho.
- Pozwalam.. prosze, zrób to.. - przygryzłem wargę, sam nie wiem, ale poczułęm niekontrolowaną ochotę na niego. Już prawie, kiedy.. cholera!
jesteś świetna. cieszę się że nie było sytuacji chodzącej tylko o sex i rozbieranie. Za każdym razem jak czytam bloga o larrym to zawsze jest tam coś o sexie. Świetnie. Pozdrawiam <33
OdpowiedzUsuń