Minął cały tydzień, a ja i Louis, przez tą małą aferę uczuciową zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Niesamowity chłopak, przez to wszystko kocham go jeszcze bardziej. Kończyłem robić jajka na bekonie, kiedy moja komórka zaczęła puszczać piosenkę "American Idiot".
- Tak Li, słucham? - przyłożyłem komórkę do ucha i jednocześnie ramienia, aby bez żadnego problemu pokroić owoce. - O 21:00 mnie nie ma, wychodzę z Louisem na koncert, tak Green Day. Strasznie się cieszę. Spotkać? um, wpadnij o... - westchnąłem ciężko. - Dobrze, więc wpadnij jutro. Ja ciebie też, pa kochanie. - odłożyłem komórkę, widząc wchodzącego do kuchni Zayna.
- Dzień Dobry, to dla mnie? dzięki. - zaśmiał się siadając do stolika.
- W sumie dla Lou, ale chyba się nie pogniewa prawda? - podszedłem do chłopaka, nakładając mu na talerz jajka.
- Na pewno nie. - odparł jedząc z apetytem. - Jeszcze śpi, pewnie chce abyś go obudził. Leć do niego.
- Skoro tak mówisz. - odłożyłem patelnie na blat, idąc do pokoju Louis'ego.
Chłopak był przykryty fioletową kołdrą pod samą szyję, delikatnie i prawie bez szelestu położyłem się koło niego, chowając głowę w zagłębienie jego szyi oraz obejmując go przestrzennie.
- Looou. - wyszeptał delikatnie do jego ucha. - Wstajemy, jest już późno a wiesz dokąd potem jedziemy?
Chłopak odwrócił się w moją stronę, otwierając zaspane powieki. Nasze nosy prawie, że się stykały a jego dłoń powędrowała do moich włosów, głaszcząc je.
Uwielbiałem gdy to robił.
Pocałował delikatnie mój nos i, uśmiechnął się delikatnie.
- Zrobiłem Ci śniadanie.
- Robisz mi kąpiele, śniadania, zabierasz mnie na koncert, opiekujesz się mną. Harry... - dotknął mojego policzka. - Jesteś taki piękny i, kochany.
- Przestań. - zaśmiałem się delikatnie. - Wcale nie. - zaprzeczyłem uśmiechając się.
- Czuję, że dziś coś się stanie. Coś wyjątkowego. - powiedział Louis. - Chodź zejdziemy na dół, trzeba się przygotować. Czekają nas trzy godziny jazdy.
Wstaliśmy z łóżka idąc do salonu, Zayn witał się z Joshem który postanowił nas odwiedzić.
- Cześć wam. - podał nam rękę i usiadł na kanapie. - Zayn zrobisz mi herbatę? na dworze jest potwornie zimno...
- Pogadajcie sobie, a ja idę pod prysznic. Bo mój chłopak. - zaśmiał się. - zabiera mnie dziś na koncert. - Louis uśmiechnął się i, zniknął za drzwiami. Chłopcy natychmiast wybuchli śmiechem.
- O co wam chodzi?
- Louis prowadzi pamiętnik, zabrałem go z jego pokoju. Słuchaj to: "Harry jest taki fantastyczny, słodki i kochany. " lub "Tak marzę aby go pocałować, ciekawe czy on tego chcę..."
- Zayn! nie masz prawa, oddaj mi to. - zabrałem notesik z rąk mulata, który nadal się śmiał. - Jak możesz być taki złośliwy?
- Harry, to żarty. Nikt nie naśmiewa się z twojego chłopaka. - zaśmiał się ponownie, opadając na kolana Josha.
Nawet nie słyszałem kiedy Louis wyszedł z łazienki.
- Harry, czemu masz mój pamiętnik?! - wyrwał mi go z ręki. - Grzebałeś mi w rzeczach?!
- Żartujesz? wyrwałem go z rąk Zayna, czytał... um, twoje wpisy o mnie.
- Zayn? to prawda?
- Oh, Louis. Wiesz, że to były żarty..
- Nie! to były moje prywatne rzeczy! czy ja Tobie grzebie w pokoju?
- Leżał na biurku.
- To nie zmienia faktu, że to nie twoje i nie możesz tego ruszać! dupek z Ciebie.
- Przepraszam... - wydukał Zayn. - Już nigdy tego nie zrobię, chcę żebyś po prostu powiedział Harry'emu co czujesz.
- Zamknij się. - syknął Louis, a ja spojrzałem na niego uśmiechając się.
wybaczcie, że znów krótszy. Wieczorem pojawi się ciąg dalszy. :Dx
Pisz dłuższe no :C Ale tak ogólnie to zajebiście :3
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na next ;3
OdpowiedzUsuńNie na buttonu Ministerstwa. Proszę zapoznać się z regulaminem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
N.
[http://ministerstwo-ff-o-one-direction.blogspot.com/]