Niech to się skończy. - powtarzałem do siebie. Oparłem się o blat, i zastanawiałem się co zrobić z tą chorą sytuacją. Nagle, przypomniało o moim nowym sprzęcie. Pobiegłem do sypialni i złapałem czarne rurki, które momentalnie wciągnąłem. Zbiegłem na dół, w biegu ubrałem czarne glany i skórzaną czarną kurtkę. Zakluczyłem dom Nicka, i podbiegłem do swojego auta. Wsiadłem do niego, po czym ze schowka wyjąłem najnowszy GPS* . Wpisałem rejestracje samochodu Louisa, i za chwilkę maszyna podała mi miejsce w którym znajdował się Louis.
- Mam Cię. - uśmiechnąłem się pod nosem, wkładając kluczyki do stacyjki. Jechałem 100/h, nie mogąc odpędzić nerwów, chciałem znaleźć się w tym opustoszałym miejscu jak najszybciej. Dotarłem po jakiś dziesięciu- piętnastu minutach.
Wysiadłem z samochodu, krążąc we wszystkie strony.
- Louis!- zawołałem. - Rozglądałem się w około, przeszedłem koło małego drewnianego domu, w którym kiedyś znajdowały się deski, koła i materace do kąpieli, kiedy jezioro należało jeszcze do pływania.
Przeszedłem kawałek, po lesie zauważając stary, duży most. Oddychałem ciężko i szybko. Biegnąc w stronę mostku. Zauważyłem Louisa. Tego cholernego debila, wspinającego się na poręcze mostu. Zatrzymałem się na chwilę, aby zatwierdzić, że to on. Przymknąłem lekko oczy, przykładając rękę do czoła.
- Cholera, to on. - wydukałem do siebie. Biegłem, teraz ile sił w nogach. Minąłem jego czarne auto. Rozpłakałem się jak dziecko, co dawało jeszcze wolniejsze skutki biegania. Znalazłem się, już w takiej odległości , że Louis mógł mnie zauważyć.
- Louieh!- krzyknąłem. - STÓJ! - Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i jednocześnie zasmucony. Stałem już na moście, blisko chłopaka. - Już jestem Loui. Już okej.. - uspokoiłem go. - Proszę zejdź.- odparłem, ocierając łzy. Chłopak parsknął.
- Wiesz, trochę za późno. Gdzie twoja dziewczyna, Hazz? - zapłakał. - Nienawidzisz mnie. Zgiń! - krzyknął.
- Nie mów tak! - krzyknąłem. Spojrzałem, na rozciągającą się już rzekę. Za wysoko, Louis ma lęk wysokości. - Nie zrobisz tego. - syknąłem z wściekłości.
- Nie? - zabrewkował. - To patrz. - wspiął się, na wyższą barierkę puszczając jedną dłoń.
- Nie, Louis! Proszę , kocham Cię tak bardzo! - krzyczałem.
- Harry, ale ja mam dość wszystkiego. Chcę to zrobić. - zasmucił się. - Nie każ mi tego przechodzić jeszcze bardziej okrutnie dla mojej psychiki. - spojrzał na mnie.- Byłeś najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek zdarzyła się w moim życiu.
- Robisz to.
- Co takiego? - zapytał.
- Żegnasz się ze mną.
- Chyba, już czas najwyższy nie sądzisz , Harreh?
- Nie, nie sądzę. - podszedłem bliżej, i wszedłem na tą samą wysokość co Louis.
- Zejdź! - krzyknął ostro .
- Albo zejdziesz ze mną, albo oboje pożegnamy się z tym światem. - zaproponowałem.
- Zejdź proszę.
- Słyszysz, co do Ciebie mówię?! - odparłem do Louisa. - Zejdź, ze mną! Wrócimy do siebie, tęsknimy za sobą.
- Nie chcę, żebyśmy do siebie wracali. - wydukał.
- Dlaczego? ....
- Jest mi ciężko, nie wiem.. nie umiem, okazać Ci jak bardzo Cię kocham. Jestem tym typem, który nie umie okazywać uczuć.
- Co ty pieprzysz? - skrzywiłem się. - Louis, nie ważne.. proszę zejdź. Louis zignorował to co mówiłem, nadal miał głowę spuszczoną. - Złaź, bo skoczę razem z Tobą.
- Zrobisz to?
- Zrobię wszystko, by być z Tobą. - odparłem naglę. - Kocham Cię. - wyciągnąłem dłoń, z nadzieją że Louis ją złapię, i zejdziemy stąd razem. Zrobił to. Złapał moją dłoń, i ściągnął mnie z mostu.
- Zejdź, Harry. Już dobrze. - przytulił mnie, na co ja objąłem go w pasie. Ścisnąłem ją bardziej.
Wracamy? - zapytał. Przytaknąłem, na nic więcej nie miałem siły. Louis złapał moją dłoń, ponownie.
Zaprowadził mnie do mojego auta, wsiedliśmy do środka. Sam, zadzwonił do Zayna, prosząc go o odebranie jego auta, mówiąc, że zapasowe kluczyki, są w szufladzie w jego biurku.
- Louis, prowadź.. - poprosiłem.
- Jasne.- uśmiechnął się, przesiadliśmy się miejscami. Chłopakowi, nie schodził uśmiech z twarzy.
- Jak możesz być uśmiechnięty, w takiej chwili? - zapytałem Louisa.
- To proste . Mam dwa powody. Pierwsze. - spojrzał na mnie. - Powiedziałeś , że zrobisz dla mnie wszystko. Drugie, powiedziałeś, że mnie kochasz...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może być?:) A, właśnie ta informacja jest taka. Prosiłabym o skomentowanie rozdziału. Piszę je codziennie, naprawdę nieraz nie mam na to ochoty, ale muszę bo wiem , że parę osóbek na to czeka. Dlatego, naprawdę skomentowanie rozdziału nie jest trudne, ani męczące. A mi sprawa tyle radości.;)) Dzięki, za uwagę.:)♥ Rozdział, okej?:D
Dalej *________________*
OdpowiedzUsuńświetny , czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńBoże myślałam, że on serio chce się zabić o.O Czekam na next :* Czy Hazz i Lou są ze sobą ???
OdpowiedzUsuńsuper ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą rozgrywkę ;**
OdpowiedzUsuń