niedziela, 23 czerwca 2013

Wonderwall-10.

Nadal czułem jego ciepłe i, spocone ręce na mojej klatce piersiowej, kiedy obejmował mnie czule, jego delikatny i zmęczony oddech tulił moją szyję, na co na mojej twarzy zjawił się uśmiech. Znalazłem jego dłoń i, pocałował ją delikatnie, na co blondyn przysunął się bliżej.
- Kochasz mnie? - chłopak złapał moją brodę i, odwrócił mnie w swoją stronę, abym patrzył mu w oczy.
- Dobrze, wiesz, że tak. - uśmiechnąłem się, głaszcząc go po policzku. - Nie zadawaj głupich pytań. - przybliżyłem się, by napotkać jego usta w delikatnym pocałunku. Uśmiechnął się czule, wstając bez żadnego ostrzeżenia z łóżka. Założył na siebie czarne rurki oraz białą podkoszulkę.
- Za dwie godziny leci Titanic, druga część. Przespaliśmy cały dzień! To przez Ciebie. - zaśmiał się.
- Dlaczego przeze mnie?! - oburzyłem się śmiejąc.
- To ty, zacząłeś mnie pierwszy całować i, właśnie doszło do tego, co przed chwilą. - oparł się o komodę, patrząc na mnie.
- Nie mów, że Ci się nie podobało. - rzuciłem w niego poduszką.
- Było, hm.. przyzwoicie, nie powiem, że nie. - przyznał po chwili, odrzucając poduszkę.
- Tsa, mhm jasne. - wstałem z łóżka, śmiejąc się z zażenowania mojego chłopaka. - Rumieniłeś się, jak mała dziewczynka. - powiedziałem śmiejąc się.
- Nie naśmiewaj się ze mnie! - uderzył mnie w ramię, najwyraźniej nie zadowolony z obrotu sprawy.
- Spokojnie, mały. - uśmiechnąłem się, kierując się w stronę salonu.
- Za karę pójdziesz po słodycze, dla swojego chłopaka, którego kochasz ponad życie i, którego uratowałbyś tak samo, jak Jack uratował Rose. To jest miłość, do cholery. - usiadł na kanapie, pijąc sok.
- Mamy po dwadzieścia dwa lata* i, oglądamy Titanica. Boże, jak nisko musiałem upaść. - zaśmiał się.
- Ten film daję dużo do zrozumienia, dlatego oglądniesz go z uwagą, rozumiesz? - powiedział ostrzej, niż się tego spodziewałem.
- Tak, tato. - podszedłem do niego, po czym pocałowałem go delikatnie, wychodząc z mieszkania.
Nie miałem zamiaru, iść Niallowi do Starbucks, najnormalniej w świecie nie chciało mi się, dlatego też zszedłem do spożywczego na dole.
Zakupiłem mu dwie kokosowe czekolady, Pepsi i, jeszcze jakieś pojedyncze drobiazgi. Usłyszałem swoje imię, z oddali. Odwróciłem się, widząc biegnącego w moim kierunku Zayna.
- Ja pieprze. - wysapałem sam do siebie, biegnąc najszybciej. Cholernie się go bałem, nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Wbiegłem szybko do budynku, nerwowo otwierając klatkę schodową, jeszcze przez wejściem Zayna. Odetchnąłem głośno, opierając się o ścianę. Już bardziej uspokojony, wjechałem windą na swoje piętro. Wszedłem do środka, rzuciłem Niallowi zakupy i, usiadłem na krześle przy stole, zakrywają dłonią twarz.
- Co się stało? - zapytał, otwierając czekoladę.
- Zayn, twój Zayn się stał! - odpowiedziałem ostro.
- Żaden mój. - poprawił się, stając koło mnie. - Mów co jest, no.
- Zszedłem do sklepu, zauważył mnie i zaczął mnie gonić. Boje się go rozumiesz? chcę żyć jak normalny chłopak. Nie chcę się bać, że spotkam tego palanta na ulicy. - wytłumaczyłem blondynowi. - Zgłoszę to, już dawno powinienem zgłosić go za pobicie, do tego za nękanie.
- Dobrze, pójdziemy tam jutro, okej? - zapytał Niall, łapiąc moją rękę.
- W porządku. - wstałem z krzesła, przytulając go.
- Pamiętaj, że masz mi mówić wszystko, słyszysz? Pomogę Ci, zawsze. Nie bój się mi ufać. - wyszeptał Niall, obejmując mnie mocniej. - Chyba nadal nie masz, do mnie pełnego zaufania.
- Mam, naprawdę mam.
- W końcu spróbuj mi to okazać. - uśmiechnął się. - A teraz usiądźmy, Titanic właśnie się zaczyna. Zaśmiał się cicho, siadając na kanapie. Blondyn, usiadł na moich kolanach, przytulając się pewnie. A mi było tak wygodnie, tak cholernie wygodnie.



koment?:Dx

2 komentarze: