czwartek, 25 lipca 2013

Larry Stylinson- 16.

Rozdział 16|
- Nie martw się. Niczego złego nie zrobię, przecież Ci to obiecałem. - Louis właśnie wybierał się na spotkanie z Jasonem, chłopak prosił go o to. Chciał go przeprosić. Śmieszyło mnie to, ale mój chłopak zdecydował się wybrać na umówione spotkanie. Trochę się posprzeczaliśmy, tak bardzo nienawidziłem tamtego kolesia, gr. - Będę góra, za półtorej godziny. Pa, skarbie. - odparł, całując mnie przelotnie w czoło w trakcie kiedy grałem w konsolę, centralnie nie zwracając na niego uwagi. Denerwował mnie. 
Louis szedł na spotkanie około godziny osiemnastej. Jest po dwudziestej, nie odpiera telefonu, na SMS-y też nie odpowiada, powiewa mi tu kłamstwem. Cholernym, śmierdzącym kłamstwem. Siedziałem na kanapie trochę zdławiony i zdenerwowany, z niechęcią pijąc kawę aby trochę mną potrząsnęła. Nic mnie nie relaksowało, mogę się nawet z nim pokłócić, ale chcę, żeby był w moim mieszkaniu, chcę wiedzieć, że jest bezpieczny. Tak przy okazji, dzwonili rodzice życząc mi udanego tygodnia, zostając z babcią u Gemmy i jej chłopaka, jak "miło", Gemma w końcu się nami zainteresowała. 
( Włącz to :<  )
Louis o około dwudziestej trzydzieści przyszedł, nie zwracał na mnie uwagi kompletnie. Wziął swój plecak, wrzucając do niego swoje ubrania. Trochę mnie to wystraszyło.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałem, wstając z kanapy. - Posłuchaj Louis, nie odbierałeś telefonów, nie odpisywałeś na SMS-y, co ty odpieprzasz? Martwiłem się. - odparłem dość ostro.
- To koniec. - odparł normalnie, bez żadnych emocji. Po prostu, jakby to nic dla niego nie znaczyło. 
Nie przyjąłem tego. 
Co to miało znaczyć? 
Powtórz Louis.
- Słucham? - przełknąłem mocno ślinę. 
- Słyszysz Harry... - westchnął zakładając plecak na plecy. - Zrozumiałem, że Jason to jedyny. Było mi z nim dobrze, przepraszam. - spuścił głowę, poprawiając przy tym włosy. Poczułem się jak małe dziecko, któremu powiedziano, że rodzice go nie kochają, a koledzy nie lubią, a może nawet gorzej. Poczułem się strasznie, czując na ciele nieprzyjemne dreszcze. 
- Żartujesz prawda? - zapytałem niepewnie, czułem, że łzy już się wylewają. 
- Nie. To nie żart, zrozum to. A i jeśli, będziesz nas nękał... wiesz, nachodzenie mnie, grożenie Jasonowi lub coś w tym stylu, nie skończy się dla Ciebie dobrze. 
- Louis... o czym ty mówisz? Co on Ci nagadał? przecież, przepraszałeś mnie, prosiłeś o szansę, a teraz? - rozpłakałem się. - Louis, nie kłam. Proszę zostań. - rzuciłem się na kolana, błagając go aby został. Nie poradzę sobie, bez niego w tym strasznym świecie. 
- Poniżasz się, dzieciaku. - parsknął złośliwie. - Do widzenia, Harry. - odszedł bez grama skruchy.
Gdzie jest Louis, który każdego dnia, mówi, że mnie kocha? 
Który okazuje mi uczucia? 
Przecież Jason, musiał mu coś nagadać. 
Nie zrobiłby tego, od tak po prostu. To ściema. 
Ale on odszedł. 
powiedział do widzenia. 
I co ja miałem teraz zrobić? Usiąść się na kanapę i oglądać telewizję? Teraz, kiedy straciłem najważniejszą osobę, jaką do tej pory miałem. Ja pieprze, nie wiem co robić. 
To jest bez sensu. 
To cholerne życie, które daję mi w kość każdego dnia, jest okrutne. 
Louis jest okrutny. 
Cholerny dupek, którego kocham do szaleństwa. 

~~~~~~
Nie zabijcie mnie za taki tok akcji, proszę was.:Dx Napiszcie co o tym myślicie. ^^/

3 komentarze:

  1. o Bożee ;c popłakałam się ;c czemu on mu to zrobił ? ;c niee. to nie może tak być ;c niee ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego to zrobil? Co mu nagadal? .. :o i Zialla.. to nie jest boskie ..tylko przykre

    OdpowiedzUsuń