wtorek, 9 lipca 2013

Larry Stylinson-6.

Rozdział 6|
- Hm dobra, teraz ja. Co być zrobił, gdyby jakiś koleś podrywał mnie przy Tobie? - zapytałem chłopaka, kiedy już najedzeni po kolacji, odpoczywaliśmy sobie na leżaku w ogródku Harry'ego, zadając sobie dziwne pytania. 
- Pewnie powiedziałbym mu, że ma się od Ciebie odwalić, a po czasie strzelił mu w ryj. - uśmiechnął się szeroko, całując mnie w czoło. 
- Dobra odpowiedź. - pochwaliłem go, wymyślając swoje pytanie. - Wybaczyłbyś mi po jednej zdradzie? - zapytałem niepewnie, obawiając się jego reakcji. - Niczego nie sugeruję, po prostu pytam. 
- Nie wiem, zależy. Ale pewnie tak, za bardzo mi na Tobie zależy. - pogłaskał mnie po włosach. - Ale nie zrobisz mi tego, co? - zaśmiał się krótko, patrząc na mnie poważnie. 
- Głupi jesteś, jasne, że nie debilu. Ok, teraz ty. - objąłem chłopaka bardziej. 
- Ok, hm... co byś zrobił gdybym teraz chciał Cię pocałować? - zapytał, z uśmiechem. 
- Haha, pewnie bym się zgodził. - zaśmiałem się melodyjnie i, zaraz przyłożyłem usta do jego. Pocałował mnie namiętnie i długo, obejmując mnie przestrzennie. 
- Harry.. - zamruczałem mu do ucha, kiedy on całował moją szyję. 
- Hm? 
- Zrobiłbyś mi kanapkę? - zaśmiałem się krótko, Harry oderwał się ode mnie, patrząc na mnie zirytowany.
- Lou, serio? W takiej chwili, ale zrobię Ci. Sam nie dasz rady, zbyt upośledzony jesteś. - zaśmiał się, wstając z leżaka, grzecznie idąc do kuchni. 


Obudziłem się około godziny jedenastej, otwierając oczy widziałem uśmiechniętą twarz Harry'ego, która pogodnie wpatrywała się we mnie. Chłopak złapał moją rękę i, ucałował ją delikatnie.
- Nie chciałbym Cię całować, dopóki nie umyjesz zębów, misiek. - uśmiechnął się szeroko. - Zrobić Ci śniadanie? Albo możemy razem się przejść, do piekarni. - zaproponował.
- Tak, chodź przejdziemy się raz..
- Harry, wróciliśmy kochanie! - do pokoju Harry'ego, weszła jego mama. - O boże drogi.. co się dzieje?! - krzyknęła ostro, na chłopaka. Wyciągając go siłą z łóżka. - Co to do cholery?! Kim jest ten chłopak! - krzyczała jak nienormalna. Przecież Harry jest facetem, normalne, że sypia z innymi.
- Uspokój się mamo! I nie wyciągaj mnie z łóżka, nie mam bielizny.. - zaśmiał się krótko, całkowicie nie przejęty, zdenerwowaną mamą. - To jest Louis mamo. - objął mnie mocno. - To mój chłopak i, wiesz? kocham go i, jestem szczęśliwy. - uśmiechnął się uroczo.
- Ubierzcie się i zejdźcie na dół. - odparła surowo, wychodząc z pokoju.
- Ja pierdole, po nas. - schowałem się pod kołdrę, wkurzony i przestraszony.
- Uspokój się, nic się nie stało. Przecież nic nie zrobiliśmy. - odparł Harry, wychodząc z łóżka, zaczął się ubierać. Również złapałem koszulkę, zakładając ją na siebie.
- Jak to nie? Harry, twoja mama jest wściekła.. ja pierdziele. - ubrałem spodnie, stojąc przed lustrem poprawiając włosy, nie chcę by jego rodzina myślała, że nie wiadomo skąd pochodzę. Harry przytulił mnie mocno, dodając mi w ten sposób otuchy.
- Wiesz przecież, że Cię nie zostawię. - pogłaskał mnie po włosach, całując delikatnie mój policzek. Złapał moją rękę, po drodze mówiąc mi, że wszystko załatwi. Rodzina Harry'ego siedziała przy stole, dyskutując o wszystkim, co zobaczyła Pani Annie. Usiedliśmy na przeciwko nich, nadal do siebie przytuleni.
Harry bronił mnie, ja Harry'ego.
- Jak długo? - zapytał jego ojczym.
- Co ja długo? - zapytał.
- Jak długo sypiasz, tu z tym gówniarzem?! - krzyknął, uderzając ręką o stół.
- Uspokój się, jaki gówniarz? Louis za chwilę kończy dwadzieścia dwa lata. - uśmiechnął się krótko. Ręce mi się trzęsły, chłopak to czuł uścisnął moją rękę bardziej. - Louis nocował u nas tylko jakieś dwa dni. Nikt wam nie pasuję! Zawsze to wam musi się podobać, mój partner! Teraz jestem dorosły, jestem z Lou i jestem szczęśliwy. - krzyknął ostro, prosto w twarz ojczyma.
- Jeśli Państwo mnie nie tolerują, możemy się spotykać u mnie w domu. - zaproponowałem przyjaźnie.- Nie chcę, żyć z państwem groźnie. Zależy mi na Harry'm, widzę jednak, że najbardziej nie pokoi was, mój wiek.
Nie zrobię mu krzywdy, jeśli o to chodzi. - odparłem nieśmiało.
- Moim zdaniem, Louis jest przemiłym chłopakiem i świetnie zajmuje się naszym Harrusiem. - jego babcia pogłaskała mnie po policzku. - Jestem za wami. Annie zachowujesz się strasznie nietolerancyjnie. - powiedziała do swojej córki.
- Nie rozumiesz, mamo. Harry, ciągle mi mówi, że jest w kimś zakochany, a potem cierpi bo ktoś go rzucił.
- Nie zrobię mu tego, przynajmniej nie zrobię tego bez powodu. Ja go bardzo kocham, dzięki niemu przetrwałem te wakacje, proszę mnie chociaż zaakceptować. - poprosiłem jego rodzinę.
- Dobrze, nie mam prawa być na was zła. Jesteście dorośli i zakochani. Przepraszam was. - podeszła do Harry'ego przytulając go mocno, mnie również przytuliła.
- Proszę dbaj o mojego syna. - poprosiła.
- Proszę się nie martwić, teraz pójdziemy do mnie.. mojej mamie też muszę wszystko wytłumaczyć..
Annie przytaknęła i, zaprosiła mnie na obiad. Pożegnałem się i, wyszedłem z Harry'm za zewnątrz.
- Byłeś wspaniały. - zatrzymał mnie. - Kocham Cię i dziękuję. - pocałował mnie mocno, tuż pod domem Państwa Styles.

Oni wiedzą.

2 komentarze:

  1. łooo ale było ostro z rodzicami :D ciesze sie ze zaakceptowali Lou :D czesc bardzo fajna,nie moge doczekac sie następnych <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. suuuperrrr :*

    OdpowiedzUsuń