środa, 11 września 2013

12? xd

Nadal nie mogę się pozbierać po tym co się stało, dziesięć godzin temu. Nadal, nie mogę uwierzyć w to, że jestem zaręczony z Louisem i, leże z nim w naszej nowej sypialni.
Lou kupił tu nowy dom, który jest przepiękny i, czuje, że Louis rzeczywiście dotrzymał słowa mówiąc, że zaczniemy od nowa.
Dziwinie się czuję, mam dopiero osiemnaście lat, a przeszedłem tak dużo... jestem z siebie dumny, że nie oszalałem przez to wszystko...
Jest świetnie. I naprawdę każdego dnia dziękuję, że mam Louisa Tomlinsona. Każdego. I będę za niego dziękował, już do końca swoich dni.
Jestem trochę przygnębiony z powodu dużych kosztów, które wydał Louisa na dom, muszę pomyślec o pracy, jeśli chcemy stworzyć normlaną rodzinę.
Hah, normalną? nam już żadem psychiatra nie pomożę. Nigdy nie pomyślałem, że będę tak śmiertelnie zakochany w swoim nauczycielu psychologii na którego prędzej nie zwracałem uwagi.
Rano postanowiłem się odwdzięczyć chodź drobną przyjemnością, Louisemu. Wstałem około godziny siódmej, bo Tomlinson był rannym ptaszkiem i, przeważnie to on przygotowywał śniadanie i kawę.
Tym razem będę to ja. Najpierw jednak przeszłem do łazienki (która była perfekcyjnie urządzona, przez Louiego) wziąłem ciepły prysznic, bo tym razem na dworze -10, umyłem zęby, ułożyłem włosy i, wróciłem do sypialni, by wziąć ciuchy.
Kiedy byłem już ubrany, założyłem buty, płaszcz oraz rękawiczki, modląc się, że zdąże wrócić przed Louisem.
Myliłem się.
Czekałem, dwadzieścia minut na kawę z cynamonem w Staebucksie. Cholera, kiedy wróciłem Louis był w kuchni robiąc sobie śniadanie.
Wszedłem do domu, rozbierając się rozrzutnie.
- Cholera. - syknąłem pod nosem, kładąc zakupy na blat.
- Tobie też, dzień dobry kochanie. - zaśmiał się, krojąc jabłko.
- Przepraszam. - pocałowałem go w czoło, siadając na przeciw niego. - Chciałem zrobić Ci śniadanie i, kawę. Kupić świerze owoce, czekoladki, ale czekałam dwadzieścia minut na kawę, a ty musiałeś już wstać!
Louis słuchał mnie uważnie, śmiejąc się głośno.
- Haha, kocham cię za twoją niezdarność, kochany jesteś.
- Cieszę się. - odparłem uśmiechnięty. - A tak zmieniając temat, kiedy poznać twoich rodziców? nie opowiadałeś mi o nich.
- Oni nie żyją Harry. - odparł spokojnie, uśmiechając się pocieszająco.
- Oł, przeoraszam...
- Nie wiedziałeś. Minęło, jest ok. Pójdziemy dziś do kina? leci fajny horror.
- Tytuł?
- "Dom na pustkowiu"? coś podobnego.
- Nie lubię horrorów. Potem mam koszmary. - zaśmiałem się.
- Nie śpisz sam. - podszedł do mnie, oplatając dłońmi moją talię. - Zapomniałeś?
- Najwidoczniej? - odparłem rozbawiony, po czym włożyłem jabłko do ust.
~o~
9,5 miesiąca później ; po ślubie.
Harry się zmienił i to niewiarygodnie. To już nie tem osiemnastoletni chłopiec którego poznałem. Stał się agresywny, denerwujący i bezczelny co nie podobało mi się w nim ani trochę. Do tego, chodzi jakiś markotny.
Wróciłem z pracy około 15:40. Znalazłem pracę, jako nauczyciel Angielskiego w podstawówce,
 prywatnej placówce i, naprawdę dobrze mi płacą. Jednak kiedy wracam do domu z pracy, humor mi się driamentalnie zmienia. W domu jest syf jak cholera, nie ma obiadu Harry nic nie robi kompletnie.
Tym razem było tak samo. Siedział na kanapie, obżerając się ciastkami. Już nawet żadko sypiamy razem... po kłótni przeważnie, zbiegam do salonu płacząc jak nienormalny. Po ślubie było perfekcyjnie, dopóki Harry nie poznał Nicka.
Wszedłem do domu, zastając to samo co zwykle.
- Cześć skarbie. - jak zwykle próbowałem załagodzić sytuację, zawsze tęskniłem za Harrym w szkole, jednak kiedy wracałem do domu miałem ochotę uciec.
- Hej. - odwrócił głowę uśmiechając się szeroko. Długo tego nie widziałem. - Tęskniłem, wiesz? - odparł, a uśmieszek nie schodził mu z ust. Przysiadłem na kanapie obok niego.
- Serio?
- Tak, tęsknie za Tobą każdej osobnej nocy, zmieńmy to.
- To zależy od Ciebie Haz.
- Tak długo, nie mówiłeś do mnie Haz. Tęsknie za twoim dotykiem, pocałunkami.
- Więc tęsknisz, tylko za wspólnymi nocami? mam uczucia Harry.
- Zaczynasz.
- Wcale nie.
- Tak, zaczynasz. Prowadzisz rozmowę na zły tor. Uświadom to sobie.
- Tak? a jak mam się czuć, kiedy wracam z roboty, a ty siedzisz na dupie, nie ma ani obiadu, ani sprzątniętego domu. Ogarnij się chłopie!
Chłopak nie zwracał na mnie uwagi, zaczął się ubierać.
- Znów wychodzisz, gdy coś sie dzieję.
- Zamknij się, wnerwiasz mnie.
- Dokąd idziesz?
- Do Nicka.
- Co? pomaga Ci się rozweselić, już dawno niepokoiły mnie te malinki na twojej szyji.
- Widzisz masz konkurencję. - zaśmiał się perfidnie wychodząc.
I kiedy wrócił wiedziałem co się z nim dzieję. I to wcale nie chodziło zdradę.


2 komentarze: